Witam serdecznie!!!
Wyjazd do Chorwacji planowaliśmy już w ubiegłym roku, niestety nie udało się. W tym roku zrealizowaliśmy nasze marzenie. Wasze relacje z podróży i piękne zdjęcia mobilizowały mnie i czekałam z utęsknieniem na lipiec. Korzystając z rad umieszczonych na forum przygotowywałam wszystko co było potrzebne do wyjazdu. Udało się i nie mieliśmy żadnych problemów. Umieszczę więc tu moją skromną relację. Może przyda się komuś innemu, kto tak jak my ruszając nie miał pojęcia o tym kraju i czekającej go podróży.
Plany i założenia.
Do Chorwacji jechaliśmy pierwszy raz. Nie nastawialiśmy się na aktywny wypoczynek. Chcieliśmy odpocząć i pobieżnie zapoznać się z tym krajem. Ja z mężem chcieliśmy po prostu wypocząć, nasza 2,5 roczna córa bawić się w wodzie i na plaży. Zwiedzanie, wycieczki zostawiliśmy na następny raz. Mieliśmy na to tylko tydzień. Niestety. Po tym tygodniu czujemy niedosyt, ale prawdopodobnie miesięczny pobyt nie zadowoliłby nas. Już wiemy, że tam wrócimy... zaraziliśmy się miłością do tego kraju, ludzi i krajobrazów.
Podróż.
Trasa: Częstochowa - Cieszyn - Żilina - Bratysława - Rajka - trasa 86 do Redics - Lendava - Mursco - Varazdin - autostradami w Cro już do Benkovac - Pakostane
Pół roku planowałam tę podróż. Jak mi ktoś tu napisze, że coś zrobiłam źle to... będę oczywiście baaardzo wdzięczna.
Więc według mojego planu wyjeżdżamy o 16.00. Oczywiście znam mojego męża więc informuję go, że startujemy o 15.30 hihihi.
Wyjechaliśmy o 16.30 czyli można powiedzieć według planu. W czwartek, 2 lipca. Czytając to forum i przeglądając prognozy pogody byłam nastawiona bardzo pesymistycznie. Widziałam już oczami wyobraźni siebie leżącą na plaży (no w końcu po to jechałam) pod parasolem... przeciwdeszczowym. Na wylocie z Częstochowy zastała nas ulewa. Chwilkę odczekaliśmy na poboczu, bo nie dało się jechać. Podbudowani tym zdarzeniem jechaliśmy dalej. No przecież TAM gorzej być nie może!!! Dalej już droga przebiegała bez zakłóceń. Granicę w Cieszynie przekroczyliśmy o 20.00.
Na Mostach kupiliśmy winetkę miesięczną. Pan w pierwszym okienku nie miał wydać z 10euro a karty nie przyjmował. Miał - nie miał, chciał - nie chciał jego sprawa, ja z wrodzonej oszczędności (mąż określa to nieco inaczej) zakupiłam winetkę parę metrów dalej u przemiłej pani. Za 9.90 euro. A co! Znaczy mąż zakupił bo mu kazałam, ale to nieistotne. I tak oto dumni z naszej gospodarności wkroczyliśmy na Słowację. O 21.30 byliśmy na parkingu w Zilinie i tu zrobiliśmy sobie krótki postój. Pojedliśmy, dziecko poruszało się trochę, pogoniło jakiegoś kotka przybłędę i ruszyliśmy dalej. Od tego miejsca nasze dziecko przespało ślicznie trasę. Obudziło się dopiero rankiem w Redics. Kochamy jazdę w nocy
Trasa przez Słowację rewelacyjna. Czemu u nas tak trudno o dobre autostrady? Super droga, świetnie oznakowana. Nawet ja dałam radę za kierownicą. Ze śpiącym mężem obok "pokonałam" Bratysławę i dojechałam do granicy. Tu już nie byłam taka odważna. Widok granicy, tych wszystkich wjazdów, zjazdów, policji... w nocy zrobił na mnie wrażenie. A jak dodatkowo policjant zamachał mi przed maską i kazał zjechać na bok... oj, myślałam że zejdę. Chyba częściej muszę ruszać się z domu W każdym razie pan tylko zerknął na winetkę i kazał jechać dalej. Rzeczywiście, bardzo stresująca sytuacja
Po minięciu Rajki i przejechaniu kilkunastu kilometrów mąż przejął znów kierownicę i tak przebyliśmy Węgry. Droga zaskoczyła mnie na plus, spodziewałam się gorszej nawierzchni a było ok. Ruch na drodze praktycznie zerowy. Do granicy w Redics dojechaliśmy koło 3.00 i tu na stacji benzynowej zatrzymaliśmy się na dłuższy postój. Przespaliśmy się w aucie i o 7 rano wjechaliśmy na Słowenię. A po obudzeniu ujrzeliśmy piękne błękitne niebo!!!
Tu należą się podziękowania wszystkim, którzy opisali i wyrysowali objazd autostrady. Jechałam z mapką wydrukowaną z forum i dokładnym opisem rond i oznaczeń. Nie da się zabłądzić. Po prostu nie da.
Na granicy słoweńsko - chorwackiej zerknięto w nasze paszporty, dostaliśmy ulotki informacyjne i mapę drogową Chorwacji i ruszyliśmy w kierunku autocesty. Zatankowaliśmy w Cakovcu i nie wiem jakim cudem ale nie znaleźliśmy zjazdu na autostradę. Ja upierałam się, że na rondzie w lewo, mąż miał swoją teorię i tak oto dopiero w Varazdin o 8 rano wjechaliśmy na nią.
Przejazd przez Chorwację bajeczny. Żadnych korków na bramkach, przed tunelami, żadnych problemów. Piękne niebo nad nami i wciąż rosnąca temperatura. Dziecko uszczęśliwione tunelami i górami nie stwarzało problemów.
Zjechaliśmy z autocesty po 12.00 w Benkovac i po krótkim czasie byliśmy na miejscu.
Trasę ok.1200 km przebyliśmy w 20 godzin.
Opłaty za drogę wyniosły nas łącznie około 140zł.