Moja pierwsza wyprawa do Chorwacji - troszkę odkurzona (sprzed 2 lat), ale wracam do niej ponieważ to był bardzo szalony ale jednocześnie trafiony pomysł "wyprawy w ciemno"- bez umówionych noclegów, sprecyzowanych dokładnie miejsc pobytu. Był tylko pomysł - Środkowa Dalmacja.
Wyjazd o godz. 6.00 w poniedziałek - z racji miejsca zamieszkania optymalnym wariantem trasy była dla nas droga prowadząca przez Słowację i Węgry. Po przeciśnięciu się przez zakorkowany Budapeszt około godziny 22.00 docieramy wreszcie do granicy Węgry/Chorwacja w Letenye. Dalej już bardzo sprawnie - autostradą do Zagrzebia, gdzie na jednym z parkingów zaplanowaliśmy dłuższy odpoczynek (krótkiego snu na parkingu nie można nazwać noclegiem). Około 5.30 wyruszamy w dalszą drogę - miejsce docelowym na tę chwilę miała być wyspa PAG i okolice miejscowości Lun.
To była nasza pierwsza wyprawa nad chorwacki Adriatyk w związku z czym nasi współtowarzysze postanowili pokazać nam coś co rzeczywiście zapiera dech w piersiach takim nowicjuszom - widok na Adriatyk podczas zjazdu na Magistralę Adriatycką do Senj. Wyłaniające się z turkusu morza maleńkie, skaliste wysepki pozostawiają niezapomniane wrażenia, a droga na południe Chorwacji wzdłuż wybrzeża Adriatyku dostarcza oprócz bodźców wizualnych również nieco adrenaliny. Niestety trasa nie należy do tych, na których można rozwinąć prędkość w konsekwencji czego w naszym pierwotnym miejscu docelowym byliśmy dopiero ok. godz. 14.00 i tu niespodzianka - w okolicy jedynym miejscem gdzie można było poszukiwać kwater była Novalija, która niestety zrobiła na nas niezbyt dobre wrażenie. Ponieważ Chorwaci, z reguły, nie wynajmują kwater na okres krótszy niż 3 dni a to byłoby dla nas stanowczo "zbyt długo" w Novaliji, postanowiliśmy szukać innego miejsca wypoczynku. Wcześniejsze odwiedziny forów dyskusyjnych i internetu na coś się przydały - świtała mi w głowie Povljana jako miejscowość polecana dla rodzinnego wypoczynku z małymi dziećmi. Zaryzykowaliśmy - w miejscowym biurze turystycznym szybciutko zajęto się poszukiwaniem kwater, natomiast my, w przysłowiowym "międzyczasie", mogliśmy obejrzeć pobliskie plaże. Około godziny 17.00 byliśmy już zakwaterowani w nowiutkim apartamencie tuż przy morzu.
Povljana to miejsce, które w związku z rozwojem turystyki zmieniło swój charakter z typowo rolniczego na małe centrum turystyczne z dostępem do pięknych, żwirowych i piaskowych plaż o bardzo łagodnym zejściu do morza. W tym kontekście miejsce idealnie nadaje się do wypoczynku z dziećmi ponieważ jest tu po prostu bezpiecznie. Miejscowość podobać się może również osobom lubiącym umiarkowany ruch turystyczny - jest gdzie pójść na spacer, posiedzieć w knajpce czy też pojeździć rowerem lub pograć w tenisa. Niewątpliwym bogactwem zatoki Stara Povljana są muszle.
Sam apartament (Anija) był bardzo wygodny i doskonale wyposażony (w ramach zakwaterowania mogliśmy m.in. korzystać bezpłatnie z rowerów), a gospodarze niezwykle mili i gościnni - tak jak nakazuje lokalny obyczaj przy wyjeździe, na drogę gospodarz zaopatrzył nas w butelkę własnej produkcji śliwowicy (dla zainteresowanych podaję adres strony: http://www.villa-supertom.hr). Z przyjemnością zostalibyśmy tam dłużej, ale od soboty apartament był już zarezerwowany dla innych gości.
W sobotę rano wyruszyliśmy dalej. Zaplanowaliśmy, że kolejnych noclegów będziemy szukać w okolicach Omisia, ale wcześniej zwiedzimy Park Narodowy KRKA. Swoją wycieczkę po parku rozpoczynaliśmy w miejscowości Scradin skąd do jego granic odpływają statki turystyczne.
Na wejściu do parku turystów wita ogromna kaskada wodospadów -niektórzy próbują porównywać KRKA do Plitwickich Jezior, ale ja nie będę tego robić ponieważ uważam, że obydwa miejsca trzeba zobaczyć i obydwa mają zupełnie odmienny charakter.
Wybraliśmy wariant dłuższy zwiedzania tj. wariant z wycieczką kanionem rzeki KRKA do kolejnych kaskad (Roski Slap) - okazało się, że zajęło nam to cały dzień. Mimo "stresu", że wieczór blisko a nad naszymi głowami znów wisi widmo poszukiwania kwatery, jechaliśmy dalej zadowoleni i zauroczeni tym co udało się zobaczyć.
Nocleg, jak wcześniej pisałam, planowaliśmy w okolicach Omisia. Niestety nie poszło tak sprawnie jak na Pagu - biura turystyczne nie dysponowały wolnymi kwaterami. Stojąc w olbrzymim korku pytaliśmy tubylców o kwatery i wreszcie udało się ale... trafiliśmy na jedną noc do „apartamentu”, który w rzeczywistości był przerobionym na miejsce noclegowe garażem. Całą noc budziły nas odgłosy otwieranych automatycznie bram sąsiednich garaży. Brrrrrrr... koszmar. Jeszcze tego samego wieczoru podjęliśmy decyzję, że rano pojedziemy dalej i wybraliśmy kolejny punkt trasy - Marusici, które znaliśmy poniekąd z relacji znajomych.
Po przebiciu się przez gigantyczny korek w Omisiu jeszcze tylko 14 km i jesteśmy u celu, a raczej na parkingu przed restauracją w Marusici. Oczywiście nadal podróżowaliśmy "w ciemno", bez wcześniejszej rezerwacji. Zjedliśmy lekkie śniadanko i zapytaliśmy właściciela restauracji czy ma może jakieś informacje o wolnych kwaterach w Marusici. Po raz kolejny się udało - Villa Marija, w której mogliśmy się zakwaterować była zaledwie 150 metrów dalej. Wprawdzie aby zejść na plażę musieliśmy przejść przez Magistralę Adriatycką i później ok. 200-300 metrów w dół pomiędzy willami ale nie było to uciążliwe. Wbrew temu co niektórzy piszą na forum, w tygodniu ruch na Magistrali w tym miejscu nie jest zbyt duży. Zaletą natomiast był fakt, że parking był tuż przy drodze i nie musieliśmy zastanawiać się jak wyjechać stromą, betonową uliczką pomiędzy willami stojącymi poniżej Magistrali - było to zatem doskonałe miejsce wypadowe dla naszych kolejnych wypraw. Odwiedziliśmy:
Miedjugorie - sanktuarium, miejsce słynące z objawień maryjnych w Bośni i Hercegowinie
Imocki - z robiącymi wrażenie dwoma jeziorami Modrym i Krasnym (jezioro, które powstało w kraterze góry, poziom wód jeziora Krasne jest uzależniony od poziomu wód gruntowych i zmienia się w zależności od pory roku, bywają lata kiedy na dnie nie ma w ogóle wody)
Omiś - miasteczko do dziś przypominające o pirackich tradycjach swoich dawnych mieszkańców.
W Marusici spędziliśmy zaledwie tydzień ale wspomnień zostało mi na kolejnych kilka lat. Fantastyczna, spokojna wioska z prywatnymi, w większości kamiennymi plażami. Wprawdzie zejście do nich wymaga odrobiny wysiłku (sporo schodków do pokonania) ale i do tego po pewnym czasie można się przyzwyczaić a nawet dostrzec zalety -kondycja przed sezonem zimowym gwarantowana.
Po całorocznym szumie komunikacyjnym, kipiącym życiem mieście znaleźliśmy wreszcie oazę spokoju. Polecam to miejsce zwłaszcza rodzinom z małymi dziećmi - zatoczki są płytkie, można bez problemu upilnować nawet "żywe srebro", a z doświadczenia wiem (na przykładzie własnych dzieci), że na kamiennych plażach wbrew pozorom dzieci potrafią się doskonale bawić. No i jest jeszcze coś czym poszczycić się mogą tylko najczystsze plaże Chorwacji - przejrzysta, krystalicznie czysta woda o niepowtarzalnym odcieniu turkusu, a w niej, na wyciągnięcie dłoni, kipiąca życiem fauna i flora morska (maska i fajka obowiązkowa!!!).
Dlatego również w tym roku odwiedziłam to miejsce choć już tylko na jeden dzień. Ale już snuję plany na kolejne wakacje - może będzie to podobne w klimacie Mokalo koło Orebicia (dobra baza wypadowa do Dubrovnika, Mostaru, na Korculę) oraz sprawdzone i urokliwe Marusici.
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/572 ... c2028.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/6e2 ... ac61d.html