napisał(a) Lider16 » 19.12.2006 23:30
Niestety, Woka, to prawda, co w radio mówili
Niestety. W listopadzie dwukrotnie byłem we Lwowie i powrót to istny cyrk na kółkach. Za pierwszym razem jechałem i wracałem autobusem. Przy powrocie dojechaliśmy do Szegiń w godzine z okładem a potem kolejną godzinę czekaliśmy aż ukraińscy pogranicznicy przyjdą do naszego autobusu. W czasie drogi ukraińcy chowali fanty (papierosy i alkohol) w kazdą możliwa dziurę w autobusie. Pogranicznicy przyszli, pozbierali paszporty i po kolejnych 30 minutach oddali, co nie oznaczało, że od razu ruszymy w kierunku Polski. Kolejne kilkanascie minut i zatrzymanie przed polskim szlabanem. Stoimy kilkanascie minut i kolejka ani drgnie. Szybka ocena sytuacji, rozmowa z kierowcą i przechodzącym obok polskim pogranicznikiem i info zwrotne - potrwa to jeszcze jakies 2 godziny
No i decyzja - wysiadamy i idziemy na przejscie piesze. Tam już bez kłopotów przechodzimy razem z ukrainskimi mrówkami. Mnie i kolege potraktowano łagodnie i bez szczegółowej kontroli ale innych trzepano równiutko.
Natepnym razem, nauczony doświadczeniem z przejscia drogowego,pojechałem pociągiem. Ale i tu nie było lepiej. W pociągu również każda dziura była zatykana fajkami. Po oczekiwaniu (czasochłonnym) w Mosciskach pociąg dotoczył sie do Przemyśla (tam kończył bieg). Cała odprawa celna i paszportowa odbywała sie w komorze celnej na przemyskim dworcu. To co sietam działo to przechodziło ludzkie pojęcie. Na szczęscie Polaków i innych prawdziwych turystów przepuszczono bez kolejki a ukraińcy walczyli z celnikami.
Co ciekawe, pociąg przyjeżdzał ze Lwowa ok. 16:15 i ten sam skład wracał na Ukrainę o 18:11. Ludzie wysiedli z pociągu tylko z bagażem "podręcznym"
a cała kontrabanda została w pociągu. Czyli przez 2 godziny "zaufani" ludzie sprzątali skład. Tak to wygląda w wielkim skrócie.