Obiad w Mirosławcu specjalnie oryginalny nie był. Poszła pizza.
Następnie wróciliśmy w okolice Próchnowa. Zwierzyny nadal nie było.
Ale nasze nadzieje nieco wzrosły. Odkryliśmy świeże tropy.
Postanowiliśmy zmienić taktykę.
Horyzonty jakby nam się poszerzyły.
Ale i tak pusto.
Chociaż nie
, jakby trzeci krzak się pojawił się na polu.
A może to nie krzak
Yes, yes, yes
Napawamy się widokiem. W końcu decydujemy się na zejście z ambony.
Zanim zeszliśmy, pojawiły się następne.
Decyzja była prosta! Będziemy podchodzić.
Chowając się za krzakami i drzewami powolutku posuwamy się do przodu.
Na razie mamy je pod słońce. Wchodzimy w las. Szerokim łukiem spróbujemy je obejść.
Udało się.
Są bliżej
Naprawdę blisko.
My gapimy się na nie, one co jakiś czas sprawdzają czy nie zbliżyliśmy się zanadto. Konsekwentnie utrzymują dystans kilkudziesięciu metrów.
Usiedliśmy sobie na skraju lasu. ONE jadły kolację.
W końcu postanowiły pójść dalej.
My zostaliśmy. Jeszcze tylko podeszliśmy do miejsca gdzie żubry tarzały się w piachu i ziemi.
Zrobiła się siódma. Pora wracać.
Były chwile zwątpienia, ale się udało.
I jeszcze kilka słów na koniec. Ta szara elipsa na mapce to obszar, na którym krąży kilkadziesiąt dzikich żubrów. Przeważnie w 2 lub 3 grupach.
Jedna z tych grup przeważnie krąży w okolicach Lasków Wałeckich.
Pozostałe najczęściej na południe od szosy krajowej nr 10.
Na polach można je wypatrzeć z rana i wieczorem. W ciągu dnia przeważnie chowają się do lasu. Ale bywają dni, że cały dzień łażą po polach. Część z żubrów na obroże z odbiornikami GPS. Przemieszczanie się stad monitorowane jest na bieżąco.
Wszystkie informacje, które pozwoliły nam upolować zwierzynę znalazłem na tej
stronie.
Zalecana jest cierpliwość, obiektyw z długą ogniskową i troszkę szczęścia.
Darz bór