Rozpoczynam zejście ze szczytu wprost na północ. Na mapie zaznaczony jest szeroki pas pozbawiony wysokiej roślinności; rzeczywistość nieco odbiega od tego obrazu, ale mimo iż niskie choiny zbliżają się z obu stron coraz bardziej, to pozostaje nadal dosyć szeroki prześwit, którym bez trudu - chociaż stromo - osiągam przełęcz. Opis z Internetu sugeruje wspięcie się od razu w prawo na grzbiet Rozano i zejście na drugą stronę, gdzie biegnie szlak. Ja jednak nieco modyfikuję tę propozycję i mijając płytkie, trawiaste leje krasowe, powoli zdobywam wysokość wznoszącym się trawersem. Zbocza Rozano nie są specjalnie strome, więc brak jakiejkolwiek ścieżki nie stanowi problemu. W tyle pozostaje łysa kopa Alancica, zaś po lewej zza pierwszej skalnej, smukłej turni, stopniowo wyłania się Rozanski vrh. Rozłożysty masyw wyrasta skalną czapą ponad ciemną zielenią porastających jego niższe partie drzew i gęstych krzaków. Lustruję wzrokiem możliwości ewentualnego wdrapania się na jego wierzchołek, ale niczego zachęcającego nie jestem w stanie wyłowić. Nie nastawiałem się na jego zdobycie, więc bez żalu poświęcam teraz więcej uwagi rozkwitającej kolorowo pod moimi stopami wiośnie.