No to samoloty do hangaru.
A my kończymy leżakowanie i ruszamy dalej.
Cały czas ciągnie nas w górę, mamy nadzieję dotrzeć w końcu ponad granicę lasu, tak aby móc popodziwiać rozleglejsze widoki.
Dochodzimy do Ivancev Dom.
Piękne miejsce. Cisza, spokój, prąd z nieba.
Ciepła woda też za darmo.
Przed schroniskiem można sobie usiąść w cieniu.
Ewentualnie porobić jakieś zdjęcia.
W schronisku pokoiki są nieduże, ale czyste i przyjemne.
Całego interesu dogląda młody chłopak.
Właśnie rozmawia z jakimś gościem, który był dziś na Crnim Vrhu (1109 m npm) Ze Starigradu 5m npm ruszył o 5 rano.
Kręcę się po różnych zakamarkach.
Trochę rozmawiamy z gospodarzem, opowiada jak stopniowo odbudowują zabudowania. Dużo już zrobiono ale dużo jeszcze zostało do zrobienia.
Ale i tak jest pięknie. Bardzo, bardzo nam się tu podoba.
Widoki są rozległe,
ale te najlepsze jeszcze na nas czekają.
Księżyc każe nam spojrzeć na zegarek. Jest 17, czas wracać.
Żałujemy, że musimy już iść. Fajnie by było tu przenocować i jutro ruszyć gdzieś wyżej. Szkoda, że wcześniej nie wpadłem na ten pomysł.
Jeszcze zdjęcie oślej uprzęży.
Ostatnie zdjęcie spod schroniska,
i idziemy odwiedzić jeszcze jedno schronisko.
50 m to może przesada, ale to naprawdę blisko. Sąsiedzi zresztą odległość pokazują taką samą.
I tu na polanie, lądowisku helikopterowym, w końcu możemy porozglądać się wokół bez przeszkód.
Widać dach Ivancev Dom
i otaczające nas szczyty.
Mamy jeszcze co nieco do przejścia dzisiaj,
ale trudno się powstrzymać.
Widoki szybko się kończą. Zagłębiamy się w zieloność,
by po niedługim czasie wrócić do punktu wyjścia.
Tym razem leżakowania nie będzie. Przed schroniskiem nikogo nie ma. Wszyscy, od dawna, są w drodze do wyjścia.
Zaczynamy pogoń.