Pogoda nie rozpieszcza, no i pierwsze niepowodzenie.
W Koszelówce jest, podobno, jakiś zabytkowy dom. Dom Sołtysa, czy jakoś tak.
Zjeżdżam w kierunku jeziora. Droga robi się coraz trudniejsza i mokra.
Pytani okazują się turystami ... Dziwnie się patrzą, że mi się takie rzeczy chce, zamiast do wody skoczyć ...
Poddaję się. Tylko samochód utytłałem.
Wyskakuję na mokrą szosę i ... gwałtownie hamuję ... Ledwo minąłem tablicę z napisem Łąck, a tu ...
Moja uwagę przyciąga nie tylko przydrożna kapliczka, ale też ładnie wykonany podjazd, kordegarda, brama ze stylizowaną literą Ł.
Długa aleja kończy się mało widocznym budynkiem ...
Więcej zdjęć nie zdążyłem zrobić, bo ze stróżówki wyskoczył ochroniarz i stanowczo zażądał oddalenia się od bramy.
Teren prywaty. Prawo miał ... A ja miałem prawo coś się dowiedzieć
Odpuścił.
Jestem w Łącku, 600-letniej wsi, po powstaniu styczniowym przekazanej Mikołajowi Fuhrmanowi - łowczemu dworu carskiego, który nad Jeziorem Łąckim Dużym rozbudowuje park, buduje pałac, kaplicę pałacowa, świątynię dumania, czworaki.
Właśnie ten pałac, neorenesansowy, zbudowany w latach 1872-73 wg projektu Kornela Gabrielskiego przyciągnął moją uwagę.
Okazuje się, że po odzyskaniu niepodległości przeniosła się tu dyrekcja Państwowego Stada Ogierów, później był rezydencją marszałka Rydza-Śmigłego, we wrześniu '39 roku kwaterował tu generał Anders.
Po wojnie wylądował tu ośrodek FWP, a teraz, na szczęście, jest już w rękach prywatnych.
Dostępu nie ma, ale za to ... istnieje.
Ochroniarz zdradza mi jednak pewna tajemnicę. Już wiem, jak obejrzeć pałac. Z daleka, bo z daleka, ale się da.
I nie tylko pałac ...
Podle trzech brzózek ... A nie, to nie ten film
Inny ...
Za niebieska kapliczką wjeżdżam na leśny dukt i dojeżdżam do kanałku wpadającego do jeziora. Zaczyna padać deszcz, a ja wkraczam na niewzbudzające zaufania śliskie deski pomostu ...
Niestety. Budynki, które widzę daleko, za mgłą deszczu, po drugiej stronie jeziora, to nie jest pałac.
Przesmykuje mi się przez głowę myśl o dopłynięciu bliżej drugiego brzegu, ale łódka jest przypięta solidnym łańcuchem. No i blisko nie jest ...
Nie pozostaje mi nic innego, jak spróbować dojść nogami. Z tego, co mówił ochroniarz, powinienem dojść do kaplicy św. Hubertusa, czy jakoś tak.
Przekraczam błotnisty Rubikon i nie bacząc na czyhające zewsząd niebezpieczeństwo, wkraczam na teren ...
... Rezerwatu przyrody
ąbrowa Łącka".
cdn.