Kolejny dzień to poznanie podszczecińskiej "autostrady" (określenie usłyszałem na miejscu).
Identyczną, swego czasu, spod Malborka do Fromborka jechałem, a jeszcze wcześniej, dawno, dawno temu, przez enerdówek do Berlina podążałem.
Zdjęć nie mam, ale dudu-dudu-dudu ... zapamiętam na długo
Potem wizyta w przepięknym kościele, pod wezwaniem ... nie pamiętam , ale, zdaje się, był na ulicy o takiej samej nazwie, potem odwiedziny na jednym z największych, powierzchniowo (bodajże trzecim w Europie) cmentarzu ...
Cmentarz zaprojektowano w formie parku-ogrodu i, faktycznie, jego powierzchnia wzbudza respekt.
Nie od rzeczy jest fakt, że najlepiej poruszać się po nim samochodem.
Cmentarz jest stosunkowo młody - otworzono go w 1901 roku - ale już potrafi wiele opowiedzieć o burzliwych losach miasta w XX wieku.
Odwiedzam jeszcze grób projektanta ...
Na jednym z pięknych drzew, jakimi obsadzone są aleje znajduję coś, co wygląda, jak wycięty nożem rok 1937:
Powoli wracam do głównej bramy, postanawiając spróbować namówić kogoś do opowiedzenia więcej o tym daleko położonym, mocno rozkopanym, ale, jak się zorientowałem, pięknym mieście, tym bardziej, że dziś sporo rzeczy już nas wiąże ze sobą ...
Coś w tym musi być i dlatego zdecydowałem się opisać te krótką wizytę w tym zakątku, pozornie odległym od Warszawy, ale nie może być przypadkiem, że w tym dużym, jakby nie patrzeć mieście, poprzecinanym kanałami trafiam nagle na ...
To dwudziestowieczna kopia pomnika kondotiera weneckiego Bartolomea Colleoniego.
Oryginalne dzieło stworzył w XV wieku Andrea del Verrocchio, żyjący w latach 1435-1488 włoski rzeźbiarz i malarz,
syn złotnika z Florencji , nauczyciel jednego z największych humanistów Odrodzenia - Leonarda da Vinci.
Od 1913 roku rzeźba stała pod dachem w jednej z sal Muzeum Miejskiego w Szczecinie, aby, prawdopodobnie w 1947 roku, trafić do Warszawy.
Początkowo pomnik poniewierał się po składach i rupieciarniach, następnie stanął na dziedzińcu Muzeum Narodowego,
potem przeniesiono go znowu - tym razem - do magazynu Muzeum Wojska Polskiego.
Zastanawiano się, gdzie go postawić na stałe.
Żaden reprezentacyjny plac nie wchodził w grę - rzeźba ani historycznie, ani stylistycznie nie pasowała do stolicy.
Była też niewłaściwa ideologicznie - Bartolomeo Colleoni brał przecież pieniądze za wojskową służbę u feudała.
Ostatecznie miasto podarowało kłopotliwy posąg ASP.
W 1950r. kondotiera ustawiono na rogu podwórza Akademii i niewielu, nawet Warszawiaków, wie, że tuż przy Krakowskim Przedmieściu mamy taki pomnik.
Jednakże to nie koniec historii Włocha ponieważ, co prawda ówczesne władze Szczecina zgodziły się na oddanie rzeźby Warszawie, jednak Szczecinianie nigdy nie pogodzili się z tak bolesną stratą.
Jest w tym jakiś paradoks, bo posąg zniknął ze Szczecina wtedy, gdy miasto stało się polskie. Starania mieszkańców Szczecina o odzyskanie posągu zapoczątkowali członkowie Regionalnej Pracowni Krajoznawczej i Akademickiego Klubu "Kroki "szczecińskiego Oddziału PTTK a potem w akcję włączyły się władze miasta.
W dniu 08.09.2001r. Lech Karwowski - dyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie i prof. Adam Myjak - Rektor ASP w Warszawie wypracowali wstępny kompromis:
znajdująca się w Warszawie kopia posągu Colleoniego powróci do Szczecina.
W zamian Szczecinianie ufundują Akademii duplikat pomnika i wykona go ASP.
By doprowadzić do powrotu Colleoniego, w Szczecinie organizowano jarmarki i festyny na których kwestowano wśród mieszkańców i gości miasta by zebrać środki na wykonanie kopii pomnika dla Warszawy.
31.08.2001r. kondotier z antycznej kolekcji powrócił do Szczecina, a na podwórku ASP ustawiono dar Szczecinian dla Warszawy czyli kopię owej sławnej kopii z kolekcji Dorhna.
I tak oto, historia zatoczyła koło, a wielki kondotier stał się klamrą, która przez małe, pomorskie, miasteczko, łąki i pola je otaczające, poprzez szczecińskie bulwary doprowadziły nas z powrotem na warszawską Starówkę, gdzie wylądowaliśmy u stóp Pałacu Czapskich.
W miejscu, gdzie, "przed opuszczeniem Warszawy na zawsze" mieszkał Fryderyk Chopin, gdzie tworzył poeta Zygmunt Krasiński, gdzie od lat pięćdziesiątych jest siedziba Akademii Sztuk Pięknych i gdzie, pewnie, rozpocznie się nowy wątek o spacerach po moich magicznych miejscach tego miasta ...
************************************************