napisał(a) Vjetar » 01.02.2011 09:10
7 dzień - Alanya
Część 2 - przed Meczetem
Ponieważ w środku trwają modły przysiadam sobie w kąciku i oglądam.
Staram się nie rzucać w oczy co raczej jest trudne (plecaczek, aparat, krótkie spodenki...).
Przychodzący spoglądają zimno na mnie po czym oddają się rytualnemu obmyciu.
Schadząc ze schodków ...rzucając jeszcze we mnie kilkoma spojrzeniami
kierują się w moje lewo do wejścia...
...i zostawiając obuwie przed wejściem znikają we wnętrzu "kościoła".
Meczet nie jest kościołem sensu stricto - wiem.
Ręce mi się trzęsą - zaraz ktoś wyjdzie i mnie zobaczy z aparatem...
Przychodzą tak jak ich zastał/zawołał Allah - tak więc nie ma znanych z naszych "sum" pokazów mody a wręcz przeciwnie.
Obok nienagannie uczesanego i ubranego jegomościa (wyglądającego na prezesa banku) siada przy kraniku facet w ubraniu roboczym oderwany wprost od betoniarki (z pobliskiej budowy).
Jako trzeci siada starszy pan w dziwnym stroju. Na głowie coś na kształt żydowskiej mycki ale wydzierganej na drutach z włóczki, szeroka biała koszula wpuszczona w czarne spodnie typu "szarawary" na dole mocno zwężane, z bardzo dużym krokiem, przepasany jakąś chustą na kształt pirata z Karaibów, w bucikach a'la Sindbad Żeglarz.
Widok naprawdę ciekawy i ...zachwycający.
Czułem ogromny respekt i szacunek.
O robieniu jakichkolwiek zdjęć nie było mowy.
Chociaż...
c.d.n.