4 dzień - Kapadocja
Część 2 - Saratli czyli Podziemne Miasto.
Schodami w górę, schodami w dół.
Nie wszędzie można wejść.
Kuchnia?
Całe szczęśnie, że nie mam klaustrofobii.
Podziemne miasta stanowiły zarówno schronienie jak i bezpieczne miejsce dla praktyk religijnych dla chrześcijan,
którzy chronili się przed prześladowcami.
Lingwistycznie - "Franek - tu byłem".
Końca nie widać czyli bezendu...
Jakieś pozostałości wykopalisk.
Kamienne koła na wzór tych "młyńskich" pełniące funkcję drzwi.
W takich drzwiach znajdował się (za przeproszeniem) Judasz.
Ciekawe czy kiedyś też mieli strzałki? Jak tu nie pobłądzić?
I jeszcze niżej.
Kanał do transportu?
Zbliżamy się do wyjścia.
Ostatni rzut oka.
Widoczne ujście kanału wentylacyjnego
Tuż za kamiennym murkiem już nie podziemne miasteczko.
Jeszcze tylko stragany z pamiątkami.
Laleczki czyli Hand Made - sposób na przeżycie poza sezonem.
Z cyklu - kwiaty niepolskie.
Opuszczamy Saratli - żegna nas osobiście Bohater Narodowy.
Kapadocja - oprócz słynnych "grzybów" (jedynych na świecie)
oraz dzięki podziemnym miastom jest na tyle tajemniczym miejscem (możliwe, że są jeszcze takie nieodkryte), że...
trzeba tu przyjechać!
Dziwny splot wydarzeń/historii człowieka i przyrody widziany na własne oczy zapiera dech w piersi.
I ten przepiękny kolor nieba.
Kapadocjo - nadchodzę...
Saratli wg Janusza Bajcera
Są tam ciekawe obrazki (też kupiłem tą książkę).
Bo każdy dzień jest muzyką - taka jest Turcja
c.d.n.