3 dzień - hamam, spacerek, poszukiwanie skarbów, taniec brzucha.
Burza mózgów - jak, gdzie i kiedy.
Trzeba się jakoś podzielić.
Ja będę zwiedzał (w miarę możliwości) z dzieciakami a Ty sama.
Całodniowe (dwudniowe) fakultatywne wycieczki nie wchodzą razem w grę.
Powód?
Maja.
Zresztą Marta bardziej chce się relaksować, odpoczywać niż zwiedzać.
A ja przecież w każdą dziurę muszę zajrzeć...
Postaram się nie obciążać Jej zbytnio.
Słońce, relaks, basen, mały spacer, plaża...taki to był dzień.
Nabieranie sił przed jutrzejszym atakiem na Legendę.
Ta Legenda została omówiona i zaklepana już w kraju.
Czas ujawnić tajne źródło informacji -
Lena PachoTour.
Pani Lena zawsze znajdzie czas żeby pogadać na gg i chętnie podpowie co i jak.
Będąc już na miejscu przez cały pobyt miałem bardzo dobry kontakt telefoniczny a i umówiliśmy się na spotkanie
na podobno najlepszy w całej okolicy jabłkowy czaj.
Siedziba biura nie jest daleko - będzie na trasie późniejszego zwiedzania.
Trzeba przygotować skórę na opalania czyli nadszedł mój czas na Hamam.
Marta po wczorajszej wizycie nic nie opowiadała żeby mnie w żaden sposób nie nastawiać.
Busik zabiera mnie spod hotelu i jedziemy.
Po drodze auto się zapełnia bo kierowca zabiera połowę okolicy.
Jedziemy i jedziemy.
Mijamy rogatki miasta.
Przy okazji - mają tu ciekawy sposób kontroli policyjnej.
Z trzech/dwóch pasów policja robi wąskie gardło ustawiając słupki i znak ograniczenia
prędkości do 30 km/h.
Auta wjeżdżają w taki zwężający się lejek a policmajster wybiera sobie ofiarę.
A trzeba przyznać, że takich kontroli jest sporo.
Tak więc opuszczamy miasto i jedziemy jakieś 25 km.
Hamam to tradycyjnie typowo męskie miejsce spotkań.
Dziś jednak łaźnie często działają "na zmianę" lub całkowicie koedukacyjnie.
Turystyka wywiera ogromny wpływ na ten trend.
Dojeżdżamy.
Żeby wejść do łaźni trzeba przejść przez mały bazarek.
Tu następuje zmasowany atak na bezbronnych turystów.
Gdzieś w głowie przypomniał mi się taki widok jak to w Afryce gazele czy hipopotamy
przekraczają rzekę a dookoła czają się krokodyle.
Łatwa zdobycz...
Najsilniejsze osobniki bez strat przekraczają bramy łaźni.
Opłata, kluczyk, szatnia.
Nie ma tu tradycyjnych przepasek na biodra.
Ta kraciasta szmatka jest do kupienia w recepcji jako pamiątka.
Wygląda to jak obrus na ławę.
Po przebraniu wyłaniają się ochotnicy - Rosjanie, jacyś Skandynawowie, Niemcy i kilkoro naszych.
Wszyscy grzecznie czekają na męki tureckie.
Panie w bikini a panowie w gatkach.
Widać, że nie którzy nie mają pojęcia co ich czeka.
Herbata jabłkowa na przywitanie.
Śmieszne te szklanki...
Najpierw sauna leśna sucha.
(zdjęcie z netu)
Jest to sauna o względnie niskiej wilgotności powietrza.
Temperatura dochodzi w niej do 75-100 °C.
Pan Turek wchodzi i pyta czy ktoś jest zainteresowany...i tu przerywa mu pewna dziewczyna stanowczym "No".
Zmarszczyło się czoło przedmówcy i z pełnym wyrzutu głosem zapytał owej damy czy wie czego odmawia.
Nastąpiła lekka konsternacja.
Pani nie wiedziała ale obstaje przy swoim.
No i padło tu kluczowe pytanie:
- Łej arju from?
- Poland.
- Normal...
Przykro mi się zrobiło.
Później kolejne zabiegi czyli:
- basen z zimną wodą,
- łaźnia parowa (sauna o wilgotności dochodzącej do 100% lecz niższej temperaturze: 40-50 °C),
- basen z bąbelkami,
- błotko,
- natryski,
- masaż (pan masuje pana - pani panią.)
Trochę się zatrzymam przy tym punkcie programu.
Trzeba się położyć na wielkim, marmurowym podwyższeniu.
Kamień wcale nie jest zimny. Może dlatego, że prawie cały czas leżą na nim rozgrzane ciała.
Szef układa nas jak szprotki.
Masażyści zakładają do każdej wybranej szprotki nową rękawicę do masażu (kesa) i masują twarz, tułów, kończyny.
Mocno, szorstkim materiałem - niezły peeling.
Nie bójcie się - nie jest to bolesne.
Najciekawsze jest co ten człowiek robi z masowanym.
Obraca go w prawo, w lewo bez użycia najmniejszej siły.
Cienka warstwa wody powoduje, że obracamy się jak na oliwie.
Po wszystkim bierze czerpak i spłukuję delikwenta i siebie zimną wodą.
Jeżeli ktoś wykupił pakiet VIP ma osobny masaż w jednej z kilku "kapliczek - wnęk" znajdujących się
naokoło wielkiej sali.
- masaż pianą (znowu podwyższenie, marmurowy blat, piana w specjalnej firance),
- i na koniec masaż z olejkami (piękna woń egzotycznych kadzideł, relaksacyjna muzyka).
Olejki powinny same wsiąknąć w ciało - nie powinno się brać prysznica.
Tak spreparowane ciało podobno jest gotowe na przyjęcie sporej dawki tureckiego słońca.
Wszystko to trwało jakieś 2 godziny.
Wrażenia?
Było całkiem miło.
Potem już tylko powrotna przeprawa przez "rzekę" i do domku.
Żeby było ciekawiej najbliższy hamam znalazłem podczas spacerów 50 m od hotelu.
Spacerek
Widoczne na dachu zbiorniki na wodę.
Gdyby ktoś chciał skorzystać (jak będzie padał deszcz).
Nie padał...
Moje ulubione skrzyżowanie
Okolica
Zagadka - nie miałem pojęcia co to jest, skąd to się bierze...wyjaśnienie wkrótce.
Mały ryneczek czyli poznajemy języki - przedstawiam mojego nauczyciela.
(to ten pan w czapeczce).
Poznane słowo - CZEKME ! (fonetycznie).
Z wykrzyknikiem bo tak mnie szkolił...