Pora nadrobić wspomniane zaległości
Roxi mnie ubiegła
i wkleiła już odcinek z
Soszowa. My byliśmy tam
9 października, ale do tej pory nie mogłam się zebrać, żeby coś napisać.
Dzięki,
Roxi, że mnie zmobilizowałaś
Uzupełnię trochę soszowski wątek swoimi zdjęciami
, potem napiszę, co robiliśmy dalej, po opuszczeniu Soszowa
Ponieważ byliśmy tego dnia bardzo leniwi, część trasy na Soszów Wielki pokonaliśmy kolejką
Można też powiedzieć, że wybraliśmy wyciąg krzesełkowy z sentymentu
Jeszcze kilka miesięcy temu (w marcu) wjeżdżaliśmy tu z dechami na nogach
Przy górnej stacji kolejki trwają "prace odkrywkowe"
Usuwają kamulce. Dziwne, bo pracują głównie dziewczyny:
Zrobili jedną trasę więcej
To tylko "chłyt marketingowy", bo poprowadzili nartostradę z drugiej strony górnej stacji, ale zawsze to jedna trasa więcej
Dziwnie tu wygląda bez śniegu:
Przysiadamy na ławach i wystawiamy twarze do słonka
Nie ma to jak zimne piwko
:
Po piwku ruszamy w górę. Do szczytu Soszowa Wielkiego nie mamy daleko. Zwykle w tym miejscu wsiadaliśmy na orczyk, który wwoził nas na samą gorę
Teraz parę kroków musimy zrobić na własnych nogach
Ach, to dzisiejsze lenistwo!
Początkowo w planach mieliśmy przejście z Soszowa na Czantorię, ale już nam się odechciało
Mijamy schronisko:
Wspinamy się wyżej:
i rozkładamy się... na sianie
w pobliżu górnej stacji orczyka:
Podziwiamy piękne beskidzkie widoki i niebieską nartostradę, którą niedawno jeszcze zjeżdżaliśmy:
Pora wracać. Mamy jeszcze kilka pomysłów, jak wykorzystać te kilka godzin, jakie zostały nam do zmroku
Zjeżdżamy kolejką w dół i jedziemy do Wisły Dziechcinki.
Wiadukt w Głębcach już widzieliśmy. Kiedyś
Interseal napisał, że w Dziechcince jest podobny, więc chciałam go zobaczyć.
Niestety gabarytami i ogólnym wrażeniem nie dorównywał temu w Wiśle Głębce:
Ale zobaczyliśmy, możemy jechać dalej
Tym razem do Wisły Malinki. Ta dzielnica Wisły jest nam znana również dzięki narciarskim wypadom. Chcemy z bliska przyjrzeć się skoczni imienia Adama Małysza
Mało miejsc na trybunach, ale nie mieli szans zrobić więcej.
Wielka Krokiew to to nie jest
, ale warto było zobaczyć
:
Dzisiejsza wycieczka mogłaby się nazywać "Śladami naszych narciarskich tras"
Następny punkt programu to okolice Cieńkowa, który również jest nam znany dzięki białemu szaleństwu
Na Cieńkowie spotkała nas niespodzianka. Okazało się, że budują wyciąg krzesełkowy. Fajnie! Chociaż niestety oznacza to jeszcze większe kolejki narciarzy. Już czasem wolę sobie na orczyku pojeździć zamiast stać w kolejkach do "krzesła"
Hehe, nie wygląda to, jakby mieli szybko skończyć
Ale czytałam, że mają być gotowi w grudniu
Pożyjemy, zobaczymy
Z Cieńkowa jedziemy do Wisły Czarne. Najpierw wysiadamy przy Niagarze. Ktoś miał poczucie humoru, żeby tak nazwać ten wodospad
:
Robimy kilka fotek i znikamy, żeby nie przeszkadzać młodej parze w sesji ślubnej
Zresztą czas nas już goni, bo niedługo zapadnie zmrok. I tak światło do focenia już coraz gorsze...
Jedziemy nad Jezioro Czerniańskie. Najpierw zatrzymujemy się przy zaporze:
Potem okrążamy zbiornik i podjeżdżamy z drugiej strony. Ale tu zdjęć nawet nie ma sensu robić, bo oślepia nas zachodzące słońce.
Ostatnim punktem programu jest przejazd do Wisły Centrum i spacer po parku i głównej ulicy.
W sercu deptaku znajduje się odnowiona i rozbudowana muszla koncertowa:
Na widowni spotkałam Stanisława Hadynę - założyciela Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk"
:
Płynie Wisła, płynie, po polskiej krainie
:
A nad Wisłą ktoś właśnie przygotowuje się do grillowania...
Na koniec główna turystyczna ulica w Wiśle:
Wstępujemy na gofry z bitą śmietaną
A potem już czas wracać do domu.
I to już koniec.
Byle do następnej beskidzkiej wycieczki
Możliwe, że to będzie bardzo niedługo