7. Budapesztański wieczór drugi czyli ... z wizytą u Gellerta
I nie mam tu na myśli Gellert Grindelwald'a, o którym pewnie młodzież pomyślała.
Ot, patrząc na mapę samo się nasunęło, że, skoro już się wyszykowaliśmy
do jutrzejszej podróży, to można by jeszcze spacer od mostu Wolności,
przez most Elżbiety wracając uskutecznić.
A może jeszcze do świętego Gellerta byśmy zajrzeli?
A może do jego groty też byłby czas wstąpić?
Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy.
Miejsce postojowe obok Hotelu Gellert już czekało. Przed nami most Wolności,
trzecia, wybudowana o Łańcuchowym i Małgorzaty, przeprawa przez Dunaj.
333,6 m długości całkowitej, oddany do użytku 4 października 1896r.
W czasie II wojny światowej Szabadság Híd został wysadzony w powietrze,
lecz mimo doznanych uszkodzeń udało się ocalić historyczny element przęsła
w postaci srebrnego nitu wbitego przez ostatniego władcę państwa (cesarza Franciszka Józefa).
Zabytkowy gwóźdź zniknął dopiero w powojennym zamieszaniu przy odbudowie przeprawy,
a i wykonana replika bardzo szybko wymontowana została przez anonimowego miłośnika pamiątek.
Po tym incydencie zdecydowano, że kolejna kopia nie zostanie już zainstalowana.
Na drugim brzegu
Naddunajskim bulwarem przemieszczamy się w kierunku kolejnego mostu.
Otwartego w 1903 roku mostu Elżbiety.
Według mnie, most Elżbiety, pewnie właśnie przez swoją prostotę,
elegancję jest jednym z najpiękniejszych mostów wiszących.
Ponieważ Dunaj, w miejscu, które wybrano na jego budowę, jest najwęższy w całym mieście,
w związku z czym budowa mostu wiszącego, bez filaru podtrzymującego,
który zahamował by ruch na rzece, mimo, że najdroższa, nasuwała się sama.
Ogólnie most jest wybudowany w miejscu, nazwijmy to, nieodpowiednim.
Po stronie Pesztu wylot mostu praktycznie zahacza o zabytkową świątynię (jedną z najstarszych w mieście),
podczas gdy po stronie Budy kierowców wita lita, kamienna ściana wzgórza,
zmuszając do gwałtownych manewrów pod dużym kątem.
Pewne światło na te okoliczność może rzucic fakt, że w 1897r. właścicielem nieatrakcyjnej miejskiej parceli
u stóp Góry Gellérta był jeden z miejskich radnych, posiadających bezpośredni wpływ na decyzję o ostatecznej lokalizacji nowego mostu.
Wiedząc, że w przypadku decyzji o budowie wartość parceli wzrośnie wielokrotnie,
postanowił skorzystać z rysującej się perspektywy szybkiego i pewnego zarobku.
Część spodziewanych zysków zaoferował do podziału innemu radnemu i inżynierom,
by poparli jego propozycję, i niekorzystna dla miasta lokalizacja mostu została przegłosowana.
Gdy cała sprawa wyszła na jaw, działki były już sprzedane, a przeprawa gotowa,
dlatego postępowanie i zarzuty o korupcję po cichu umorzono.
Kwestia rozwiązania dróg dojazdowych w dobie, gdy ruch kołowy generowały głównie wozy
ciągnięte przez konie, nie nastręczała wówczas większych trudności.
Obecnie oglądany most w znaczącym stopniu odbiega od oryginału zniszczonego w czasie wojny.
Przede wszystkim nowa przeprawa musiała uwzględniać wzmożony ruch samochodowy,
co bardzo komplikowało kwestię wytyczenia bezpiecznych dróg dojazdowych do mostu, w szczególności po stronie Budy.
Po stronie Pesztu kłopotem okazały się Ratusz Miejski i Kościół Parafialny, które znajdowały się
dokładnie na trasie planowanej rampy zjazdowej.
Szersza, a zatem i cięższa konstrukcja budowli musiała być wisząca, by zapewnić żeglugę po Dunaju,
podczas gdy kamieniste podłoże zachodniego nabrzeża, poprzecinane podziemnymi ciekami i termami,
tworzyło skrajnie niekorzystne warunki do budowy podpór o pożądanej wytrzymałości.
Co gorsza - przesunięcie całej konstrukcji w stosunku do pierwotnej było niemożliwe,
gdyż miasta dźwigającego się powoli ze zniszczeń wojennych i rewolucyjnych,
zwyczajnie nie było stać na usunięcie ruin starego mostu i postawienie nowego całkowicie od podstaw.
Tymczasem zachowane fragmenty nadawały się jeszcze do wykorzystania.
Prace prowadzono w latach 1961-64 według projektu Pála Sávolya.
Choć zdecydowanie można go było zaliczyć do grona nowoczesnych, nowatorskich konstrukcji,
nie był pozbawiony wad. Heksagonalne w przekroju stalowe liny,
złożone ze splecionych ze sobą stalowych włókien o zróżnicowanej średnicy,
nie były w stanie poradzić sobie z obciążeniami powodowanymi przez ruch ciężkich samochodów ciężarowych
i regularnie kursujące po moście tramwaje. W związku z niepokojącymi pęknięciami,
jakie zaczęły pojawiać się na murowanych częściach przeprawy, zdecydowano się
wycofać wszystkie ciężkie pojazdy (w 1972 r.), a po zdemontowaniu torów
- w ich miejsce dobudować po jednym dodatkowym pasie dla samochodów w obu kierunkach.
Dbałość o utrzymanie mostu w dobrej kondycji wyraźnie widoczna jest również obecnie
- prawdopodobnie dlatego, że właśnie z niego korzystają pojazdy rządowe w czasie obsługi gości zagranicznych
przyjeżdżających na Węgry w ramach oficjalnych delegacji.