Krótki odcinek o pogodzie
Każdy wie, do czego służą rozmowy o pogodzie. Wiadomo, że jak nie wiadomo
co powiedzieć, zawsze pozostaje wygodna pogadanka o tym, że słońce świeci albo nie świeci... a mogłoby
. Z pomocą konwersacyjną przychodzą nam też chmury: czy to deszczowe, czy takie, którym opad raczej nie grozi. Nadwątloną sytuację towarzyską często ratuje rozmowa na temat wysokości temperatury powietrza. Zresztą - co ja tam będę Wam gadała. Sami przecież wiecie, jak to jest z rozmowami o pogodzie
Jednak tym razem będzie inaczej
Jako rzeczowa i dbająca o szczegóły relacjonistka czuję się wręcz w obowiązku o tej pogodzie z Wami porozmawiać. Niby temat banalny i oczywisty, no bo jaka ma być pogoda latem w Portugalii, przecież nie chłodna i deszczowa
I właśnie tu tkwi ten diabeł, co szczegóły sobie umiłował
Zasada jest prosta - im bardziej na południe kraju tym upalniej i słoneczniej. Natomiast na północy bywa różnie, bo w dzień rozgrzewać Was będzie przepiękne słońce, ale już pod wieczór zimny wiatr od oceanu sprawi, że zaczniecie myśleć o czymś cieplejszym do ubrania, a w nocy chłód, wilgoć, pojawiające się mgły, a czasem i deszcz, sprawią, że dokładniej zamkniecie śpiwór (to oczywiście wersja dla kempingowców
wersji dla budynkowców nie przetestowałam, więc nie wiem
).
Dlaczego ja o tym w ogóle piszę? Przed wyjazdem kilkakrotnie gdzieś czytałam, że z tą pogodą na północy bywa różnie (nawet sama Ula ostrzegała
). Niestety - w moim idealnym planie
jeszcze bardziej idealnych wakacji nie było miejsca na letni chłodek. Reprezentując taki oto sposób myślenia,:
nieee, na pewno będzie ciepło ograniczyłam zapakowanie ciepłych rzeczy do minimalnego minimum, bo
przecież i tak się nie przydadzą Jak się już domyślacie, pogoda była właśnie taka, jaką przewidywali bardziej doświadczeni. Natomiast ja już w pierwszej chwili, kiedy poczułam nadciągający wieczorny oceaniczny chłód, przeklęłam moment, w którym podjęłam decyzję o zabraniu tylko jednej pary butów i to w dodatku mocno letnich
Ale to wiadomo nie od dziś - człowiek uczy się na błędach, dlatego Wam proponuję - uczcie się na moich
No ale teraz mamy piękny słoneczny ranek, po wczorajszych dwudniowych porciakowych spacerach przydałoby się jakieś błogie lenistwo, a że jeszcze nie odwiedziliśmy najbliższej okolicy i plaż w okolicach kempingu... Wniosek nasuwał się jeden
Dzisiaj błogie, boskie lenistwo w jak najbardziej hipopotamowym stylu na jednej z piaszczystych i wietrznych plaż Villa Nova de Gaia.
I tu znowu zanosi się na małą dygresję
Muszę zboczyć z tematu, by uprzejmie Wam donieść
że większość kempingów w Portugalii, a na pewno te Orbituru, nie leżą bezpośrednio nad brzegiem Atlantyku. Zazwyczaj jest to odległość od 0,5km do... ? Koniec dygresji
Wracamy do głównego toku narracji
Nasz kemping leżał poniżej kilometra od oceanu. Okazało się, że cała miejscowość, w której byliśmy, rozciąga się wzdłuż piaszczystego brzegu wybrzeża. Wzdłuż także biegła jedna z głównych ulic miasta, którą od plaż oddzielały dość rozległe piaszczyste wydmy. Villa Nova de Gaia nie można określić mianem kurortu, bo nie ma tam takiej mocno turystycznej infrastruktury, która dane miejsca zasłania różnego rodzaju kramami, straganami, budami, stolikami, parasolami, czyli tym wszystkim, czym kurorty się charakteryzują. W miasteczku oprócz domów - tych nowych i starych, w których mieszkają tambylcy, są głównie szerokie, piaszczyste i niezbyt ludne plaże
Ciekawe jest to, że na wydmach zbudowano drewnianą kładkę, która kilka kilometrów ciągnie się wzdłuż plaż. Podobno można nią dojść w bliskie okolice Porto. Co prawda nie sprawdziliśmy tej informacji, ale nasze plażowanie zaczęliśmy właśnie od "kładkowego" spaceru. Powód był prosty - trzeba było najpierw Maluchy gdzieś wybiegać
żeby potem na plaży dorośli mogli pielęgnować leniwy stan hipopotamienia. W przeciwnym razie niewyładowana energia naszych dzieci dałaby nam nieźle popalić
Spacerujemy kładką:
Okazuje się, że na wydmach co jakiś czas, w dużych odstępach od siebie, usytuowane są place zabaw (oczywiście obowiązkowo parkowaliśmy tam na chwil parę) a także takie restauracjo-bary, w których najpierw na kawkę zaparkowaliśmy, a później trzeba było na obiad się zatrzymać, bo przecież już wiecie, że Portugalczycy o dziwnych
porach jedzą
ale nie wiecie, że nasze ciała zdecydowanie zaczęły żyć portugalskim rytmem żywieniowym i koło 13tej dopadła nas obłąkańcza i psychopatyczna myśl (przyznaję, że jednocześnie bardzo miła
) o obowiązkowym napełnieniu żołądków. Nasze dzieci oczywiście żadna psychopatyczna myśl nie dopadła
ale wiecie jak to jest - rodzice od tego są, żeby czasem za dzieci pomyśleć
Tym razem na kulinarne szaleństwo trafiliśmy tu:
Do wejścia zachęciła nas duża liczba jedzących - a raczej kończących jeść
Portugalczyków. Jak już dostaliśmy obiadek, zrozumieliśmy dlaczego to miejsce jest tak gwarne, w przeciwieństwie do kilku innych mijanych przez nas pustawych restauracji. Tutaj, za stosunkowo małe jak na Portugalię pieniądze, dostaliśmy prawie że domowy obiadek
składający się z typowej dla nich zupy jarzynowej (przecieranej, o konsystencji gęstego kremu), smażonych świeżych rybek, do których tradycyjnie podaje się gotowane ziemniaki i ryż jednocześnie, a także gulaszu mięsno-muszelkowego
(Ja Was mocno przepraszam, że tak zanudzam opowieściami o jedzeniu, ale dla nas jedną z przyjemności wakacyjnych jest właśnie zaglądanie do garnków innym kulturom
)
Dodam tylko, że był to nasz najtańszy posiłek podczas całych wakacji. Za dwa zestawy
ementa turistica, czyli trzydaniowych zestawów obiadowych z napojami i kawą, którymi najedliśmy się we czwórkę, zapłaciliśmy 21E.
A oto nasz obiadek - choć raczej powinnam napisać Tymek jedzący obiadek:
I Maja, która wbrew pozorom wcale nie jadła, i generalnie miała w nosie to, że w Portugalii o tej porze się powinno zjeść obiad
Natomiast na hasło
robimy zdjęcie fachowo do niego pozowała
Niestety, tylko pozowała
No... z pełnym brzuchem to my możemy na plażę wędrować
Tak jak już wcześniej pisałam plaże w Villa Nova de Gaia są szerokie, piaszczyste, niezbyt ludne i w dodatku mają widok na Atlantyk
Widać to na zdjęciach:
Ale nie pisałam, że mimo całego uroku tamtych plaż, mają one jedną wadę
mianowicie nie da się w tym ich oceanie popływać
albo ze względu na temperaturę, która nawet największych temperaturowych twardzieli dość szybko z wody wyciąga, albo ze względu na ogromniaste fale, które piękne są... oj, piękne
i można na nie patrzeć, patrzeć i się zapatrzeć
ale raczej nie należy do nich wchodzić (no chyba, że w piance i z taką specjalną deską pod pachą
)
I jeszcze jedna uwaga odnośnie portugalskich plaż jest taka, że one to czyste są - powiedziałabym, że nawet bardzo
Wydaje mi się (ale zastrzegam - jest to moja prywatna teoria życiowa
) że wynika to z kultury osobistej Portugalczyków, którzy nie tylko śmieci zabierają za sobą (podpatrzyłam
) ale nawet mają specjalne, w kształcie rożka, plastikowe popielniczki plażowe (też podpatrzyłam
), które można kupić w sklepach z akcesoriami do opalania, lub też wypożyczyć (ale to dotyczy plaż tych bardziej zagospodarowanych)
Na zakończenie należałoby wrócić do tematu, czyli do rozmowy o pogodzie
Nie dajcie się zwieźć pogodzie na plaży
kiedy zamiast palącego słońca czujecie miły powiew oceanicznego wiatru, przez co wydaje się ono
wcale nie grzać, wcale nie opalać . W wyniku takiej mylnej oceny sytuacji pogodowej w godzinach wieczornych poranny plażowicz bardziej przypomina skwarkę a nie kogoś z gatunku homo sapiens