Dzień czwarty ( Istambuł i przejazd do Goreme)
w sumie 930 km ( prawie 19 godzin) , w tym trzy godziny kąpiel i plażowanie nad Morzem czarnym
Stambuł - Goreme
Rano pobudka , na śniadanie jajeczko ,pakowanie rzeczy do samochodu i ostatni wyskok na Stambuł , na dziś w planie tylko Hagia Sophia. Po zwiedzeniu (warto zobaczyć) około godziny 10-tej opuszczamy Stambuł , jedziemy do Kapadocji , konkretnie Goreme. Aby nie przybyć do Goreme za wcześnie postanawiamy zwiedzić jakiś odcinek Morza Czarnego po drodze, decyzja pada , Akcakoca-Eregli. Chcieliśmy zobaczyć chociaż kawałek tego wybrzeża , ponieważ nigdy tam jeszcze nie byliśmy. i tu wielkie rozczarowanie( lecz to nasza subiektywna ocena) . Brud , drogi w modernizacji, brak infrastuktury turystycznej .Zdecydowaliśmy się jednak na dwugodzinne plażowanie i kąpiel , przypomniał nam sie odrazu nasz Bałtyk z tym że woda cieplejsza a na plaży brudniej. Kiszki zagrały nam marsza i postanawiamy coś zjeść . Lecz dopiero po przejechaniu około 40 km , nareszcie po drugiej stronie jezdni widzimy Restaurant. Zawracamy i podjeżdżamy , lokal taki sobie , stolików na 150-200 osób , ale żadnych klientów. Przyczajeni wchodzimy do środka i tu naraz wyskakuje cała obsługa włącznie z kucharzami , chyba z 8 osób! No to co ? Du ju spik inglisz? a wszyscy ucieczka do kuchni.Po chwili wychodzi chyba szef czy kierownik i mówi do nas coś tam po turecku ( ajlalabajla,ajlalabajla) .
Na szczęscie znajdujemy menu na jednym ze stolików (bez cen) i językiem obrazkowym dogadujemy się ,ulga. Jak sie później okazało obiad był smaczny i tanio. Po obiadku postanawiamy opuścić Morze Czarne i wybieramy skrót do autostrady na Ankarę przez Devrek , wg mapy papierowej bo Automapa kierowała nas na Zungulak a to był spory kawałek. I tu zonk - 60-cio kilometrowy , kręty, górski odcinek pokonaliśmy przez 3 godziny.Na dodatek dziurawy asfalt był posypany świeżo - drobnym tłuczniem , masakra! Po dotarciu do autostrady już lepiej.O godzinie 4-tej nad ranem zatrzymaliśmy się , aby rozprostować kości i napić się kawy. Bylo to około 30 km przed Goreme.Jesteśmy na pustkowiu , ciemno, cicho delektujemy sie kawką i widokiem gwieździstego nieba , aż tu naraz z przeciwnej strony nadjeżdża powoli samochód. Mija nas powoli , po chwili zawraca i podjeżdża do nas. Stoimy jak wryci prawie nas... w gaciach , opuszczają szybę i coś tam ( ajlabalajla,ajlabalajla) Ja strzelam szybko No,No,No evrything ok!
I czekamy kilka sekund , ufff ulga , odjeżdżają! Szybko wsiadamy do samochodu i guma do Goreme!
Później tak na spokojnie przemyśleliśmy tą sytuację i wywnioskowaliśmy że oni grzecznie podjechali i spytali czy nie trzeba w czymś pomóc , a myśmy spanikowali!
o 4:30 dotarliśmy do Goreme , zaparkowaliśmy w centrum i drzemka . Około godziny 6-tej obudziły nas startujące balony , więc kawka i udaliśmy się spacerkiem w poszukiwaniu kwaterki!
c.d.n wkrótce!
kilka fotek
Hagia Sophia
żegnaj Europo , witaj Azjo
Morze Czarne ( pusto,cicho i nie zaciekawie)
mapa
kąpiel w okolicy Akcakoca
obiadek ( dobry i tanio)
przerwa na faję w drodze do Kapadocji
no nareszcie
drzemiąc nad ranem w samochodzie w Goreme ....obudziły nas balony
to tyle narazie , w tej chwili jesteśmy w Olympos jest godzina 19
29.08.10 , jutro wyjeżdżamy do Pamukkale!
Pozdro!