Elizasz napisał(a):Wróciłam ze swojego wypoczynku, czas zasiąść ponownie do Twojej relacji
Eliza, witaj po wakacjach. Zapraszam na ciąg dalszy
Leszek Skupin napisał(a):ja cież.... ale mam historię do przeczytania już może niedługo sobie klapnę na tyłku i coś poczytam a na razie zaznaczam, że będę
Leszek, fajnie, że już jesteś!
(Chociaż Tobie jest pewnie mniej fajnie
). Miło mi, że tu zaglądnąłeś
Ale pamiętaj, że ja czekam też na Twoją relację
janusz.w. napisał(a):Poszukiwania kempingu 'spełniającego kryteria' i nas często wykańcza
, najgorsze jest to, że pochłania bardzo cenny urlopowy czas
Janusz, cieszę się, że mnie rozumiesz i też znasz "ten ból"
Bo już czasem sobie myślę, że wychodzę na jakąś koszmarnie marudną babę, która sama nie wie, czego chce
Uspokoiłeś mnie trochę, że może nie jest aż TAK źle
kkra napisał(a):wychodzi, ze jednak nie jestem uważny czytelnik, ciągle jestem w rozjazdach i nie ogarniam jeszcze wszystkiego:)
Spokojnie, to taki żarcik był z mojej strony
Wcale się nie dziwię, że "nie ogarniasz", bo ja też mam z tym duże problemy
Taki wysyp relacji, że można się pogubić!
CinnamonGirl napisał(a):ja tam lubię jak się rozpisujesz
No to jedziemy dalej!
17 lipca - sobota: W poszukiwaniu campingu
I znowu wtopa, bo nie mamy planu B. Byłam pewna, że któryś z trzech campigów w Žuljanie przypadnie nam do gustu....
Przypominam sobie, że czytałam o campie w Trsteniku (nawet w tamtym roku, jak wracaliśmy z Korculi, widziałam tablicę kierującą na camp "Perla"). To przynajmniej niedaleko! Zjeżdżamy do Trstenika i rozglądamy się na wszystkie strony. Nigdzie nie widać żadnych tabliczek naprowadzających, ta, którą pamiętam, znajdująca się przy zjeździe do miejscowości, też dziwnym trafem zniknęła.
Jedziemy do "centrum", na nabrzeże. (Miejscowość robi na nas dobre wrażenie.) Tam zaczepiam, opalającą się przed jednym z domów, dziewczynę. Mówi, że, z tego, co się orientuje, jest camping na początku Trstenika, po zjeździe do miejscowości trzeba trochę odbić w lewo, w stronę dużego, białego domu, który nam pokazuje.
"Ale nie spodoba się tam Wam, będziecie rozczarowani" - dodaje po chwili. Wróżka jakaś czy coś?
Czy ja wyglądam na taką wybredną?
Jedziemy w okolice wskazanego domu. Przed nim, na małym parkingu, grupka żywo dyskutujących Chorwatów. Przerywam im nieśmiało i pytam, czy tu, gdzieś w okolicy, jest camping. Jedna z pań stanowczo odpowiada: "No camping".
Hmm, to chyba znaczy, że campu tu nie ma. Był i się zmył. Co się stało, nie wiadomo, ale raczej dalsze poszukiwania byłby bezcelowe.
I co my teraz zrobimy? Gdzie będziemy szukać noclegu?
Przypominają mi się tablice kierujące na camping "Vrela" w Brijeście. Jedziemy!
Znowu przez Drače. Ta miejscowość to będzie nasze "przekleństwo", tyle razy będziemy przez nią dzisiaj przejeżdżać. Jakoś to nas wyjątkowo denerwuje, że ciągle musimy przejeżdżać prze Drače, sama nie wiem, dlaczego
Brijesta jest oddalona od głównej pelješkiej drogi o jakieś 8 kilometrów, ale dojazd strasznie nam się dłuży. Mamy wrażenie, że jedziemy na koniec świata. A do tego jeszcze upał robi się nieznośny, termometr w Fabiaku pokazuje już 36 stopni!
Wreszcie jest! Wjeżdżamy do Brijesty. Znak: camping "Vrela" - 300 metrów. Podjeżdżamy pod bramę. Mały plac, a na nim kilka camperów. Jakaś pani woła nas z plaży, pyta, czy mówimy po angielsku, a potem tłumaczy, że to, co widzimy to część dla przyczep i camperów właśnie. Jak mamy namiot, to musimy podjechać kawałek dróżką w górę. To w zasadzie inny camping, jakoś inaczej się nazywał (nie pamiętam jak), ale położony tuż obok tego pierwszego. I jak się okazuje, również tuż obok cmentarza
No dobra, ten cmentarz bym jeszcze przeżyła! Naprawdę!
Ale pusto tu i głucho! Bylibyśmy jedyni na tym polu, które zresztą prezentuje się całkiem, całkiem:
Nowe toalety i ubikacje, w większości bez drzwi
(to dopiero hard core
), bo te stoją obok i suszą się po malowaniu
Ale jak byśmy byli sami na campie, to po co nam drzwi do ubikacji
Muszę to przemyśleć! Siadam w cieniu oliwki i biję się z myślami. Z jednej strony mam już dość poszukiwania campingu w takim upale, a tutaj przecież jest całkiem przyzwoicie. Z drugiej zaś strony, Brijesta jako miejscowość nie spełnia drugiego warunku (z priorytetów wymienionych w poprzednim odcinku), czyli jest malutką mieściną bez żadnych wieczornych atrakcji. Nie ma tu ani konoby, ani pizzerii, ba, nie ma nawet sklepu spożywczego (pewnie rano przyjeżdża piekarnia).
Nagle podnoszę się w nagłym olśnieniu: Trpanj! To jest to, czego szukamy. Miejscowość w sam raz, nie za duża, nie za mała. No i coś mi tam świta, że camping "Vrila" ("Vrila" - "Vrela", zgłupieć normalnie można!) ma ładną plażę i leży niedaleko "centrum". No to w drogę! W najgorszym wypadku
będzie Divna albo Duba.
Po raz kolejny mijamy Drače
i wszystkie inne, dobrze znane miejscowości. Pelješac jest cudny, ale tego dnia wcale tego nie widzę. Mam dosyć tej drogi, w nieklimatyzowanym aucie, z narastającym zmęczeniem i ...głodem
Wreszcie jest - piękna "skalna brama", przez którą wjeżdżamy do Trpanja:
Dojeżdżamy do campingu "Vrila". Wygląda na to, że do miasteczka niedaleko, jakieś 1,5 kilometra. Plaża piękna, nawet palmy są
Oby tylko było dla nas miejsce!
Dojeżdżamy drogą prowadzącą wzdłuż plaży do recepcji. Tam łapiemy bardzo zaganianą panią, która jednocześnie wskazuje miejsca kilku różnym przybyłym grupkom turystów (no tak, jest sobota!). Jak się potem dowiedzieliśmy, ta pani to Niemka, od wielu lat mieszkająca w Chorwacji; mówi kilkoma językami, jest sympatyczna, chociaż ma dosyć specyficzne poczucie humoru, ale o tym później
"Nie ma problemu z miejscami" - mówi nam.
"Aaa, no chyba, że chcecie prąd..." - dłuższa chwila namysłu i pędzi gdzieś... My za nią, truchtem przez camping
Pokazuje nam plac, trochę mało miejsca, ale jak się przesunie kable z prądem sąsiada i umieści je z drugiej strony kwietnika, to już jakby lepiej
OK, rozbijamy się! Otwieramy piwo i zaczynamy rozstawiać namiot.
Idę zobaczyć, gdzie są kibelki. Dłuuuga to droga. Hmm, dziwna sprawa, taki duży camping i tylko jeden budynek toalet?! Niestety taka jest prawda! A my, rozbici na samym początku campu, mamy do kibelka jakieś 5 minut. Normalnie można nie zdążyć
Nawet nie sprawdzam, w jakim stanie są te toalety (i tak tu zostajemy!), bo właśnie udało mi się wypatrzyć idealne miejsce na nasz namiot
Niedaleko sanitariatów (ale też oczywiście niezbyt blisko
), całe zacienione (chyba jedyne całkowicie zacienione stanowisko na tym campingu!), małe, intymne, w sam raz na jeden namiot i samochód. Pędzę więc szybko, żeby powstrzymać męża przed dalszym rozbijaniem namiotu. Niestety zdążył już prawie postawić nasz "domek" (i wypić całe piwo!
)
Wyjaśniam, jak sprawa wygląda i pytam, czy mój szanowny małżonek zamierza odbywać długie przechadzki do kibelka, czy też woli się przenieść jeszcze teraz, póki nie rozstawił namiotu (hmm... hmm...).
Chyba nie daję mu wielkiego wyboru... Niezbyt jest zadowolony, ale zbiera "zabawki"
i zaczynamy się przenosić.
Nowe miejsce wzbudza jego entuzjazm
Ale pojawia się kolejny problem: odległość skrzynki z prądem! Mimo że mamy przedłużacz 25 metrowy, okazuje się on niewystarczający
I tu z pomocą przychodzi nam Pani Niemka - gospodyni campingu. Sama proponuje, że pożyczy nam jeszcze jeden, który połączymy z tym naszym.
Tak też robimy! I już możemy się rozkładać na nowym miejscu
Ale się tu wyśpimy - cieszę się, bo słońce nie będzie nam rano "przeszkadzać"
Namiot stawiamy raz, dwa. Wyjmujemy stolik i jedno krzesło (za mało się rozgościliśmy, to był nasz błąd!), a samochód, stojący kawałek dalej, zamierzamy przestawić, jak wrócimy z plaży.
Teraz bowiem nadszedł długo oczekiwany moment kąpieli w Jadranie
Po takim strasznie męczącym dniu należy nam się ukojenie...
Jest cudownie! Nie chce mi się wychodzić z wody.
Potem jeszcze kładziemy się na karimatach i kontemplujemy piękne widoki.
Fotki z "rajskiej plaży":
Droga oddzielająca plażę od campingu:
Palmy są wszechobecne, nie tylko na plaży, ale również na terenie campu:
Żyć, nie umierać!
Po jakiejś godzinie wracamy zrelaksowani, myśląc z przyjemnością o naszym cudownie schowanym zakątku na campingu. Jeszcze parę kroków i ....ogarnia mnie wściekłość
Ale o tym, co zastaliśmy po powrocie z plaży, w następnym odcinku
A co, trzeba stopniować napięcie
I znowu tak wyszło, że się rozpisałam
Mam nadzieję, że dotarliście ze mną od początku odcinka aż tutaj... Bo tym razem było mało obrazków
Pozdrawiam serdecznie wszystkich Czytelników