Witaj,
Januszu Dziękuję za piosenkę
10 lipca - sobota : Pierwsza na Pelješcu morska wyprawa
W nocy "dopada" nas bora. Na szczęście drzewa i tarasy nad nami zatrzymują część powiewów i tylko trochę szarpie namiotem
Śpimy dosyć długo jak na chorwackie warunki, bo do 9:00. Jest to możliwe, bo mamy fajne miejsce pod drzewkiem.
A oto nasza miejscówka i cały bałagan
:
Tutaj fragment tarasu bez samochodu i trochę posprzątany "majdan" ( to przed przyjazdem
Aldonki, ale nie uprzedzajmy
):
Wstaję pierwsza, chwytam aparat i idę focić nad morze.
Z plaży roztacza się taki widok:
Mała żwirkowa plaża:
Kawałek dalej są fajne półki skalne (i tu, jak się później okazało, jest rewelacyjne życie podwodne):
Rzut oka na camping, z plaży:
Jak widzicie, miejsca są ułożone tarasowato. Zjazd w dół jest bardzo stromy, nie da się zostawić auta na ręcznym, bo się stacza
Cieszymy się, że mamy samochód przy namiocie, chociaż wjechać na nasz tarasik nie jest łatwo.
Rozumiemy, że fakt, iż auta stoją na parkingu powyżej jest podyktowany względami bezpieczeństwa (nie tylko kwestią organizacyjną). Na szczęście mój mąż (pochwalę go trochę, a niech ma
) jest dobrym kierowcą
Po śniadanku pompujemy naszego Challengera i wyruszamy w pierwszą na Pelješcu morską wyprawę
Płyniemy na wschód od campu, w stronę Borje i Podobuče.
Od razu rzuca się w oczy, jak skaliste i niedostępne jest wybrzeże w tym rejonie:
Pewnie musi być super życie podwodne. Ale, mimo najszczerszych chęci, plażować tutaj nam się nie uda.
Im dalej płyniemy, tym bardziej malowniczo się robi. Mijamy piękne groty:
a nawet wspaniały "łuk triumfalny"
:
Znane już zdjęcie z "zajawki" relacji
:
Powoli zaczynają nas boleć ręce (wczoraj mieliśmy przerwę w wiosłowaniu
) I jak na zawołanie, dopływamy do małej zatoczki, która znajduje się na początku miejscowości Borje:
Challenger zakotwiczony w zatoczce:
Wychodzimy na brzeg. Niestety sporo tu uciążliwych much i os. Wchodzimy więc do wody. Ale nie jest łatwo się zanurzyć. Nocna bora skutecznie przemieszała wodę w Jadranie. Dodatkowo wyczuwamy jakieś zimne prądy - to wypływająca w tym miejscu, spod skał, słodka woda. Pływanie w takiej lodówie to nic przyjemnego. Owady nie dają nam zbyt długo przeschnąć na słońcu
Decyzja: wracamy!
Pierwsza na Pelješcu morska wyprawa nie była szczególnie długa. Zimna woda niestety udaremniła nasze próby snurkowania i kąpieli. Wymyślamy, że po drugiej stronie półwyspu, od strony lądu, morze powinno być trochę cieplejsze. Postanawiamy więc jechać na Divną
Ale o tym w następnym odcinku