Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Korsyka: góry, wąwozy, klify, megality

Francja produkuje ponad 1 500 rodzajów serów. Francuzi są odpowiedzialni za stworzenie metrycznego systemu miar i wag w 1793 roku. Francja nie jest ojczyzną croissanta - to ciasto pochodzi z Austrii. Kipferl – przodek croissanta, który narodził się w wiedeńskich kawiarniach w XIII wieku – był oryginalnym porannym słodyczem w kształcie półksiężyca.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 05.05.2010 17:21

JacYamaha napisał(a):Coś jednak jest w tych górach...

Niezłe! :) Wiesz może, gdzie to zdjęcie zostało zrobione?

Pozdrawiam,
Wojtek
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 06.05.2010 07:56

Niestety ja nie pomogę - ale Ty nie wiesz?
Dziwne :lol:

Kiedy je zobaczyłem to od razu pomyślałem o Tobie.

Pozdrawiam
Jacek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 06.05.2010 11:16

JacYamaha napisał(a):Niestety ja nie pomogę - ale Ty nie wiesz?

Niestety. :( Gdybym wiedział, to albo już miałbym stamtąd wspomnienia, albo bym planował wypad w tamte strony. ;)
Tak mi to trochę norwesko wygląda. Gorzej, jeśli to gdzieś w bardzo odległej stronie świata...

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 07.05.2010 16:35

Rano wstajemy wcześnie i sprawnie zwijamy namiot. Podchodzimy serio do naszego pierwszego szczytu na Korsyce, który jest zresztą najwyższym szczytem na wyspie. Nie wiemy, jak wygląda trasa i czy nie czają się jakieś problemy - tak na niej, jak i na tym dojeździe, zbadanym tylko na kilkuset pierwszych metrach.

Przed odjazdem z kampingu uwieczniam jeszcze Pięciu Braci w promieniach wschodzącego słońca.

Obrazek

Wyjeżdżamy za bramę i kieruję się w prawo. Zaraz za płotem kampingu zaczyna się ekwilibrystyka. Staram się podjeżdżać do każdej wyrwy w sposób zapamiętany poprzedniego dnia. Samochód przechyla się na każdą stronę, mimo porannego chłodu robi mi się ciepło, gdy mocno kręcę kierownicą na przemian w obie strony. Raz coś mi się nie podoba, cofam i próbuję inaczej pokonać kolejny rów. Może coś poplątałem, ale udaje mi się te kilkaset metrów przejechać bez strat. Ufff...
Dalej jest już łatwiej. Zostawiam za sobą zakręt, do którego dotarłem wieczorem i podjeżdżam długim zakosem w lewo. Widzę, jak ścieżka ze szlakiem odbija od drogi, kierując się na północny zachód. Dojeżdżam do kolejnego ostrego zakrętu i... stop. Oopss... Co mam z tym fantem począć?..

Droga na zakręcie jest szeroka, ale pocięta kilkoma głębokimi rowami. Zatrzymuję się i wychodzę postudiować teren. To tylko kilkanaście metrów, dalej znów widzę przyzwoitą trasę. Zaczynam więc kombinować, przymierzam się to z tej, to z drugiej strony, zastanawiam się, jak przebyć ten kawałek bez szorowania po gruncie. W końcu z jakąś koncepcją zasiadam ponownie za kierownicą. Bea patrzy na mnie uważnie bo nic nie mówię.
- Spróbujemy - uśmiecham się.

Ruszam powoli, najpierw szerokim łukiem omijam jednym bokiem wyrwę, tak że wóz przechyla się mocno na prawy bok. Zaraz jednk kółka łapią wyjazd i jeszcze tylko tył wozu skacze po tej dziurze. Teraz ostro w lewo kierownicą - podskakujemy oboje - i szybkie zawracanie steru w przeciwną stronę. Lewe koło zagłębia się w dziurę, ale zaraz wóz wyskakuje znów na drogę. Kolejne dwa, już płytsze rowy i - udało się! Przeszkoda wzięta.
Po chwili mijam miejsce, gdzie szlak przecina drogę i wkrótce dojeżdżam do kolejnej serpentyny. Ta nie jest tak poryta, więc spokojnie robię ostry skręt i... hamulec. Przede mną znów dłuższy odcinek o bardzo bogatej rzeźbie. Nie ma rady - wychodzę na przeszpiegi. Tym razem mam do przejścia dłuższy odcinek, gdyż woda wyrwała podłużnie dziury o głębokości około 40cm. Żebyż jeszcze biegły równo, ale one kręcą co chwila i dołączają do nich czasem boczne, mniejsze parowy. Spaceruję wzdłuż nich kilka minut, kombinuję warianty przejazdu. Nie wygląda to różowo, ale przecież nie mogę zrezygnować.

W końcu wracam, mając zaledwie zarys planu. Tym razem, zamiast uśmiechu, wychodzi mi jakiś grymas, ale Bea nigdy nie skarży się na moje koncepcje trasy. Ruszam z duszą na ramieniu. Najpierw biorę najgłębszy wykrot między koła, starajac się lawirować zgodnie z jego przebiegiem. Jakoś mi to idzie do momentu spotkania z bocznym rowem. Gwałtowne huśtnięcie wozem najpierw w lewo i zaraz w prawo, ale - jest! Przeszedłem! Koło zaczyna mi się zsuwać do głębokiego rowu - naciskam mocniej pedał gazu, odbijam kierownicą, trochę wyskakuję ponad krawędź, ale zaraz opadamy i jest lepiej. Przez bardzo krótką chwilę.
Skośne połączenie podłużnych rowów wyczerpuje moje koncepcje. Próbuję dostosować się do ukształtowania, ale zasadzek jest zbyt wiele. Przód wozu wpada, przechyalmy się na lewą burtę, znów gwałtowne ruchy kierownicą, wyskakuję ponad przeszkodę, silnik zawył - mam dwa kółka w powietrzu. Ale zaraz opadam i do uszu dociera bardzo nieprzyjemny dźwięk - zahaczyłem podwoziem i stanąłem. Nawet nie otwieram drzwi - wiem że wiszę.

Czuję na sobie świdrujące spojrzenie Beaty, ale nie mam ochoty i znastroju do komentowania w jakikolwiek sposób sytuacji. Wrzucam wsteczny bieg i krzywiąc się na nieunikniony dźwięk szorowania podwoziem, cofam około metra i natychmiast skręt kierownicy, jedynka i ostry gaz. Kolejne szuru-buru pod autem, znów huśtawka i... wyskakuję z pułapki. Bez zatrzymywania się dalej szybko kręcę kierownicą i przejeżdżam ostatnie kilka metrów trudnego terenu. Ufff... Spociłem się.

Przeszkoda za mną, przede mną przyzwoita droga. Mijam kolejne przecięcie drogi przez szlak pieszy. No tak, wszystko jasne. Rodacy nie szli drogą gruntową, tylko szlakiem, a to co widzieli - mogli spokojnie zakwalifikować, jako przejezdną drogę. Pan na kampingu wiedział jednak lepiej. Lepiej? Ale - przecież posuwamy się naprzód.
Kolejny zakos. Już drżę na myśl, co mnie na nim czeka. Ale nie - tym razem jest OK. Ponownie przecinam szlak, droga skręca i zaczyna się powtórka z rozrywki. Znów przeorana na długości kilkunastu metrów. Krótki pieszy spacer i zaciskając wargi, ruszam w bój. Jeden przechył, następny, kolejny w drugą stronę, głęboki spad i znów ten zgrzyt w uchu. Ale spodziewałem się tego i tylko docisnąłem pedał gazu. Wóz szoruje tylko przez moment i przeskakuje głęboką przeszkodę. Kolejne nie są już takie straszne i kończy się jedynie na powtarzających się huśtawkach bez zgrzytów podwozia.

Dojeżdżam do rozwidlenia. Chwila zastanowienia i wybieram lewy wariant - jakoś tak prowadzi jakby wyżej. Jeszcze chwila jazdy i wjeżdżamy na szeroki plac, przy którym stoi drewniany budynek.

Obrazek

To Bergerie de Petra Pinzuta. Jest zamknięta, a tuż opodal o tablicę oparty jakiś rower. Nikogo w pobliżu nie widać. Zostają więc na parkingu dwa pojazdy, a my zakładamy plecaki i rozpoczynamy wędrówkę.
Staram się w tej chwili nie myśleć, że po powrocie czeka mnie powtórny przejazd tą drogą.

Obrazek

Po chwili zza pierwszych wzgórz za nami pojawia się na horyzoncie masyw Monte Rotondo.

Obrazek

Znacznie bliżej, bo już po drugiej stronie Le Niolo, bliska Punta Artica.

Obrazek

Idziemy wygodną dróżką pośród zielonych łąk, a nad nimi wyrasta powoli masyw Monte Cinto - króla korsykańskich gór.

Obrazek

Osiągamy łagodny grzbiet, jaki wysyła na wschód Capu di Villa.

Obrazek

W lewo trawki przechodzą stopniowo w przetykany kamieniami teren, zza którego wychylają się już skalne ściany.

Obrazek

Zachwycają nas kolory tych gór. Nie spodziewaliśmy się aż tak bogatej ich gamy. Spore połacie Capu Falu pokryte rdzawymi plamami.

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 07.05.2010 16:39

Ścieżka obniża się i sprowadza nas do dolinki ze schroniskiem l'Erco (l'Ercu). Jest niezagospodarowane, ale dobrze przystosowane dla turystów. Jest wszystko, co potrzebne, a bieżąca woda na zewnątrz.

Obrazek

Wykorzystujemy to miejsce na śniadanie, po czym ruszamy w poprzek dolinki.

Obrazek

Ścieżka gdzieś się zagubiła i staramy się wyszukiwać najdogodniejszy wariant. Tutaj polega on na uniknięciu obszarów porośniętych wyższymi krzaczkami, drapiącymi po łydkach.

Obrazek

Teren stromieje, a po dojściu do pierweszych skał, zaczynamy się kierować skośnie w prawo. Skoro tu nie znaleźliśmy żadnej ścieżki, to może prowadzi ona drugą stroną. Bo mamy nadzieję, że ona w ogóle istnieje!

Obrazek

Pogodę mamy rewelacyjną i głowa kręci się bez ustanku na wszystkie strony - szkoda tracić choćby jednego momentu takich pięknych widoków.

Obrazek

Jakaś napa(r)stnica wskazuje nam kierunek.

Obrazek

Zostawiamy za sobą zielony teren i wkraczamy na piargi. Oczywiście - pod kolorowymi ścianami musi leżeć kolorowy piarg.

Obrazek

Z wolna skalne ściany stają się naszymi najbliższymi sąsiadami.

Obrazek

Pod stopami - w miejsce ruchomych nieco głazów - mamy już twardą i pewną skałę.

Obrazek

Ale wciąż nie udało się natrafić na ścieżkę lub inny oznaczony trakt. A nad naszymi głowami zaczynają się piętrzyć przeszkody...

Obrazek

Pozdrawiam,
Franz
http://wfs.freehost.pl
http://wfs.cba.pl
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 07.05.2010 18:51

Franz napisał(a):.....

Pięęęękny opis podjazdu, droga musiała porządnie zaleźć Ci za skórę skoro rozpisałeś się chyba jak nigdy :wink:

No ale rozumiem już Janusza który nie odważył się nią wjeżdżać..... jej stan musiał być podobny, skoro byliście tam jak rozumiem w odstępie mniej więcej jednego miesiąca....:roll: . Co prawda przy budynku widać sporo śladów samochodowych kół, ale na pewno nie były to ślady pozostawione przez Skody Felicje :wink:

Tak więc gratulacje dla kierowcy, samochodu i .....niemego świadka ich męczarni :wink: :lol: .

Ciekawe ile czasu zajął ten podjazd, Janusz wspomina o 2 godzinach potrzebnych na podejście w to miejsce, jak na ich tempo odcinek musiał być naprawdę spory... Doszukałem się informacji, że różnica wysokości to 500m czyli chyba warto było się pomęczyć i..... podjechać. Mam nadzieję, że zjechać też się uda :cool:

PS Masz rację, masyw z dołu jakoś nie zachwyca urodą :roll: . Ale pustki, zachęcające :)

Pozdrawiam
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 08.05.2010 15:03

kulka53 napisał(a):Pięęęękny opis podjazdu, droga musiała porządnie zaleźć Ci za skórę skoro rozpisałeś się chyba jak nigdy :wink:

W zasadzie, rozpisałem się analogicznie jak w przypadku innych relacji tworzonych nia bieżąco, tzn. na potrzeby tego forum (czyli Patagonii oraz ostatniej części Alp Julijskich). Bo wszystkie pozostałe to tylko komentarze do fotek bądź zapiski z wcześniejszych moich relacji pisanych w moim stylu, czyli skrótowo. ;)
A że tekst zajął spory, ciągły obszar - to dlatego, że nie przetykałem go fotkami, gdyż takowych nie mam. :lol:

Droga rzeczywiście utkwiła mi mocno w pamięci. Mimo że jeździłem różnymi trudnymi traktami (przychodzi mi w tej chwili na myśl dojazd z Pietroasy w rumuński Bihor, do schr.Kamenica - Begovica w bułgarskim Pirinie czy w hercegowiński Prenj), to jednak ta droga pod Monte Cinto była najtrudniejsza.
Kiedyś, na innym forum wspomniałem ogólnie o trudnej drodze z Lozzi i dostałem pytanie, czy była aż tak trudna jak na Sv.Jure w Biokovo. Cóż miałem rzec... Takich dróg jak na Sv.Jure, zdarzyło mi się w życiu przejechać wiele, począwszy od włoskich Alp, przez kilka odcinków w Norwegii, po dziesiątki czy nawet setki kilometrów w Szkocji i Irlandii.
A ta - ta była po prostu trudna.

A że na ogół nie rozpływam się nad dojazdami, traktując je marginalnie, to raz postanowiłem to zmienić. :)

kulka53 napisał(a):Tak więc gratulacje dla kierowcy, samochodu i .....niemego świadka ich męczarni :wink: :lol: .

Dziękujemy. :)
Bea ma niesamowite wręcz zaufanie do mnie, jako do kierowcy. Raz kiedyś się lekko zaniepokoiła, kiedy nie ripostowałem jej uwagi o pięknym kościółku na mijanym wzgórzu. Ale to tylko dlatego, że akurat zapadłem w lekką drzemkę. :lol: 8O Na szczęście pobudka nastąpiła zanim doszło do jakiegoś nieszczęścia. ;)
Ja natomiast w pełni polegam na jej zdolnościach pilotowania mnie i czuję się zwolniony z przygotowania trasy, gdy jedziemy razem.

kulka53 napisał(a):Ciekawe ile czasu zajął ten podjazd, Janusz wspomina o 2 godzinach potrzebnych na podejście w to miejsce, jak na ich tempo odcinek musiał być naprawdę spory... Doszukałem się informacji, że różnica wysokości to 500m czyli chyba warto było się pomęczyć i..... podjechać. Mam nadzieję, że zjechać też się uda :cool:

Mnie zajął ten dojazd 50 minut. Czasowo nie było więc może dużego zysku, ale jednak nogi miały o tyle mniej do roboty.

kulka53 napisał(a):Masz rację, masyw z dołu jakoś nie zachwyca urodą :roll: . Ale pustki, zachęcające :)

Cóż, mnie on się podobał, zwlaszcza od wysokości schroniska l'Erco. Natomiast, inne góry spodobały mi się jeszcze bardziej. :)

Pozdrawiam,
Wojtek
nomad
Cromaniak
Posty: 656
Dołączył(a): 06.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) nomad » 09.05.2010 09:45

Franz napisał(a):
A że na ogół nie rozpływam się nad dojazdami, traktując je marginalnie, to raz postanowiłem to zmienić. :)


A szkoda Wojtek, szkoda, bo super to oddajesz.
Czasem bardzo szczędzisz słów, fakt, najwięcej mówią same zdjęcia.
Po takim opisie wszyscy zastanowią się czy warto tam napierać autem :).

Franz napisał(a):
Bea ma niesamowite wręcz zaufanie do mnie, jako do kierowcy.
Ja natomiast w pełni polegam na jej zdolnościach pilotowania mnie i czuję się zwolniony z przygotowania trasy, gdy jedziemy razem.


Wojtek- proszę przekaż to :).
Bea (przepraszam, jeżeli to zdrobnienie imienia zarezerwowane dla Wojtka) tego też nie powiedziałem wcześniej, więc po paru relacjach mogę to powiedzieć właśnie dzisiaj -Fajny z Was Team :D.

Łączą Was wspólne pasje, to wspaniałe, tak trzymać.

Pozdrawiam Ciebie Bea i Wojtka.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.05.2010 23:45

nomad napisał(a):Po takim opisie wszyscy zastanowią się czy warto tam napierać autem :).

Tak, jak w którymś wątku twierdziłem, że można śmiało podjechać zwykłym wozem pod Maglic na granicy BiH i Czarnogóry, tak tutaj zdecydowanie odradzam nawet kierowcom SUVa. Tylko prawdziwa terenówka nie miałaby problemów.

nomad napisał(a):Fajny z Was Team :D.
Pozdrawiam Ciebie Bea i Wojtka.

:) Dziękuję, przekażę. Team jest na pewno zgrany. 8)

Pozdrawiam,
Wojtek
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 10.05.2010 11:09

Franz napisał(a):do schr.Kamenica - Begovica w bułgarskim Pirinie

Dobrze że sierpień 2009 był w Bułgarii deszczowy :wink: , może oszczędziłem zawieszenie :roll: , a już na pewno trochę stresu :lol:
Franz napisał(a):hercegowiński Prenj

Franz napisał(a):można śmiało podjechać zwykłym wozem pod Maglic

Sorry za lekkie odbieganie od tematu :oops: , ale czy przed wrześniem doczekamy się na relację z Twojej jesiennej BiH?
Bo chętnie bym jeszcze raz przetestował tę drogę pod Maglic :wink: , a skoro nam lato zamiast BiH przyniosło Rumunię to i poczytał co nieco o innych górach w tym kraju...

Pozdrawiam
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 10.05.2010 13:08

Franz napisał(a):
JacYamaha napisał(a):Coś jednak jest w tych górach...

Niezłe! :) Wiesz może, gdzie to zdjęcie zostało zrobione?

A może wiecie coś o tym miejscu?:

Obrazek
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 10.05.2010 14:11

Ale, o które miejsce Ci chodzi?
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 10.05.2010 19:46

weldon napisał(a):A może wiecie coś o tym miejscu?:

Kuszące... ;)
Ale tę panią chyba helikopterem dowieźli. :lol:

Nie mam w tej chwili dostępu do swoich taśm sprzed lat. Może to Prekestolen nad Lysefjord? Chociaż, jakoś mi bardziej strome brzegi po drugiej stronie utkwiły w głowie...

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 10.05.2010 19:58

kulka53 napisał(a):Sorry za lekkie odbieganie od tematu :oops: , ale czy przed wrześniem doczekamy się na relację z Twojej jesiennej BiH?
Bo chętnie bym jeszcze raz przetestował tę drogę pod Maglic :wink: , a skoro nam lato zamiast BiH przyniosło Rumunię to i poczytał co nieco o innych górach w tym kraju...

Wprawdzie zacząłem już moją dłuższą obecność na tym forum, związaną z krajami byłej Jugosławii, bądź ich bezpośrednimi sąsiadami, ale zanim przejdę do jesiennej Bośni i Hercegowiny, chcę opisać (po krótce) lipcową Słowenię z Chorwacją.
Co więcej - Maglic jest ostatnim punktem tamtej przygody, więc tak czy owak, trochę na niego poczekać by trzeba było.
Co jeszcze więcej - zaczyna się sezon. :D Będę więc miał liczne przerwy w zamieszczaniu kolejnych odsłon.

Musiałbym zawiesić na kołku którąś z ciągniętych opowieści i wstawić ten BiH...
Hmm..., to jest do rozważenia. Widzę, że niektórym moim wątkom bardzo spadła oglądalność, więc może się jednak nad tym zastanowię.

Natomiast, jeśli interesuje Cię konkretnie sam dojazd, to o nim i tak za wiele bym nie opowiadał, bo i nie ma o czym. Po kilku niezbyt złośliwych dziurach na samym początku, dalej droga jest wyśmienita. Na samą granicę, gdzie warto zaparkować. Osobiście przejechałem przez zieloną do Czarnogóry, ale daleko się nie zapędziłem, gdyż 300m dalej droga jest już zasypana kamolami.

Pozdrawiam,
Wojtek
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 10.05.2010 20:03

Franz napisał(a):Widzę, że niektórym moim wątkom bardzo spadła oglądalność ...

Bo, na przykład ja, Cię gubię :D

Zrób jakiś jeden spis treści, czy jak, z datami ostatniej aktualizacji,
to sobie człowiek sprawdzi, że coś doszło ...
Ostatnio wpadłem, przypadkiem, na jakąś podróż i ... nie pamiętam i nie moge znaleźć na jaką :evil:


:lol:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Francja - France



cron
Korsyka: góry, wąwozy, klify, megality - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone