Wjeżdżamy na Col de Vergio o wysokości 1477m, po czym zjeżdżamy w rejon o nazwie Le Niolo. Postanawiamy dostosować się do sugestii zawartej w nazwie "leniolo" i trochę się polenić. Skręcamy więc nad brzeg zaporowego jeziora Calacuccia, gdzie piknikujemy, spoglądając jednak z ciekwością na widoczne szczyty - rozległy masyw Monte Cinto oraz charakterystyczny ząb Paglia Orba.
Na fladze Korsyki umieszczona jest głowa Maura przepasana chustą. Otóż... spotkaliśmy tego Maura.
Po uczciwie zapracowanym odpoczynku, podjeżdżamy do Lozzi, położonego nieco na północ od jeziora i meldujemy się na kampingu.
Od razu wypytuję o możliwość podjazdu następnego dnia na odpowiednią wysokość, by móc spokojnie wejść na najwyższy szczyt Korsyki i jeszcze zejść przed zmrokiem. Czytałem o tej możliwości w moim czerwonym przewodniku. Niestety, pan prowadzący kamping twierdzi, że jest to niemożliwe. Droga jest zbyt zniszczona.
Bardzo mnie tym zmartwił, gdyż Monte Cinto rozpoczyna listę naszych górskich celów, a tu od razu kłody pod nogi. Ruszam więc na rekonesans, by się samemu przekonać o jakości ewentualnego dojazdu.
Droga jest faktycznie w fatalnym stanie. Nawet z wyższym zawieszeniem mogę mieć problemy nie do przeskoczenia. Już na samym wstępie przecinają tę drogę koleiny tak głębokie, że staję nad nimi zafrasowany.
Spędzam chyba z pół godziny nad odcinkiem drogi o długości paruset metrów. Kombinuję, jak przy każdej kolejnej przeszkodzie powinienem się ustawić, z której strony spróbować ją zaatakować. Uczę się topografii drogi na pamięć. Nieco dalej droga jest jakby w lepszym stanie. Ale jak ona wygląda wyżej?..
Pstrykam kilka fotek okolicy i wracam do namiotu.
Popijamy piwko, rozważając różne warianty następnego dnia, gdy... dobiega do naszych uszu język polski! Nastawiam słuchy - tak, za płotem wyraźnie toczy się rozmowa krajanów. Wychodzę do nich i lapię języka.
Właśnie wrócili z Monte Cinto. Nie, nie podjeżdżali w górę, szli na piechotę stąd. Ale to młode, jurne chłopaki, silne jak dęby, a pary u nich, jak w starej dobrej lokomotywie. Twierdzą jednak, że wyżej droga jest w przyzwoitym stanie i jesli przejadę te czterysta metrów, to dalej nie będzie kłopotu.
Ufff... to się nazywa Dobra Nowina! Uspokojeni, kończymy ten wieczór przy kolejnych piwkach.
Pozdrawiam,
Franz
http://wfs.freehost.pl
http://wfs.cba.pl