To pierwsza moja (nasza?)relacja, więc mam nadzieję, że zostanie pozytywnie przyjęta
- wakacje od ~25 lipca do ~6 sierpnia 2009
- miejsce: wyspa Brać, wycieczki do Trogiru, Splitu, Bol, trochę po wyspie.
- samochód Fiat Siena, bez klimy
- GPS - nie
- Kwatera bez rezeracji
- Priorytet - PLAŻA, moczenie nóżek w ciepłym morzu + zobaczyć jakieś miasteczko.
- Anty priorytet - disco, balanga, gorzała, itd czyli wakacje z dzieckiem
Warszawa - granica
Jesteśmy trzyosobową rodzinką, nasz synek(zwany czasem Potworem, Stworkiem lub Zwierzakiem) ma 11 lat, my już troszekę więcej.
Chcieliśmy wyjechać gdzieś nad morze, nasz Bałtyk odwiedziliśmy w poprzednie wakacje i doszliśmy do wniosku, że do czasu realnego ocieplenia klimatu, to jest chory pomysł na urlop. Zastanawialiśmy się, Grecja, może Włochy, może Chorwacja? Ale Chorwacja to kraj, z dawnej Yugoslavi, z wojenną przeszłością, kupą niewypałów, min... nie mogliśmy się zdecydować. Nasi znajomi, którzy w okolicy Dubrownika bywali już ze 4 razy, pokazali nam kilka zdjęć z wakacji, wytłumaczyli nam, że w tym kraju jest wszystko Ok., a skoro OK. to Chorwacja !
Z Warszawy wyjechaliśmy późną nocą (lub wczesnym rankiem), musieliśmy odebrać naszego syna z wakacji z dziadkami w Gorcach. Po dopakowaniu gratami dziecka naszej Sieny, po obiadku i po pogaduszkach zmieniliśmy trasę, zamiast na Cieszyn, wybraliśmy inną drogę, wg mapy miało być dość fajnie, nie tak szybko jak na autostradzie ale za to może ciekawiej. Miała być droga 67 na Kezmarok, Poprad i dalej na południe. Granica sprawiała wrażenie wpaniałe, te budynki celników, zadaszone parkingi do czesania samochodów, szlabany... a wszystko to puste i szlabany pootwierane, miły widok Przez pewien czas było wszystko dobrze, aż do blokady drogi i objazdu. Nie wiem o co chodziło, na szosie była zagroda z białoczerwonej dechy i stał policjant. Objazd okazał się koszmarem drogowym. Szerokość szosy na dwa samochody bez lusterek, zakręty często po 180*, wjazdy/zjazdy i nawierzchnia po naprawach, czyli tam gdzie była dziura, robiła się góra. Jechaliśmy tym syfem prawie cztery godziny, co znaczy, że kompletnie się pogubiliśmy. W końcu miałem szczerze dość tłuczenia się po tych zadupiach i wybraliśmy kierunek, który miał być dłuższy, ale droga lepsza - na Presov - Kosice - granica Hungarów. Granicę z Madziarami przejechaliśmy w jakimś maleńkim miasteczku, bez stacji benzynowej.