Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Środziemnomorska 2.5

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 16.02.2010 13:21

.. ale tempo... wczoraj i dzisiaj ;) :)

Miło znów odwiedzić z Wami te miejsca ......fajna TA "objazdówka" :)

Pozdrawiam serdecznie.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 16.02.2010 14:32

9b Stambuł!- Wielki Bazar, Grand Bazar, Kapali Çarşi

Wielki bazar

W szarym kurzu i brudnym błocie
W zimnym deszczu i gęstej mgle
Tłum bez twarzy ciągle krąży
Krzyczy, warczy, liczy, klnie


Nieeee, to KSU! a my, przecież przez Stambuł się przemieszczamy!
Znów ci się kićka. Widzę, że nie da rady, przez Wiki miałem cię przeciągnąć,
ale, jak ty punka z handlem mylisz ...

Obrazek

Istambuł sam w sobie to jeden wielki bazar, ale ten, Kryty (również tak właśnie
bywa zwany) to zadaszona hala targowa, zatłoczona ponad czterema tysiącami stoisk.
Nie jest to, w Turcji, jakiś ewenement, bo w wielu miastach znajdują się zadaszone
(czyli właśnie kryte) targowiska. Jedno z najciekawszych mieści się np. w zielonej Bursie.

No, ale ten akurat, jest najsłynniejszy i największy.

Bazar jest dla muzułmanów sercem miasta, gdzie można zaspokoić wszystkie ważne potrzeby,
nic więc dziwnego, że bazar w sercu Istambułu, rozwijał się dynamicznie juz od momentu podboju
w 1453 przez Mehmeta Zdobywcę.

Obrazek

Z początku był to mały, murowany budynek targowy zwany bedestenem, ale szybko rozrósł się,
zajmując coraz większą powierzchnię miasta. Obecnie gmach Krytego Bazaru stanowi centrum
całej dzielnicy handlowej, właściwe "miasta", składającego się z labiryntu ulic i zaułków.

Obrazek

Najstarsza część Bazaru to wspominany już wcześniej bedesten, leżący w samym centrum
i będący ośrodkiem sprzedaży najdroższych kobierców, antyków, biżuterii i zdobionych wydań Koranu.

Obrazek

Obrazek

Cały teren Bazaru obejmuje około 200 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni, przeszło 4 tysiące sklepów
i kramów, wiele kilometrów ulic oraz meczety, banki, posterunki policji, warsztaty rzemieślnicze, studnie,
fontanny i restauracje.

Obrazek

Całe szczęście, że poszczególne uliczki są dość dobrze opisane, a większość z nich posiada swoje własne nazwy.
W przypadku zagubienia się w plątaninie uliczek zawsze warto starać się odnaleźć jeden z większych traktów
komunikacyjnych. Warto tu z mapą przyjść, no i kompas mieć, oczywiście. A tak na poważnie, to,
jakbyście się zgubili, to idźcie przed siebie. Prędzej, czy później dojdziecie do jakiejś bramy prowadzącej
na zewnątrz, a tam już zlokalizujecie swoje położenie.

Obrazek

Co można kupić? Wszystko! No, może nie samochody, chociaż, kto wie? Z katalogu? Mieszkania i chałupy
można było, więc czemu nie samochody czy łódki, natomiast na pewno to dywany, wyroby jubilerskie
oraz ubrania, w tym wiele podróbek znanych marek. Antyki, ceramikę, wyroby skórzane, obuwie, meble,
wyroby z alabastru, miedzi, cyny, jedwabie, lampy, fajki z pianki morskiej oraz pamiątki dla turystów.
No i oczywiście tysiące innych wyrobów. Zresztą popatrz:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trochę mnie niektóre miejsca zaniepokoiły

Obrazek

ale, minąwszy je, w razie czego biegiem (no dobra, ja biegłem, trzymając się, w razie czego za ...,
dziewczyny przeszły), zanurzyliśmy się w szał zakupów, oglądania i targowania.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Godzina (?) na bazarze minęła jak z bicza trzasł. Pomału, a właściwie, gonieni nawoływaniem grupy,
szybko, kierujemy się do wyjścia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czas goni, a przed nami kolejny etap zwiedzania (bicia rekordu chyba?), miasta.

Przed nami królowa meczetów - Hagia Sophia

Obrazek
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 16.02.2010 15:59

9c Stambuł!- Hagia Sophia

Nie wspomniałem ci, że, jak wstaliśmy, to przeżyliśmy szok.
Nad miastem, w nocy przeszła burza. Temperatura spadła do 22 stopni,
a my - zamarzliśmy. W dodatku ta duchota. Niby zrobiło się zimno, ale nie było czym oddychać.
Jeszcze jak chodziliśmy po bazarze, to chmury nadal zasłaniały niebo, ale już jak szliśmy
do Hagii, nieśmiało zaczęło wyłaniać się słońce.

Znów, dość szybko, zaczęliśmy przedzierać się ulicami Stambułu,
kierując się na widoczne w oddali znajome, czerwone mury.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po drodze musieliśmy jeszcze zgarnąć umówiona Panią Przewodnik - autochtonkę. Bez tego, ani rusz.
Tak samo, jak w Efezie, no i Atenach, na Akropol na przykład.
Na razie, oczekując na nią, utknęliśmy przy jednej z wielu studni tego miasta

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zrobiliśmy kilka zdjęć pod eukal... Nie, tym razem, to juz chyba platan?!

Obrazek

Obrazek

Pooglądaliśmy się za tutejszymi laskami

Obrazek

Obrazek

oraz drobiem

Obrazek

Posłuchaliśmy tutejszej muzyki folkowej

Obrazek

Ruszyliśmy w końcu, na zwiedzanie tego cudu z pogranicza dwóch religii

Obrazek

Obrazek

Kościoła, który stał się wzorem wszystkich, wybudowanych na świecie meczetów.

Wrażenie jest przednie, przynajmniej do czasu, kiedy nie przechodzimy przez bramkę.
Taki wykrywacz metali, jak na lotnisku. Tutaj już jest Stambuł. Wychodzi na wierzch to państwo
policyjne. Wojsko, żandarmeria, policja, bramki, kontrole. Oczywiście odkrywają tego kozika u Bożeny.
A bo ona lubi takie rzeczy i, mało tego, w torebce nosi. Kiedyś nosiła sprężynowca, ale teraz,
na szczęście, bo praktyczniejszy, zamieniła na taki szwajcarski scyzoryk.
Człowieku, co ja się przez nią strachu kiedyś najadłem. To było niedługo po 11 września.
Robotę na lotnisku miałem, w strefie wolnocłowej. Wszyscy stoją w kolejkach, bramki, sramki, psy,
wojsko, straż graniczna, a nas wpuścili jakoś tak bokiem. Zrobiliśmy swoje, ten facet
co nas wpuszczał gdzieś się zmył, więc próbujemy wyjść sami. A ta, do mnie "Słuchaj, a jak ta bramka
mi tego sprężynowca wykryje?" Zapomniała o tym g..nie, w te, przez bramkę nie przechodziliśmy,
a, wychodzi, że wewte trzeba będzie. Nie pamiętam, chyba tego faceta namierzyliśmy, czy ten
WOPista nas poznał, ale strach był. Tu zabuczało - trzeba było kozik na tackę oddać.

Przy wyjściu to już czasu nie było, więc już się po niego nie wracaliśmy, tak więc jakiś Turek
skorzystał. Może Turczynka, bo tam baba siedziała?

No, ale, miało być o wrażeniach. Tu gdzie teraz łaziliśmy tak w kółko, to się Sultanahmet nazywało,
to kiedyś hipodrom był i końmi jeździli. Tyle, że to pod ziemię zeszło. No wiatr nawiał, czy jak.
Widziałeś, u mnie w ogródku ten murek, co go ojciec budował, to miał dwa stopnie, a teraz ledwo
jeden potrzebny. Też nasypało, a co dopiero przez te pare setek, czy nawet tysięcy ...
W każdym razie, przed kościołem dziurę wykopali, więc widać jak głęboko kiedyś ulica była

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

a dalej

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciemno, olbrzymie koła z arabskimi zawijasami, sporo symboliki muzułmańskiej

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obchodzimy dookoła wnętrze. Naprawdę jest monumentalne

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie wszędzie dajemy rade podejść, mocno muszę kadrować niektóre ujęcia, jest, w sumie, ciemno,
więc nie wychodzą mi najładniejsze ujęcia, poruszone, robione z ręki, ale nawet te, warte są obejrzenia.

Obrazek

Obrazek

Jeszcze tylko próba z kciukiem (wsadzasz kciuk w taką dziurę i kręcisz dłonią, jak zrobisz trzysta
sześćdziesiąt stopni, to coś się stanie. Co? Nie pamiętam. Łapę sobie wywichnęłem, ale przekręciłem,
ale, żeby tak zaraz coś mi się stało ? Jak sobie przypomnę - opowiem).

Obrazek

Obrazek

Już myślałem, że to koniec wycieczki, ale okazało się, że czeka nas ostre podejście pod górkę,
rampą taką, cegły wyślizgane. Mnóstwo ludzi musiało się tędy przewalić.
Tak więc, dla dopełnienia zwiedzania, okazało się, że czeka nas ciąg dalszy ...

Obrazek

Idziemy pod górkę ...
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 16.02.2010 19:25

weldon napisał(a):A mięta, to mi się z koloniami kojarzy.

Wiem, to dawno było, ale wyjaśniam: nie z koloniami od kolonizacji, (nie aż TAK dawno) tylko z koloniami dla dzieci - takie spędy robili kiedyś, wywozili dzieciaki gdzieś w Polskę, zabraniali wszystkiego i poili miętą, i to słodzoną! :wink:

To normalnie jak w Maroku. :lol: Nie, nie o to mi chodzi, że spędy tam robią i wszystkiego zabraniają. O tę słodzoną miętę mi chodzi. Nie byłeś w Maroku? Ja też nie. Na koloniach zresztą też nie. Ale czytało się, to się wie. :wink: :lol:


weldon napisał(a):To znaczy - pojechalibyśmy, gdyby nie pojawiła się Pani z jakąś firanką

weldon napisał(a):W końcu my się usadziliśmy, Bożena, z naręczem obrusów (o! właśnie! o b r u s - trudny wyraz, będę musiał go zapamiętać)

Koniecznie. :lol:


weldon napisał(a):Nie "bilecik kumplu", tylko najpierw przez Kuplu, a potem przez Bilecik. Takie miasta.
Skąd taka nazwa? Diabli wiedzą.

Może i wiedzą. :wink: Jak wrócą z Cypru, to się okaże. :lol:


weldon napisał(a):Zrobiliśmy kilka zdjęć pod eukal... Nie, tym razem, to juz chyba platan?!

Obrazek

Hahaha. Tym razem jak najbardziej. :lol: :lol: :lol:

Pozdrawiam
Jola
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 16.02.2010 19:42

Tempo z.... :D . Musiałem przeczytać ciurkiem.
A tekst - miodzio - nie będę cytował, bo musiałbym wszystko przytoczyć.
W każdym razie twarz wyraźnie mi się poszerzyła :D.
Pozdrawiam
Wierny Czytelnik
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 17.02.2010 12:26

Buber napisał(a):Tempo z....

... i to pod górkę ;) ...

A co mi tam. Deptamy dalej ...

9d Stambuł!- Hagia Sophia, odsłona druga

Trochę się z początku zgubiliśmy z grupą, bo tak jakoś nam umkło,
że tu piętro jeszcze do zwiedzenia, ale już nas przywołali do porządku.

Schodów tu nie robili, pewnie wózkami trzeba było coś dowozić, zresztą wysoko,
to może Justyniana wnosili, a wtedy, faktycznie, można by schoda pod noga nie wyczuć
i się z cesarzem wygruzić ... Wstyd by był. No więc idziemy po gładkim, tylko mocno
wyślizganym. Co się dziwić, wilgoć to oni tu mają. I tak cud, że się jeszcze ta budowla
nie wywróciła, bo kolos straszny, trochę spod dużego palca budowana, bo projektanci,
a konkretnie inżynier i matematyk Antemiuszow z Tralles i architekt Izydor z Miletu,
pod mocną presję niebios się znajdowali gdyż cesarz brał czynny udział w planowaniu kościoła
i rozwiązywaniu detali architektonicznych
i swoje trzy grosze wtrącał, gdyż, jak mówił,
czerpał inspiracje z rozmów, które prowadził z aniołem (mi jednak, do tej ichniej wodnej fajki, lżejsze zioła sypali ;)).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozmowy okazały się konkretnymi, bo otwarty w 537 r. kościół przetrwał trzęsienie ziemi, kilkakrotne pożary,
a najwięcej to za czasów Leona III Izauryjczyka w d... dostał. No bo on właśnie rozpoczął okres ikonoklazmu,
i, tak, jak taliby w Afganistanie, obrazy świętych zaczął niszczyć. Potem jeszcze ten Kościół Mądrości Bożej
chrześcijanie z krucjat ograbiali i bezcześcili, ale, na szczęście, Turcy opanowali Konstantynopol,
dzięki czemu możemy i my dziś tym zabytkiem się nacieszyć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W tym okresie Ayasofię, jak nazwano kompleks, zaczęto przebudowywać na meczet.
Turcy nie zniszczyli wnętrza, lecz wszystkie elementy chrześcijańskie zatynkowali.
Architekt Sinan dodał wówczas minarety, mihrab i minbar jak również otoczono kompleksem grobowców,
bibliotek, fontann i innych obiektów. W ten oto sposób, chrześcijański kościół po dzisiejsze czasy
służy jako wzór przy budowie wielu wschodnich meczetów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wspięliśmy się. Znów lęk wysokości ;), w końcu jesteśmy kilkadziesiąt metrów nad ziemią.
Nad nami kopuła. Jakbym w podręczniku historii siedział. Taki nierealny, wirtualny jest ten widok,
a jednak - prawdziwy. Na wyciągnięcie ręki. Zaraz za barierką. Na ścianach, pod nogami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Świątynia pełna jest muzułmańskich napisów, ornamentów. Niesamowite są te lampki do składania
życzeń. Ale, mimo wszystko, czuję się jak w kościele. Chociaż, może źle sie wyraziłem, jak w świątyni.
To nic, że Atatürk przekształcił to miejsce w muzeum. Nie ma tu miejsca na kapcie, nie ma salowych,
jest pełna ekumeniczność. Przypomina mi się Domek Matki Boskiej. Coraz bardziej podziwiam ten naród.
Nie wiem, czy my, nasza kultura, religia, pozwoliłaby na coś takiego. To jest ... piękne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Znów nas wołają. Jak zwykle, schodzimy na samym końcu. Wspominam ponury żart, jaki architekci
zrobili muzułmanom - nie dość, że największym meczetem islamu stał się chrześcijański kościół,
to jeszcze "krzywy"- w stosunku do kierunku na Mekkę odchylony o 10 stopni.

Jeszcze ornamenty przy wyjściu i wychodzimy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przed chwilą mieliśmy okazję popatrzeć na kolejny cel naszej pielgrzymki

Błękitny Meczet

Obrazek

Na zewnątrz temperatura doszła, według termometru, do 26 i pół stopnia. Wydawało by się, że
po upałach w centrum i na południowym wybrzeżu powinniśmy marznąć, natomiast odwrotnie,
pot leje się z nas strumieniami. Jest okropnie duszno, okropnie wilgotno. Tylko tyle pozostało
po porannej burzy. Rzucamy się w kierunku chłopców noszących wiadra z lodem, w którym przechowują
zmrożone butelki z wodą. Warunki się udzielają. Za książeczkę o Stambule (po polsku!) zamiast
żądanych dwudziestu dolarów płacę 5 lira. Po jakimś czasie przybywa zadowolony współtowarzysz
z wycieczki chwaląc się, że dał "tylko" 5 euro. Wolę się nie ujawniać. Treningi jakie przeszliśmy
w Didim a zwłaszcza przykład Bożeny - przydały się. Nie chce nam się wracać po nóż.
To i tak, w drugą stronę. Szkoda czasu. Niech mają. My mamy tarczę Sobieskiego i pomnik na Agrykoli

Obrazek

to niech mają mój scyzoryk.

No dobrze, dobrze, nie mój.

Bożeny.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 17.02.2010 13:48

9e Stambuł!- Hagii Sophii vice versa

czyli

Błękitny Meczet


I znów lecimy przez Sultanahmet, pod adres Eminönü, 34122 Sultanahmet gdzie znajduje się
drugie cudo architektury sakralnej - meczet od koloru płytek fajansowych z Izniku, którymi pokryte są ściany,
szczególnie w galerii, zwany "błękitnym".

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Już po zdobyciu Konstantynopola, jak się wówczas miasto zwało, Turcy mocno się zawzięli na przeróbkę
Ayasofii na meczet, ale jednak, strasznie ich ten czerwony kolor, jak również skrzywienie od Mekki
w oczy kuło. Dlatego dziewiętnastoletni wówczas Sułtan Ahmed I postanowił wybudować meczet,
który konkurowałby, a może nawet prześcignął architektoniczne osiągnięcie Justyniana.
Trzeba przyznać, że był bliski osiągnięcia celu. Sultan Ahmet Camii, czyli Meczet Sułtana Ahmeda
lub Błękitny Meczet, to triumf harmonii, proporcji i elegancji. Architektowi, Mehmedowi Adze, udało się sprawić,
że meczet robi podobne wrażenie z zewnątrz, jak Aya Sofya od wewnątrz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na razie siadamy w cieniu, na schodach dziedzińca, w pobliżu midhy[/], czyli, nieczynnej obecnie,
studni dla wiernych. Mamy czas na obejrzenie słynnych sześciu minaretów. To jedyny taki meczet
w całym islamie. W zależności od ważności obiektu (obiektu, budynku - nie wiem, jak to nazwać?
Świątynia wszak to nie jest) minaretów może być od jednego do pięciu. Sześć zaklepali dla Błękitnego,
bo się sułtan z architektem nie dogadali. Sułtan chciał [i]altin
, czyli szczerozłote, a architekci
uznali, że złote to niepraktyczne, więc zrobili alti, czyli sześć.
Zupełnie jak z carem. Jak budowali tory w Rosji, to się spytali cara, czy mają być takie, jak w Polsce,
czy szersze "Na ch... szersze?" rzekł car, więc wykonali jego polecenie i o ten ch... szersze zrobili.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak widać, tu też technika doszła. Muezin, o czym się później, o dziwo, pierwszy raz go słysząc
tu właśnie, przekonaliśmy.

Po zakupieniu biletów wstępu (pewnie tak było, bo gdzieś przewodniczka zniknęła,
a potem wprowadziła nas do środka) wchodzimy do środka. Tutaj Dom Modlitwy (o, dobra nazwa)
jest funkcjonującym. Ściągamy klapki, dziewczyny przykrywają się chustkami. Mimo wszystko,
nie wszędzie nas chcą. Za barierkę oddzielającą nas od modlących się lepiej nie wchodzić.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mimo swej wielkości, olbrzymiej kopuły, pięknych arabesek, fajansowych płytek, mimo pięknego
dziedzińca otoczonego wspaniałym portykiem, nie robi on na mnie takiego wrażenia, jak Hagia.
Może dlatego, że nie wchodziłem na galerie? A może te ponad tysiąc lat różnicy, może ten porządek
budynku wybudowanego zgodnie z założeniami, z planami, taki skończony, to nie jest to?
Hagia Sofia była rozbudowywana przez setki lat, ma mnóstwo dobudówek, sami Turcy postarali się,
aby się rozrosła, i, mimo, że jest to juz tylko muzeum, miałem wrażenie, że ten budynek dalej
jest żywy. Pełen duchów przeszłości. Pełen obrazów historii krzyczących do mnie ze ścian, podłóg,
sufitów, z pod kopuły wreszcie. Nie wiem. Błękitny jest jak brylant, oszlifowany, skończony.
Jest tylko wizją swojego szlifierza. Hagia jak diament - do obróbki. Każdy z nas może zaproponować,
jak poprowadziłby szlif, co by zostało po obtoczeniu. Jest wizją przeszłości i teraźniejszości własną.

A, przynajmniej, moją.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Opuszczamy te mury. Oczywiście, buty trzeba jakoś założyć, więc olewamy rozstawione tabliczki ;).
Przechodzimy przez okalający dziedziniec piękny ogród w którym rośnie takie coś miedzy innymi,

Obrazek

i ruszamy w kierunku największego z obiektów jaki jeszcze dziś musimy obejrzeć

Obrazek

Pałac Topkapi
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 17.02.2010 23:08

Widząc pojawiające się dzisiaj Twoje kolejne posty z opisem spotkania z Hagią Sophią i Błękitnym Meczetem i zapowiedź zwiedzania Pałacu Topkapi wstrzymałam się z wyrażaniem zachwytu zaraz po przeczytaniu i pooglądaniu zdjęć.

Teraz to chyba już mogę.
Fajnie było pospacerować w upale (bardzo tęsknie do słońca i letniego ciepła), wiem że ciężko, że nogi puchną, że na głowie dobrze mieć pod czapeczką woreczek z lodem. Ale wolę wciąż oglądać rozświetlone słońcem widoki, starożytne kamienie, bazary z badziewiem niż lodowe pola i białość po horyzont. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek miała dość tych letnich opisów. Zimy ma dość po 6 tygodniach.
Na szyi córki często na zdjęciach widzę wielki aparat - ale w relacji chyba pokazujesz tylko swoje. Ciekawe byłoby też jej fotograficzne spojrzenie.
:D
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 18.02.2010 09:28

Cenzura! :)

A naprawdę, to, oprócz Dalyan (gdzie wykorzystałem opowieść i zdjęcia znajomego) mieszam zdjęcia swoje,
Kaśki (córy), Bożeny (żony) i dwóch kumpli, z którymi wymieniliśmy się już w trakcie wycieczki.
Oprócz tego, ciągle się wymienialiśmy aparatami i kamerą, tak więc, nie sposób teraz powiedzieć
kto co robił (oprócz tych oczywiście, gdzie jest postać, a nie zabytek :) - ale nie zawsze).

Obrazek

Ponadto, uczymy się nawzajem, od siebie, więc też styl będziemy mieli podobny.
Dla Kaśki było to pierwsze spotkanie z lustrzanką, więc jeszcze dość mocno zaabsorbowana była
samym faktem posiadania aparatu, czego efektem była niesamowita ilość zdjęć kotków, piesków,
ptaszków i wszelkiej maści robaczków, nie związanych z tematem, (ale te akurat zdjęcia,
w kilku miejscach zamieściłem), jak również pykała mnie, moją małżonkę oraz nas oboje, a tu,
naprawdę, cenzurę trzeba było wprowadzić (z estetyki, nie nieobyczajności wynikającą - żeby tam sobie kto,
czego nie pomyślał :D). Dużo więcej jej prac jest w relacji z Chorwacji.

Te, z pewnością są Kaśki:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ponadto - ilość - musiałem mocno przetrzepać zasoby, żeby mi się na raz, na picasiaku, zmieściły.

pzdr
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 18.02.2010 10:31

Dużo zdjęć, duży wybór - możesz ujawnić ile masz do oglądania bez cenzury z kilku aparatów i jakich?
W tym roku z każdego wyjazdu dwutygodniowego przywoziliśmy ponad 1000 zdjęć. Bardzo mało robiliśmy zdjęć sobie, więc z cenzurą problemów nie było. Ale i tak co najmniej 1/3 nie jest pokazywana, żeby nie powtarzać podobnych ujęć wielokrotnie. Najwięcej czasu zajmuje mi wybieranie.
Dziewczynie się nie dziwię, że ptaszki, roślinki i kwiatki zajęły większość pamięci cyfrówki - zdjęcia makro są też moją największą przygodą, odkryciem i przyjemnością zabawy z aparatem cyfrowym.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 18.02.2010 11:19

Lidia K napisał(a):Dużo zdjęć, duży wybór - możesz ujawnić ile masz do oglądania bez cenzury z kilku aparatów i jakich?

Po mocnej selekcji, w tej chwili, jak widzę, mam dostęp do 5 300 (ocenzurowanych wstępnie).
Zdjęcia robiliśmy czym się dało. Minolta Z6, Sony Alfa, komórki (te starałem się pominąć,
przy takich możliwościach wyboru), dodatkowo dwa olimpusy (lustrzanka, zadaje się 520(?)
i taki wodo- i wstrząso-odporny mju, zresztą zaraz go popsuliśmy :)) kumpla i druga Minolta Z3 znajomego.

Uroki HDR próbowałem odkrywać dopiero w Turcji i tam ilość poszczególnych ujęć się potroiła.
Niestety, czasu na obróbkę nie starczyło. Może, kiedyś?

Ogólnie - pierwszy wyjazd - karty 4 giga, drugi - karty 12 giga + możliwość zgrania na lapka,
trzeci wyjazd - chyba ze dwadzieścia giga w kartach i kilkaset wolnej przestrzeni na lapku.
Wychodzi, że możliwości cyfraka zaczynają przerastać moje możliwości obróbki.
Nawet, wydaje mi się, że jakieś partie zdjęć gdzieś mi umykają :wink:
Dziecko ostatnio obiecało mi udostępnić jakąś część swoich zbiorów - może coś się odnajdzie?

pzdr
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 18.02.2010 11:23

9f Stambuł!- Pałac Topkapi

Dygresyjnie niejako, ale, że chałupa niczego sobie i warto jej trochę czasu poświęcić,
pozwolę sobie w tem miejscu przybliżyć historię, jak i historyjki, jak i widoczki tego obiektu.

Niech rekompensatą będzie fakt, że wy palcem po mapie i wyobraźnią, wspartą obrazkami,
musicie się przemieścić, a mnie przyszło nogami własnymi ślady sułtanów deptać.

Obrazek

Biorąc pod uwagę ilośc kilometrażu przez nas dziś już zaliczony, jak również tropikalną pogodę,
jaka w tym mieście nadmorskim zapanowała, zwiedzanie Pałacu rozpoczęliśmy od Dziedzińca
Pierwszego, zwanego również Dziedzińcem Janczarów, gdyż tu właśnie spokojnie można było spocząć
na fotelikach kawiarenki i jakąś kanapkę tudzież kawę spożyć. Zieleń traw i cień drzew
tutaj się znajdujących, również przyczyniła się do swego rodzaju buntu, uzasadnionego wszak
(patrz wyżej) i ze zrozumieniem przez rezydentkę i przewodniczkę potraktowanego.

Odpoczynek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No, ale aktywny.

Na pierwszy rzut idzie tutejsza społeczność

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem zwierzątka, roślinki i ochrona, której obecność, zwłaszcza tu, w Stambule,
zaczyna być już lekko, niepokojąca, co zresztą, jak się wkrótce miało okazać, było uzasadnione

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze rzut oka na panoramę azjatyckiego brzegu

Obrazek

zostawiamy za sobą Bramę Imperialną, którą dostaliśmy się do środka

Obrazek

Obrazek

i, nie ma siły, razem z tłumem ruszamy w kierunku Bramy Środkowej, prowadzącej na Drugi Dziedziniec

Obrazek

Obrazek

Obrazek

gdzie, na podstawie wystawionej tu makiety, możemy zorientować się w wyglądzie całego obiektu

Obrazek

W oddali widać pierwszy z celów naszej wędrówki

Obrazek

No, ale, jak obiecałem, najpierw krótki rys.

Historyczny, ma się rozumieć.

Stambuł jest miastem okrakiem leżącym nad Bosforem. Jest to cieśnina, która łączy Morze Czarne
z morzem Marmara, ma 32 km długości, od 500 metrów do 3 km szerokości i od 50 do 120 metrów głębokości
(przeciętnie 60 metrów). Jej losy zdominowały zarówno historię Stambułu, jak i dzieje państw,
których miasto to było stolicą.

Według greckiego mitu, Zeus zdradził swą żonę Herę, wdając się w romans z Io. By wybrnąć z kłopotliwej sytuacji,
zamienił swą byłą kochankę w jałówkę. Hera natychmiast sprowadziła ogromnego gza, który użądlił krowę
i popędził przez cieśninę. W starożytnym języku greckimbous oznacza krowę, a poros przejście, tak więc
łącząc te dwa słowa, otrzymuje się nazwę Bosfor - "miejsce, gdzie przeszła krowa" .

Od najwcześniejszych lat Bosfor stanowił szlak morski, którym wyruszano na spotkanie wielkiej przygody.
Przypuszcza się, że nawet wojaże Ulissesa przywiodły go na te wody. Legendarny Byzas, założyciel Bizancjum,
zdołał przemierzyć cieśninę jeszcze przed narodzinami Jezusa.

Mehmed Zdobywca wzniósł dwie ogromne fortece, strzegące najwęższego punktu Bosforu, by łatwiej odciąć
wrogim okrętom dostęp do brzegów. Każdej wiosny wody cieśniny przez kilka dni przemierzała potężna
armia osmańska, wybierająca się na kolejne podboje do Azji.

W europejskiej części Stambułu, głęboko wcinając się w ląd, istnieje wąska zatoka, Złoty Róg,
oddzielający starożytny Konstantynopol, od, znajdującej się na północnym brzegu zatoki Galaty,
dzielnicy istniejącej juz w czasach bizantyjskich, odbudowanej po zniszczeniach w czasie IV krucjaty
jako kolonia Republiki Genueńskiej. Mury obronne genueńskiej Galaty istniały od jej zdobycia
przez Imperium osmańskie aż do wieku XIX, gdy wyburzono je pod zabudowę.

Już w 1453 roku, zaraz po zdobyciu Konstantynopola, Mehmed II Zdobywca, właśnie na Cyplu zwanym później
Pałacowym (Saray Burnu), gdzie łączą się wody morza Marmara, Bosforu i Złotego Rogu, rozpoczął budowę pałacu,
który był rezydencją sułtanów przez ponad 380 lat. Miejsce to było również centrum administracyjnym kraju,
mieściło olbrzymi dwór i harem spełniając tę funkcję, aż do początku dwudziestego wieku.
Ze wzgórza pałacowego można podziwiać wspaniałe widoki, a sama lokalizacja była znakomita ze strategicznego
punktu widzenia. Zresztą tereny obecnego pałacu były zamieszkiwane już od czasów antycznych.

Po obaleniu ostatniego sułtana Abd ul Hamida II, w roku 1909 załogę rozpuszczono, a do ojców 216 odalisek
sułtańskiego haremu rozesłano listy, by je sobie wzięli z powrotem domu. I tak się stało. Ojcowie przyjechali
i odaliski powędrowały na prowincję. Fakt, że odalisek nie wyrżnięto, choć nadarzała się wspaniała okazja,
należy zapisać na plus podczas negocjacji o przystąpieniu Turcji do Unii ;).

Ostatnim, który zasiadał w tym pałacu był Mahmud II (1808-1839). Jego następcy woleli budować swe siedziby
w stylu bardziej europejskim, wznosząc nad Bosforem takie pałace, jak Dolmabahce czy Yildiz.

Nazwa Topkapi oznacza dosłownie Bramę Armatnią i wywodzi się od armat, które strzegły pałacu od strony morza.
Sarayi to z perskiego pałac i tak nazywali to miejsce sami Turcy. Był to po prostu Pałac - najwspanialszy
i najpotężniejszy ze wszystkich.
Wyobrażenie o Imperium Otomańskim i życiu dworu daje statystyka kuchni pałacowej.
W szesnastym wieku kuchnia przygotowywała 5.000 obiadów dziennie, a w dni świąteczne 10.000.
Kucharz naczelny miał 50 zastępców, jakby kierowników działów, główny cukiernik miał 30 pomocników,
a naczelny kiper odpowiedzialny za ocenę smaku i próbowanie potraw dysponował stoma osobami
(musiało ich być wielu, trucizny testowano na żywca). Kuchnia rozrastała się wraz z potęgą państwa.
W połowie XVIII wieku było w pałacu sześć kuchni wyłącznie produkujących sześć rodzajów chałwy.
Każda z nich zatrudniała po 100 osób, a cała załoga kuchni wzrosła do 1.370 osób. Drewno opałowe sprowadzano
codziennie przy pomocy stu wozów. Dla potrzeb pałacu dostarczano najwymyślniejsze potrawy
z różnych stron ówczesnego świata. Codziennie specjalni posłańcy dostarczali daktyle i śliwki z Egiptu,
miód z Romanii lub z Candii, oliwę z Coron, masło (zapakowane w skórzane worki z wołowych skór)
z wybrzeży Morza Czarnego, itp.

Topkapi powiększał się i zmieniał na przestrzeni wieków, lecz jego podstawowy, cztero dziedzińcowy układ
został zachowany. Na pierwszym dziedzińcu, jak już wspominałem, stacjonowali janczarzy, czyli
doborowe jednostki sułtańskie. Tutaj odbywały się ich zbiórki czy parady.
Czasami wszczynali również bunty przeciwko sułtanowi. Sygnałem do buntu było przewrócenie kotła z pilawem.
Symbolizuje to wagę smacznego jedzenia w czasach osmańskich...

Dalej znajduje się drugi Dziedziniec (Dziedziniec Dywanu), na który docieramy przez Bramę Środkową
nazywaną także Bramą Pozdrowień (Bab-üs Selam). Podobnie jak Brama Imperialna została ona zbudowana
za panowania Mehmeda Zdobywcy. Natomiast dwie charakterystyczne, ośmiokątne wieże dobudowano w XVI wieku.
Ciekawostką jest fakt, że konno mogły przez tę bramę przejeżdżać zaledwie dwie osoby - sam sułtan oraz...
nie, wcale nie wielki wezyr, a matka sułtana!

Na Trzeci Dziedziniec przechodzimy Bramą Szczęśliwości (Baba-üs Saadet), która niegdyś była strzeżona
przez białych eunuchów. Obecnie ich rolę odgrywają młodzieńcy przebrani w tradycyjne stroje.

Obrazek

Ostatnią częścią pałacu jest Dziedziniec Czwarty, prywatne kwatery sułtana i jego rodziny, czasem nazywane
Ogrodami Tulipanowymi lub Imperialną Sofą. Było to miejsce, gdzie sułtan wypoczywał od spraw wagi państwowej.
Dziedziniec zdobią rozliczne pawilony, rozsiane wśród ogrodów i krzewów.
Z tego też dziedzińca rozciągają się najpiękniejsze widoki na Bosfor i Złoty Róg. Tu też znajduje się
restauracja, w której można odpocząć w czasie zwiedzania. Na zwiedzanie Pałacu warto poświęcić
co najmniej pół dnia, może nawet cały. My mieliśmy dwie godziny, nie zdołaliśmy więc zobaczyć wszystkich
najciekawszych zakamarków i pozostało nam uczucie niedosytu. Zresztą, tak samo jak z pozostałą częścią
Stambułu. I Efezu. No i Troi. I Turcji, całej, co my tu zobaczyliśmy? Mały, pobieżny wycinek ogromnego
miasta, ogromnego kraju. Musimy tu wrócić. Koniecznie.

No, ale, na razie, przed nami - Dziedziniec Drugi ...

Obrazek
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 18.02.2010 17:42

Weldon napisał(a):Ale, żeby nie było łatwo, jak stare miasto to stare. Wąsko się zrobiło. Nie dość, że wąsko, to jeszcze zastawione.
Zamilkliśmy wszyscy, żeby Jankowi nie przeszkadzać. Chłopina na milimetry się przeciskał, ale i on, pod koniec, wymiękł.
:lol: :lol: jak to miło usłyszeć, że ta jazda po ichnim starym mieście nie tylko nas mocno zadziwiała :lol:

w napisał(a):Jeszcze tylko próba z kciukiem (wsadzasz kciuk w taką dziurę i kręcisz dłonią, jak zrobisz trzysta
sześćdziesiąt stopni, to coś się stanie. Co?
no wiesz... w przewodniku pascala napisało, że działa głownie na okularników i/lub impotentów :lol: :lol:

w napisał(a):Nie wiem, czy my, nasza kultura, religia, pozwoliłaby na coś takiego.
Też się mocno nad tym zastanawiałam... w każdym bądź razie islam mnie pod tym względem mocno pozytywnie zaskoczył.

:D
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 18.02.2010 20:29

Cholera, nie podziałało na mnie.
Znaczy się, okularnikiem nie jestem ... :wink:



Jedno z naszych pierwszych pytań na tureckiej ziemi było o eksponowanie naszych
symboli religijnych.
Okazało się, że Ojciec Narodu potrafił zmienić nie tylko alfabet i strój,
ale naprawdę zmienił ich mentalność.
Faktycznie, zazdrościłem im tego, że dla nich nasi święci są, po prostu, świętymi,
czego nie można powiedzieć o naszym podejściu do ich religii.

:papa:
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 28.02.2010 01:14

Pałac Topkapi widziałem .....co jest pod 16 na Twoim planie też wiem ;) ....... ale to nie znaczy ....wcale a wcale ......,
że tak długo mam czekać na wejście na Dziedziniec Drugi !!! ;)

pozdrawiam :)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe

cron
Środziemnomorska 2.5 - strona 5
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone