9f Stambuł!- Pałac Topkapi
Dygresyjnie niejako, ale, że chałupa niczego sobie i warto jej trochę czasu poświęcić,
pozwolę sobie w tem miejscu przybliżyć historię, jak i historyjki, jak i widoczki tego obiektu.
Niech rekompensatą będzie fakt, że wy palcem po mapie i wyobraźnią, wspartą obrazkami,
musicie się przemieścić, a mnie przyszło nogami własnymi ślady sułtanów deptać.
Biorąc pod uwagę ilośc kilometrażu przez nas dziś już zaliczony, jak również tropikalną pogodę,
jaka w tym mieście nadmorskim zapanowała, zwiedzanie Pałacu rozpoczęliśmy od Dziedzińca
Pierwszego, zwanego również Dziedzińcem Janczarów, gdyż tu właśnie spokojnie można było spocząć
na fotelikach kawiarenki i jakąś kanapkę tudzież kawę spożyć. Zieleń traw i cień drzew
tutaj się znajdujących, również przyczyniła się do swego rodzaju buntu, uzasadnionego wszak
(patrz wyżej) i ze zrozumieniem przez rezydentkę i przewodniczkę potraktowanego.
Odpoczynek.
No, ale aktywny.
Na pierwszy rzut idzie tutejsza społeczność
Potem zwierzątka, roślinki i ochrona, której obecność, zwłaszcza tu, w Stambule,
zaczyna być już lekko, niepokojąca, co zresztą, jak się wkrótce miało okazać, było uzasadnione
Jeszcze rzut oka na panoramę azjatyckiego brzegu
zostawiamy za sobą Bramę Imperialną, którą dostaliśmy się do środka
i, nie ma siły, razem z tłumem ruszamy w kierunku
Bramy Środkowej, prowadzącej na
Drugi Dziedziniec
gdzie, na podstawie wystawionej tu makiety, możemy zorientować się w wyglądzie całego obiektu
W oddali widać pierwszy z celów naszej wędrówki
No, ale, jak obiecałem, najpierw krótki rys.
Historyczny, ma się rozumieć.
Stambuł jest miastem okrakiem leżącym nad Bosforem. Jest to cieśnina, która łączy Morze Czarne
z morzem Marmara, ma 32 km długości, od 500 metrów do 3 km szerokości i od 50 do 120 metrów głębokości
(przeciętnie 60 metrów). Jej losy zdominowały zarówno historię Stambułu, jak i dzieje państw,
których miasto to było stolicą.
Według greckiego mitu, Zeus zdradził swą żonę Herę, wdając się w romans z Io. By wybrnąć z kłopotliwej sytuacji,
zamienił swą byłą kochankę w jałówkę. Hera natychmiast sprowadziła ogromnego gza, który użądlił krowę
i popędził przez cieśninę. W starożytnym języku greckim
bous oznacza krowę, a
poros przejście, tak więc
łącząc te dwa słowa, otrzymuje się nazwę
Bosfor -
"miejsce, gdzie przeszła krowa" .
Od najwcześniejszych lat Bosfor stanowił szlak morski, którym wyruszano na spotkanie wielkiej przygody.
Przypuszcza się, że nawet wojaże Ulissesa przywiodły go na te wody. Legendarny Byzas, założyciel Bizancjum,
zdołał przemierzyć cieśninę jeszcze przed narodzinami Jezusa.
Mehmed Zdobywca wzniósł dwie ogromne fortece, strzegące najwęższego punktu Bosforu, by łatwiej odciąć
wrogim okrętom dostęp do brzegów. Każdej wiosny wody cieśniny przez kilka dni przemierzała potężna
armia osmańska, wybierająca się na kolejne podboje do Azji.
W europejskiej części Stambułu, głęboko wcinając się w ląd, istnieje wąska zatoka, Złoty Róg,
oddzielający starożytny Konstantynopol, od, znajdującej się na północnym brzegu zatoki
Galaty,
dzielnicy istniejącej juz w czasach bizantyjskich, odbudowanej po zniszczeniach w czasie IV krucjaty
jako
kolonia Republiki Genueńskiej. Mury obronne genueńskiej Galaty istniały od jej zdobycia
przez Imperium osmańskie aż do wieku XIX, gdy wyburzono je pod zabudowę.
Już w 1453 roku, zaraz po zdobyciu Konstantynopola, Mehmed II Zdobywca, właśnie na Cyplu zwanym później
Pałacowym (Saray Burnu), gdzie łączą się wody morza Marmara, Bosforu i Złotego Rogu, rozpoczął budowę pałacu,
który był rezydencją sułtanów przez ponad 380 lat. Miejsce to było również centrum administracyjnym kraju,
mieściło olbrzymi dwór i harem spełniając tę funkcję, aż do początku dwudziestego wieku.
Ze wzgórza pałacowego można podziwiać wspaniałe widoki, a sama lokalizacja była znakomita ze strategicznego
punktu widzenia. Zresztą tereny obecnego pałacu były zamieszkiwane już od czasów antycznych.
Po obaleniu ostatniego sułtana Abd ul Hamida II, w roku 1909 załogę rozpuszczono, a do ojców 216 odalisek
sułtańskiego haremu rozesłano listy, by je sobie wzięli z powrotem domu. I tak się stało. Ojcowie przyjechali
i odaliski powędrowały na prowincję. Fakt, że odalisek nie wyrżnięto, choć nadarzała się wspaniała okazja,
należy zapisać na plus podczas negocjacji o przystąpieniu Turcji do Unii
.
Ostatnim, który zasiadał w tym pałacu był Mahmud II (1808-1839). Jego następcy woleli budować swe siedziby
w stylu bardziej europejskim, wznosząc nad Bosforem takie pałace, jak Dolmabahce czy Yildiz.
Nazwa Topkapi oznacza dosłownie Bramę Armatnią i wywodzi się od armat, które strzegły pałacu od strony morza.
Sarayi to z perskiego pałac i tak nazywali to miejsce sami Turcy. Był to po prostu Pałac - najwspanialszy
i najpotężniejszy ze wszystkich.
Wyobrażenie o Imperium Otomańskim i życiu dworu daje statystyka kuchni pałacowej.
W szesnastym wieku kuchnia przygotowywała 5.000 obiadów dziennie, a w dni świąteczne 10.000.
Kucharz naczelny miał 50 zastępców, jakby kierowników działów, główny cukiernik miał 30 pomocników,
a naczelny kiper odpowiedzialny za ocenę smaku i próbowanie potraw dysponował stoma osobami
(musiało ich być wielu, trucizny testowano na żywca). Kuchnia rozrastała się wraz z potęgą państwa.
W połowie XVIII wieku było w pałacu sześć kuchni wyłącznie produkujących sześć rodzajów chałwy.
Każda z nich zatrudniała po 100 osób, a cała załoga kuchni wzrosła do 1.370 osób. Drewno opałowe sprowadzano
codziennie przy pomocy stu wozów. Dla potrzeb pałacu dostarczano najwymyślniejsze potrawy
z różnych stron ówczesnego świata. Codziennie specjalni posłańcy dostarczali daktyle i śliwki z Egiptu,
miód z Romanii lub z Candii, oliwę z Coron, masło (zapakowane w skórzane worki z wołowych skór)
z wybrzeży Morza Czarnego, itp.
Topkapi powiększał się i zmieniał na przestrzeni wieków, lecz jego podstawowy, cztero dziedzińcowy układ
został zachowany. Na pierwszym dziedzińcu, jak już wspominałem, stacjonowali janczarzy, czyli
doborowe jednostki sułtańskie. Tutaj odbywały się ich zbiórki czy parady.
Czasami wszczynali również bunty przeciwko sułtanowi. Sygnałem do buntu było przewrócenie kotła z pilawem.
Symbolizuje to wagę smacznego jedzenia w czasach osmańskich...
Dalej znajduje się drugi Dziedziniec (Dziedziniec Dywanu), na który docieramy przez Bramę Środkową
nazywaną także Bramą Pozdrowień (Bab-üs Selam). Podobnie jak Brama Imperialna została ona zbudowana
za panowania Mehmeda Zdobywcy. Natomiast dwie charakterystyczne, ośmiokątne wieże dobudowano w XVI wieku.
Ciekawostką jest fakt, że konno mogły przez tę bramę przejeżdżać zaledwie dwie osoby - sam sułtan oraz...
nie, wcale nie wielki wezyr, a matka sułtana!
Na Trzeci Dziedziniec przechodzimy Bramą Szczęśliwości (Baba-üs Saadet), która niegdyś była strzeżona
przez białych eunuchów. Obecnie ich rolę odgrywają młodzieńcy przebrani w tradycyjne stroje.
Ostatnią częścią pałacu jest Dziedziniec Czwarty, prywatne kwatery sułtana i jego rodziny, czasem nazywane
Ogrodami Tulipanowymi lub Imperialną Sofą. Było to miejsce, gdzie sułtan wypoczywał od spraw wagi państwowej.
Dziedziniec zdobią rozliczne pawilony, rozsiane wśród ogrodów i krzewów.
Z tego też dziedzińca rozciągają się najpiękniejsze widoki na Bosfor i Złoty Róg. Tu też znajduje się
restauracja, w której można odpocząć w czasie zwiedzania. Na zwiedzanie Pałacu warto poświęcić
co najmniej pół dnia, może nawet cały. My mieliśmy dwie godziny, nie zdołaliśmy więc zobaczyć wszystkich
najciekawszych zakamarków i pozostało nam uczucie niedosytu. Zresztą, tak samo jak z pozostałą częścią
Stambułu. I Efezu. No i Troi. I Turcji, całej, co my tu zobaczyliśmy? Mały, pobieżny wycinek ogromnego
miasta, ogromnego kraju. Musimy tu wrócić. Koniecznie.
No, ale, na razie, przed nami -
Dziedziniec Drugi ...