Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Środziemnomorska 2.5

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 08.02.2010 22:20

6 Efez na kursie - wycieczki część pierwsza

Po całym dniu spędzonym na lizaniu ran, byczeniu się na plaży i zaliczaniu kolejnych kafejek
przeszedł czas na poważniejsze zadania, po które, w końcu, przynajmniej tak teoretycznie,
tu przyjechaliśmy.

Kierunek - Efez.

Czas na to, co misiaczki lubią najbardziej, a Efez, całkowicie spełni nasze potrzeby.
Na pierwszy rzut bierzemy sobie starożytne miasto portowe. Ano portowe. Zamuliło.
Brzeg się odsunął o kilkanaście kilometrów, to i podupadło. Ale, ciekawostka,
miasto pochodzi od dzika i ryby. No wiem, że głupi zestaw, ale tak to mitologicznie wychodzi.
Bo, widzisz, taki ateńczyk był, Grek znaczy się z Aten, który zamierzał w Jonii działeczkę
kupić i chałupkę postawić. W Jonii - taki powiat w starożytnej Turcji, to znaczy, wtedy to ona
grecka była, czyli kraina taka w Azji, gdzie się sporo Greków, tak zwanych Jonów zwłaszcza
z Attyki i Peloponezu pobudowało. No i u nich, u tych Greków znaczy się, taki zwyczaj był,
że oni do wyroczni szli. Wyrocznia to taka ichnia wróżka. Jak się najarała, to ciekawe rzeczy
potrafiła wymyśleć. No i temu Androklosowi, bo on Androklos był, zresztą syn króla Aten - Kodrosa,
nakazała, żeby wybrać miejsce wskazane przez rybę i przez dzika. Wyrocznie nigdy nie słynęły
z jasnych wypowiedzi, ale chłopina nie zraził się do swojego pomysłu i zaczął wędrować przez Jonię.
No i pewnego dnia, podczas przygotowywania posiłku, grilowana ryba wyskoczyła mu z patelni,
a rozżarzony węgiel wpadł w krzaki i wypłoszył z nich dzika! No więc, nie ma siły.
Dostał jasny znak wskazujący miejsce założenia osady. No i założył ten Efez.

Obrazek

Wtedy tak było, że syn z domu wychodził, żeby miasto wybudować, a nie rodzicom na głowie.
I tak powstało miasto, które już wkrótce miało stać się jednym z głównych ośrodków hellenistycznego świata.
A dzik? Podobno zrożnowali go i zjedli, a w tym miejscu świątynie Artemidy postawili.
Miasteczko strasznie się rozrosło, zresztą, czemu się dziwić, to było tętniące życiem
miasto handlowe, portowe, położone na styku wielu szklaków, ale to pryszcz. Najważniejsze
to, jak zwykle, z kobitkami się wiąże. Tu był bardzo ważny ośrodek kultu Cybele - bogini płodności.
Ta Artemida to też od płodności. No wiem, od łowów, ale życia nie znasz? A one to niby jak próbują cię upolować?
Widzisz - samo się wiąże: łowy, płodność, kobitki. Dobra, wracamy do wątku.
Zresztą inna wersja to mówi, że Efez to Amazonki założyły. Jako miasto Bogini Matki .
I widzisz. Znów kółeczko i znów do kobitki wróciliśmy. Wszystko się koło tego obraca. W starożytności też.

Obrazek

Ta Artemida to ważna była, bo, słuchaj, ta świątynia to była kilkakrotnie większa od ateńskiego Partenonu,
z okazałym posągiem bogini i setką kolumn wysokich na prawie 20 m. W 356 r. p.n.e. świątynia Artemidy spłonęła.
Ogień podłożył taki szewc Herostratos. Głupek chciał w ten sposób zyskać rozgłos i przejść do historii.
No i przeszedł. Aleksander chciał ją odbudować, ale warunki stawiał. Tabliczka ze sponsorem miała wisieć.
Miejscowi troche pogłówkowali i tak mu przykadzili, że nie wypada, żeby jeden bóg stawiał świątynię drugiemu bogu,
Zanim to spalił, to zaliczali to do siedmiu cudów świata. Ładne musiało być. Jedna kolumna się ostała.

Obrazek

I tak chłopina się wycofał z interesu. Wtedy miejscowi odbudowali ją w takiej samej wielkości,
jak przed spaleniem i przetrwała juz do najazdu Gotów. A ci już, niestety, równo się przejechali.
No, ale wracając do Efezu to tutaj, w czasach rzymian to 250 tysięcy ludzi mieszkało!
A, zatkało cię. Widzę przecież. No więc założyli Grecy, albo Amazonki, jak kto woli,
władał tym potem Krezus,ten z Lidii, król-bogacz, potem Persowie, potem Aleksander III Wielki,
potem znów Persowie, Ptolemeusze i Attalidzi. Właśnie król Attalos III oddał je Rzymowi.
To z rzymskich czasów pochodzi nazwa nieszpory efeskie. Grecy się zbuntowali,
nawet ostro poszli - w jeden dzień wymordowali wtedy ok. 80 tys. Rzymian, ale potem legiony ich uspokoiły.
Tak więc, widzisz, kawał ważnego miasta to był. W czasach rzymskich stał się nawet stolicą prowincji Azja Mniejsza.
Jeszcze chrześcijanie tu zdążyli dotrzeć. Św. Paweł, Jan Ewangelista. Jeszcze w 431 r. odbył się tu
trzeci sobór ekumeniczny, a w 449 r. synod, ale mieszkańców co rusz dziesiątkowała plaga malarii.
Zniszczenia spowodowane najazdem Gotów, silne zamulenie ujścia rzeki Kajstros to już był upadek miasta.
Od V wieku ludność powoli zaczęła się przeprowadzać. W VI wieku już niemal wszyscy mieszkańcy dali nogę
na pobliskie wzgórze Ayasuluk, tam gdzie dziś leży miasteczko Selçuk. Też warto zajrzeć. Ale o tym - później.

Obrazek

Na razie - Jedziemy. W centrum Didymy zabieramy miejscowego przewodnika. Zrozumieć to go nie rozumiemy,
ale przepis jest, czyli trzeba przestrzegać. Za "naszego przewodnika" zrobi rezydentka,
a tego musimy przytulić, bo nas inaczej nie wpuszczą. Mijamy niekończące się plantacje oliwek, fig
i bawełny w rozległych dolinach zamkniętych imponującymi górami. Pojawiają się pierwsze ruiny.
Wysiadamy i idziemy do kasy. Zaczynamy od wejścia w pobliżu odeonu. Drugie wejście jest od strony amfiteatru,
ale, tym razem, tamtędy opuścimy miasto. Na zwiedzanie mamy godzinę. Może półtorej, ale czeka nas
niespodzianka, o której później, więc też drałować wypada biegiem. Mało godzina? No mało.
Przydało by się tak ze trzy - cztery. Ale, stary, to nic. Tam, w pobliżu jest Kuşadasi, takie portowe miasteczko,
koło którego przejeżdżaliśmy później. Na redzie stoją statki wycieczkowe. Ładne, duże, nie takie jak w Wenecji,
ale też jebne. Jak tak chodziliśmy po ruinkach, to, co jakiś czas, w tumanach kurzu wycieczka koło nas drałowała.
Wiesz, my się jeszcze zatrzymywaliśmy, a ci, jakby ich pszczoły goniły. Okazało się, że to turnus
z takiego statku popyla. Oni, na zwiedzanie dostawali 30, może 40 minut i wio na okręt.
A ten nie czekał. Nie ma zmiłuj. Rozkład rzecz święta, no i, zdarzało się, podobno, że wycieczka
taryfami statek goniła, bo im się dwie minutki omskły. Tak więc, jak widzisz, my to w żółwim tempie zwiedzaliśmy.
No, ale, wracając do tematu. Miasto jest zachowane w stopniu, który łatwo pozwala wyobrazić sobie,
jak żyli tu Rzymianie. Zaraz za kasą wchodzimy na górną agorę, centrum administracyjne,
służące publicznym debatom i przemówieniom. Zadaszony odeon naprzeciw gromadził artystów,
tu zbierała się też rada miasta. Niżej łaźnia z salą zimną, letnią i ciepłą. Spływająca stąd woda
wypłukiwała nieczystości z położonych niżej eleganckich latryn (z mozaikowym basenem pośrodku
i rzędem otworów w marmurowej ławie). Wiesz Greki nie w ciemię bite, jak się okazuje. Oni mieli taki ciąg:
biblioteka, kibelek, łaźnia, dom publiczny. Facio udawał, że idzie się wys...fajdać, a on na ksiuty zapylał.
Idziemy dalej, jedną z trzech, głównych dróg. Miasto przecinają trzy główne drogi: Arkadyjska, Marmurowa
i Kuretów (efescy kapłani). Marmurowa to do teatru biegła, od świątyni Hadriana, to wiem, Arkadyjska od teatru
do portu, znaczy się - idziemy Kapłańską. A, no własnie, na tej Marmurowej to znaleźli wyrytą stopę,
twarz kobiety, serce i krzyżyk, a w pobliżu najbliższego skrzyżowania figurkę Priapa, bożka urodzaju
i płodności. Jak to co? Jeszcze nie łapiesz? Bordello tam sobie urządzili :D cwane gapy. Takie coś,
jak czerwona latarnia w naszych czasach.

Obrazek

Idziemy tą ulicą, nawet nieźle zachowane różne wnęki, które kiedyś za chałupy i sklepy robiły,
sporo rzeźb, kolumn, brama Herkulesa, posąg Scholastyki, świątynia Hadriana i, no teraz to nas zaparło,
ta biblioteka to bajka widok! Największa antyczna biblioteka, zaraz po Aleksandrii i Pergamonie.
Bibliotekę ufundował konsul Tiberius Iulius Aquila ku czci prokonsula prowincji, a jednocześnie własnego ojca
- Tiberiusa Iuliusa Celsusa (pochowali go w krypcie pod budynkiem) w latach 114 - 117.
To tutaj przechowywano w specjalnych niszach 12 tys. zwojów papirusu, które, przed wilgocią i zmianami
temperatury, chroniła - jak w termosie - pusta przestrzeń (o szerokości metra) między ścianą zewnętrzną,
a wewnętrzną. O, widzisz cwaniaków. Dwa piętra się zachowały z fasady biblioteki. Nawet nieźle.
Ozdabiają ją posągi czterech cnót: mądrości (Sophia), charakteru (Arete), myśli (Ennoia) oraz wiedzy (Episteme).
To znaczy, kopie ozdabiają, bo oryginały w Ephesos Muzeum w Wiedniu wystawiają na co dzień.

Obrazek

Z biblioteki, przez Bramę Mazeusa i Mitridiusza

Obrazek

skręcamy w stronę teatru.

Obrazek

Olbrzymi jest. 25 tysięcy widzów.
Ale to już z daleka sobie patrzymy. Przewodnik ciągle nas popędzał, rezydentka też, a tyle tych rzeczy
do zobaczenia. Co chwila stawaliśmy, zdjęcia, krótka informacja, a, po za tym, gorąco.
Ja już miałem dość. Arkadyjska, ta ulica, co kiedyś do portu prowadziła, taka zarośnięta drzewami,
ocieniona. Teatr na zoomie złapałem, zresztą wszyscy już się zbierali. Cztery godziny tu łazić?
Minimum, ale nie w tym tempie. Pomału, całą grupa zebraliśmy się na parking, żeby odetchnąć chwilę
w klimatyzowanym autokarze. Jeszcze rzut oka pobliskie wzgórze Pion, gdzie znajduje się Jaskinia
Siedmiu Śpiących i odjazd. Śpieszyliśmy się.
Przecież zaraz czekała nas ... c.d.n.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 08.02.2010 22:29

...no to doczekałem się :) .

Efez też miło wspominam, choć upał był jak .....

...ale widzę, że jest bardziej uporządkowany niż 1989 roku ... i kolumn jakby więcej :) ;)

Pozdrawiam
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 08.02.2010 22:57

mariusz-w napisał(a):...no to doczekałem się :) .

Efez też miło wspominam, choć upał był jak .....

...ale widzę, że jest bardziej uporządkowany niż 1989 roku ... i kolumn jakby więcej :) ;)

Pozdrawiam

Przecież to plac budowy, jak widać :wink:

Ciągle coś nowego dostawiają :D
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 09.02.2010 11:01

6b Efezu ciąg dalszy - msza na Górze Słowików

Zebrani do kupy zjeżdżamy, dość mocno spóźnieni, w kierunku Selçuka.
Oczywiście boczna droga, którą pojechaliśmy, malownicza, pomiędzy sadami i opolami,
z przepięknym widokiem na ruiny, na końcu, okazuje się zakorkowana. Na szczęście gliniarze
dość szybko przeprowadzają regulację i wjeżdżamy już na właściwą drogę, na Wzgórze Słowików.

Obrazek

Droga prowadzi serpentynami wciąż w górę i w górę, pośród piniowych lasów, na sam szczyt wzgórza Coressus,
do odkrytego 29 czerwca 1891 r., przez wyprawę badawczą zorganizowaną przez księży lazarytów z Izmiru,
Meryemana - Domu Dziewicy Marii. O tyle jest to istotny punkt naszej wyprawy, że, w samo południe,
umówieni jesteśmy na mszę zaraz obok domku. Co prawda mamy mały zgrzyt, bo my chcemy, żeby to ?nasz"
ksiądz tę mszę odprawił, rezydentka zaś zaprosiła specjalnie na te okazje swojego zioma z Izmiru,
no, ale jakoś się dogadujemy. Będzie nasz. Wysiadamy na parkingu poniżej wzgórza.
Można tu też, jak się okazuje, wjechać zwierzątkiem

Obrazek

Straszny żar, ale musimy zaopatrzyć dziewczyny w odpowiednie nakrycia.

Obrazek

Mijamy cysternę na wodę - chrzcielnicę

Obrazek

i, witani przez siostrę opiekująca się sanktuarium

Obrazek

szykujemy się do mszy

Obrazek

wpisując się. przy okazji, w lokalny folklor.
Do samego domku ustawiona jest długa kolejka, więc, chcąc nie chcąc, kolejkowicze, z zainteresowaniem
przyglądają się naszej ceremonii. Oczywiście zdjęcia, kamery idą w ruch. Niby ołtarz jest na stałe,
ale, mimo wszystko, to niecodzienny widok. A w kolejce - cały świat. Turcy, Polacy, Ukraińcy,
Niemcy, Anglicy, Japończycy ... Tak to wylądowaliśmy w albumach fotograficznych całego globu.

Obrazek

Po mszy i my ustawiliśmy się w kolejce

Obrazek

Wiesz, że ja święty nie jestem, ale jak tak posłuchałeś tych opowieści, jak tu całe wzgórze płonęło,
jak już wszyscy się załamali i, nagle, przed domkiem to wszystko zgasło... Miejsce Wniebowstąpienia.
Coś w tym musi być.

Domek malutki. Taka kaplica, zbudowana na fundamentach starszego domu. Drzwi wejściowe znajdują się
między dwiema niszami. Z tego miejsca schodek prowadzi do dużego holu. Naprzeciw wejścia znajduje się
absyda, w której stoi posąg Maryi Dziewicy z początku XX wieku. Część podłogi, pokryta szarą kostką brukową
jest miejscem, w którym kiedyś było palenisko. Niewielki pokój na prawo od holu jest, przypuszczalnie,
dawną sypialnią Maryi. Obecnie. Już przy wejściu, w przedsionku po lewej stronie wiszą kule pozostawione
tutaj przez tych, którzy zostali uzdrowieni. Obok duża oszklona gablota z bardzo licznymi darami
od uzdrowionych. Istnieje zwyczaj, że przybywający tu pielgrzymi zapalają przyniesione przez siebie
świece i pozostawiają zapalone. Płonie ich tu bardzo dużo. Figurka na ołtarzu głównym,
z wyciągniętymi rękoma, bez dłoni, zdaje się przywoływać nas ku sobie. W drugim pomieszczeniu,
po prawej stronie ołtarza głównego, gdzie wg tradycji Matka Boża miała swoje łoże i gdzie pośrodku
wytrysnęło źródło wody uzdrawiającej, w małej niszy stoi Obraz Matki Boskiej Płaczącej.
Przepędzili nas biegiem, tłum ludzi stał za nami, nawet nie zdążyliśmy świeczki zapalić.

W domku zdjęć nie wolno było robić, więc trzeba było uszanować, ale już źródełka
z których nabraliśmy wody - pić to jakoś głupio tę wodę było, tak jakbyś święconej się napił
- teraz, to już pstrykaliśmy

Obrazek

i takie specjalne miejsca, żeby świeczkę zapalić

Obrazek

no i Ścianę Życzeń, takie miejsce, gdzie dziesiątki, a może setki tysięcy karteczek wisiały

Obrazek

i tu tez zrobiliśmy zdjęcie.

Tak się jakoś cicho i patetycznie zrobiło. Wiesz, co mnie najbardziej uderzyło?
Taka ekumeniczność tego miejsca.

Tacy wszyscy równi byliśmy, tacy pokorni, tacy mali.

Taaa ...

Widocznie coś w tym musi być ...
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 09.02.2010 11:10

6c Efezu ciąg dalszy - Selçuk

Z góry Słowików, krętą-prostą drogą zjeżdżamy do Selçuk. To tu właśnie przenieśli się
mieszkańcy Efezu, zaraz po tym, jak im morze prysło. Zaczynamy od meczetu Isa Bey Camii
wzniesionego w XIV wieku przez klan Aydinoglu, rządzący wówczas okolicą.

Obrazek

Mijamy dziedziniec - ogród

Obrazek

i wchodzimy do chłodnego, na szczęście otwartego, wnętrza meczetu

Obrazek

Dziewczyny ubierają obowiązkowe, dyżurne, chusty wiszące na wieszaczkach przy wejściu,
my ściągamy klapki

Obrazek

- odłoga, zgodnie z tutejszym zwyczajem wyłożona jest pięknymi dywanami, więc od ziemi nie ciagnie

Obrazek

Obrazek

ale mnie ciągnie coś duuużo ważniejszego. Szybko wyłażę na zewnątrz.

Na wieży, znajdującej się na murach meczetu wypatrzyłem gniazdo

Obrazek

Na dużym zoomie, jakbym tam jakie mewy dojrzał, czy co

Obrazek

i naraz - a niech mnie drzwi ścisną - bociany!

Obrazek

nasze, polskie, rodzime. Za nami tu przyleciały. Chłopie, my się już zastanawialiśmy kilka razy, czy widzimy,
po drodze, na różnych słupach, bocianie gniazda, ale wydawało się to niemożliwe, przecież one do Afryki, a tu, słuchaj,
miasto bocianów. W samym city. A jeszcze później, przed Bazyliką św. Jana, kolejne gniazdo

Obrazek

a jak się do lotu zerwał

Obrazek

"poseł z dalekiego kraju ...".

Ach, rozkleiłem się, a tu dalej trzeba deptać. Wrażeń nie koniec, i znów pod górkę

Obrazek

Obrazek

tym razem do Bazyliki św Jana Ewangelisty. Budowla była, swego czasu, ogromna

Obrazek

Mimo, że teraz oglądamy tylko ruiny, to i tak robią wrażenie

Obrazek

W znalezionych studniach nadal znajdujemy wodę

Obrazek

Mijamy grób świętego

Obrazek

rzut oka na średniowieczną fortecę na wzgórzu Ayasoluk

Obrazek

oraz tutejszego lenia

Obrazek

(a lenia, lenia. Myślisz, że dlaczego on taki sczochrany?
Pewnie, że go wysmyraliśmy, a ten cham nawet łba nie podniósł)

i zbieramy się w podróż powrotną.

Rezydentka nie była by sobą, gdyby, oczywiście, nie uraczyła nas atrakcjami dodatkowymi.

Ale o tym - po następnej kolejce ...

Miętki się jakiś robię.

Ale te msze, te ruiny, ta historia, te bociany ...

Za dużo, jak na jeden raz.
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 09.02.2010 11:18

weldon napisał(a):... Miejsce Wniebowstąpienia....

Za to samo byłem poprawiony w swojej relacji tureckiej ;-) :-)
"Miejsce Wniebowzięcia"
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 09.02.2010 11:31

Piotrek_B napisał(a):
weldon napisał(a):... Miejsce Wniebowstąpienia....

Za to samo byłem poprawiony w swojej relacji tureckiej ;-) :-)
"Miejsce Wniebowzięcia"


... a dokładnie Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny jak mówią mieszkańcy małej wsi Kirkinka,
oddalonej o 17 kilometrów od Maryem Ana Evi.

Od wieków przekazują sobie, iż z tego miejsca została Maryja wzięta do nieba.

Ci prawosławni chłopi są bezpośrednimi potomkami chrześcijan efeskich.
Każdego roku pielgrzymują do Domu Matki Bożej na święto Wniebowzięcia NMP.

- masz rację.

Cóż, jakąś wadę trzeba mieć :wink:
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 09.02.2010 13:11

6d Efez - pokaz (mody)

Żebyśmy tak do końca ogłupieli, to, w drodze powrotnej, czekały nas jeszcze dwie atrakcje.

Zatrzymujemy się nagle, bez zapowiedzi. Miny tajemnicze, obiadek mieliśmy wcześniej,
więc nie jedzenie, parking, wejście od tyłu budynku, ciemna sala, jak w kinie.
Porozkładali nas po brzegach sali, wcisnęli herbatkę w rękę (świetne te tureckie
szklaneczki - oni, przy każdej okazji taką herbatkę serwują) i ... Czekamy.
Film jaki puszczą, albo z torbami? Nie, no, Janek by nie pozwolił.

No i masz. Światła nas oślepiły, mjuzik turecki, taki turek disco, zabrzmiał
iiiii ...

Obrazek

"Ty, zamknij usta. I wytrzyj się, bo się ślinisz" - Bożena sprowadziła mnie na ziemię.
Na szczęście nie tylko mnie dupło. Widzę chłopom to szczeny poleciały na kolana.
Cisza się zrobiła.

Obrazek

Na środku widzimy wybieg, jak dla modelek, a srodkiem laski popylają.
Mini, skóra na plecach, wygląd miały, więc się nie dziw, że nas zatkało.

Obrazek

Obrazek

Kobitkom też, trochę, mowę odjęło, ale im to bardziej na te ciuchy,
chociaż i one zaraz zamilkły

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze się z pierwszego szoku nie otrząsnęliśmy, a tu Janek, nasz kierowca i przyjaciel,
wystrojony w skórkę jak stróż w Boże Ciało pod pachie z cizią depta

Obrazek

Na szczęście, zanim doszło do rodzinnych ekscesów, okazało się, że żona jego. Kasia
jak i reszta nabytku też w spisek wciągnięte i też w tureckich futerkach na wybieg wychodzą.

Obrazek

Po prostu Berlin Zachodni chłopie.

Zakończenie szczęśliwe było

Obrazek

więc zaprosili nas dalej. A dalej ... sklepik. Sklep. Salon wystawienniczy!
Zaczęło się!

Obrazek

Dziesiątki kurtek, płaszczy, marynarek, futer ...
Kilka pomieszczeń, wzorów, kolorów, naganiaczy. Strach na coś spojrzeć, bo już ci to zakładają.
Dobrze, że tam klima mocno działała, bo bym skisł już na początku.
To nic, że rękawy za długie, za krótkie, wisi ci coś albo do tyłka nie sięga.
"To sze poprawi! To sze poprawi. To jesz dobre!"

Widać od razu, że nie jesteśmy pierwszymi z Polski.

Ale, nie powiem, skórka prima sort. Co prawda przestrzegali nas, że to co w tym klimacie
jest super hiper, to na mrozie czy deszczu twardnieje i brzydnie, ale teraz, jednak,
trzeba przyznać, że potrafią ją oprawić.
Mięciutka, taka zamszowa, delikatna w dotyku. Robi wrażenie.

Robiła.

Coś mnie podkusiło o cenę spytać. Resztki włosów mi wypadły. Czy jego poj...ło?
Za tyle, to ja w tej Turcji dom nad morzem mogę kupić, a nie katane żonie!

Fakt, że ci, co już chcieli to stargowywali się strasznie, ale jednak mi to akurat
potrzebne do szczęścia nie było. Po za tym, sam wiesz, mnie lepiej nie naciskać,
a ten, jak zobaczył, że się czymś zainteresowałem, to na parking za mną wyleciał.
Ja klopa szukam, a ten leci za mną z marynarką i drze się "Poprawim, targujem".
Kumpel nerwowo nie wytrzymał. Stoi, trzyma futerko w ręku.
- Ile?
- Dwie stówy.
- Z wysoka zaczął?
- Tysiąc dwieście.
- No to, opłaciło się, nie?
- Nie wiem. Nie wiem. Ja już nic nie wiem. Żona w poprawkach uwięzła.
Kartę jej dałem. - oczy mówiły same za siebie. Dobrze, że ja paliłem wtedy.
Na uspokojenie, jak znalazł. Kartę, na szczęście, przy sobie miałem, a dziewczyny
jakieś wyrywne do kupowania nie były. Na szczęście obyło się na przymierzaniu.

Po kilku godzinach ... No, może nie, ale to był taki najbardziej męczący punkt
tego dnia, to się tak dłużyło, zebraliśmy się wszyscy. Mniej i bardziej szczęśliwi,
mniej i bardziej skaleczeni, ale pełni wrażeń (niektórzy) i z zakupami (inni)
zapakowaliśmy się do autokaru i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Mieliśmy jeszcze jeden postój. Przy jakimś takim centrum handlowym
Dżinsy. Wrangler, Levi's i inne marki. Ceny zdrowe, więc może oryginały ;)
Ale my, już raczej na odpoczynek się nastawialiśmy. McDonald's się napatoczył

Obrazek

Obrazek

Raczej byliśmy już myślami w hotelu, pod prysznicem, niż na zakupach.

Jutro ostatni dzień. Wolne. Trzeba go jakoś zaplanować, wykorzystać te ostatnie chwile pobytu tutaj.

Przecież pojutrze opuszczamy Didim.
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 09.02.2010 15:55

weldon napisał(a):Nie, nie nasz Aleksander, ale Wielki. Dobra, szkoda gadać. Ten Aleksander to taki facet, co pół świata podbił.
W starożytności. Do Indii doszedł. Nie, nie Kolumb. Jacy Indianie. Nieważne ..
:lol: :lol: ten Twój rozmówca - jak ta żaba co nie kuma :lol: ... i weź tu człowieku gadaj z takim ignorantem :lol:

pozdrawiam
:D
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.02.2010 18:30

weldon napisał(a):a niech mnie drzwi ścisną - bociany!
nasze, polskie, rodzime. Za nami tu przyleciały.

Nie wiem, czy Cię zmartwię, ale te bociany Polski nie oglądają. One są bardziej ciepłolubne od naszych.

Obrazek

A zauważyłeś, że się nowoczesną techniką posługują, by ich klekot lepiej nioslo po okolicy?

Obrazek

;)
Pozdrawiam,
Wojtek Franz
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 09.02.2010 20:07

Franz napisał(a):... te bociany Polski nie oglądają. One są bardziej ciepłolubne od naszych.

A na obrączkach orzełka miały :wink:

Tak na prawdę to nic nie zauważyłem, bo mi, na widok bocianków, do oczu coś wpadło ...

A, tak na poważnie, te głośniczki na minaretach to częsty widok.
Też by mi się nie chciało na górę włazić, tak co jakiś czas. :D

pzdr

PS I z kim ja rozmawiam o włażeniu pod górkę :?:
Ja dostaję lęku wysokości o Dolomitach czytając ... :wink:
kleeberg
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8036
Dołączył(a): 08.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) kleeberg » 10.02.2010 06:23

Wczoraj wieczorem przeczytałem Twoją relację.
Dzisiaj wstałem trochę wcześniej,
aby ją przeczytać /i pooglądać super zdjęcia/... raz jeszcze.
Warto było.Jest po prostu zaje...fajna.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 10.02.2010 18:07

kleeberg napisał(a):Dzisiaj wstałem trochę wcześniej ...

A jednak śpisz trochę ... :wink:

No dobra, to, pomału, zapraszam na końcówkę.

pzdr
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 10.02.2010 18:08

7 Didyma - raz ostatni czyli - posumowania i pożegnania czas nieuchronny nadszedł

390 kilometrów do Bystrej.

Kolejne 340 do Budapesztu. 370 do Belgradu i 400 do Sofii,

Do Edirne, granicy Turcji, dojechaliśmy po 1850 kilometrach.

A w Turcji - 200 do Gelibolu, jakies 50 do Canakkale, 30 do Troi, 220 - Bergamo, 110 Izmir
i 170 do Didymy, czyli 780.

Trzy dni, dwa hotele, sześć krajów, cztery stolice, dwa kontynenty, 2650 kilometrów, jakieś 66 godzin.

A później, dla niektórych - 450 w te i wewte do Dalyan, ponad dwieście do Efezu ...

No i nastał dziesiąty dzień pobytu, podróży raczej, i czas na pożegnania i podsumowania nieuchronny przyszedł.

Trzeba odpocząć przed podróżą, spakować się, no i, raz jeszcze, powędrować znajomymi już, uliczkami miasta.
Kolejny raz wysmagani słońcem i żarem z nieba się lejącym, plaże zaliczamy pro forma, z rana, na obiadek
schodzimy schodami ...

Obrazek

jak to od czasu jakiegoś czynimy ... Co, nie wspominałem? Może? Faktycznie, o obsłudze miałem coś wspomnieć ...
A więc, brachu mój, Turki moją małżonkę do szewskiej pasji, jakiej ja bym śmiałości ani odwagi (wszak wiesz,
że ona lwica) mieć nigdy nie miał, jak również do użycia słów, których znajomości nigdy bym jej nie posądzał.
Turcję to ona pokochała, ale kilka razy miała okazje być przez nią z równowagi wyprowadzona i, właśnie winda
ją do takiej okazji doprowadziła.

Mianowicie, o tym ci już wspominałem, te budowle to tak na chybcika, beton, cegła, tynk, bez ocieplenia,
oni budują. I to robią szybko, natomiast naprawiają, jak widziałeś na przykładzie zamka do drzwi teścia,
wolno. Już jak przyjechaliśmy, władowaliśmy się ze wszystkimi klamotami do windy i pojechaliśmy prawie
na górę. Prawie, bo zabrakło nam jakieś trzy centymetry. Człowiek nie w ciemię bity, bloki w Warszawie są
to i winda, czasami, w nich działa, kliknąłem piętro niżej. Poszła. Oczywiście trafiła w próg, jak Adaś ...
Tfu, tfu, zapomnij! Jezu! Zatrzymała się z dokładnością do milimetra, chciałem powiedzieć, na tej wysokości
co powinna. Co, zrozumiałeś? A to przepraszam, jakoś mi przez głowę przeszło, że ci będę musiał ten próg
z Adasiem w naturze pokazać. Wiesz, na trzeźwo to ty całkiem bystry chłopczyk jesteś ...
Bystry! Nie "ładny"! Bystry. Łapy precz!

Polej lepiej bo się denerwuję, na samą myśl, co ja wtedy przeżyłem.

Na razie - klik i jedziemy w górę. Trafiła źle. No to - w górę. Dobrze. Nasze piętro - źle.
Po trzecim czy czwartym celowaniu podjechaliśmy do góry (zawsze to lepiej klamoty w dół nieść,
niż na górę ciągnąć) i, poddając się, pomaszerowaliśmy nogami.
Jeszcze kilka razy jakieś mniejsze czy większe hopki nam się zdarzały, jednakowoż trzeba było
na śniadanie, kolację, na plażę i z klapkami abarot podjechać, to i tak sobie raz schodami,
raz windą z zapomnienia, podróżowaliśmy.
A ta cholera przyczaiła się.

Obiadki to my w suterenie mieliśmy, tak z pół piętra poniżej recepcji, no i, śpieszyło nam się wtedy,
czujność zawiodła, w windę wsiedliśmy. Przypominam ci, że termometry to skale pogubiły, sucho
i wietrznie to na dworze było, a w pomieszczeniach niby klima, ale ta, windy nie obejmowała.
Jeszcze jak winda jechała, to mieliła to powietrze, no i krótko było, ale,
tym razem, jak dojechała tak na sam dół - stanęła.

Tym razem, głupia ..... (biiip) podjechała całkiem całkiem i, niby poślizgiem, jeszcze, tak ze dwa centymetry.
I to by było na tyle.Zablokowała drzwi. Guziczki nie działają. Czterdzieści stopni to było jak wsiadaliśmy.
Jak stanęliśmy, z miejsca zrobiło się duuużo więcej. Poza tym wilgotno, no przecież organizm nie głupi,
zareagował natychmiast, to i się zapociliśmy, no i powietrze jakieś gęste się zrobiło. No i mało go było.
Ja, Bożena, teść. Horror. Z początku to kulturalnie zastukałem w drzwi. Potem lżej, to znaczy mocniej,
ale kulturalnie lżej. Jak zaiwaniłem z piąchy to nas przyuważyli. Widzimy w lufciku jakieś cienie,
coś tam szwargocą po ichniemu. "Okej, okej, spoko, nic się nie stało" - to tak na nasze trochę brzmiało.
No dobra, może im się nie stało, ale nam Niemcy kolacje zeżrą, to problem będzie.
"Otwórz te drzwi, ty w fez kopany, bo jak ja otworzę, to z windy nici na parę lat będziesz miał."
- "Szanowny Turku" dodałem, bo mnie mama dobrze wychowała.
"Zaraz, zaraz, po fachowca posłali" - tak nam ze szwargotu wyszło.
No, jak oni po fachowca posłali, to już po nas. Przecież ten cham, tak jak ten od zamka,
poczeka aż się ściemni i ochłodzi, bo inaczej dupy mu się nie chce ruszyć!

To już mnie trochę zdenerwowało. Z kopyta spróbowałem. Nawet trochę drgnęły, to znaczy,
tak się dołem wygły, ale, po środku zamek trzymał. Otis jaki, czy co? W każdym razie, widzimy przez drzwi,
że emocje opadają, tłumek się rozchodzi, zostajemy sami. Może jeszcze tego gorąca to byśmy przeżyli,
kolacje też na mieście możemy zjeść, ale jak oni, spokojnie zaczęli się rozchodzić, jak tak wesoło
zza tych drzwi pokrzykiwali: "spoko, spoko, fachowiec, fachowiec".

"Otwórz kurwa te drzwi, ba jak ja je otworzę, to wam hotel rozjebię!!!" czy coś w tym guście,
nagle, z teściem usłyszeliśmy, a, razem z nami, wierz mi, jeszcze ze dwa hotele obok.
W nerwach to człowiek nie na wszystko zwraca uwagę, ale, nawet jak się trochę pomyliłem, to kontekst pozostał.
Kuźwa? mówisz. Nie, kuźwa to to nie było. Za miętkie. Takie twarde "errr" to w ciemno tam było.
Stawiałbym raczej na to, że ona nie "rozjebię" powiedziała, a ... no domyśl się.

W każdym razie, usiedliśmy z teściem na podłodze, głowy, prawidłowo, między kolana,
jak owczarki wyszkolone. Jezu, jak w nerwach pizdnie, przecież łby nam może urwać!
"Piotrek, chodu, Bożenę wkurwili!" - łatwo powiedzieć.
Chodu z windy.

Polej, bo gęsiej skórki dostałem ...

Za drzwiami zapadła cisza. Cienie - zamarły. Patrzę, jeden się ruszył, podczołguje ...
"Tylko nie kurfa, tylko nie kurfa, fachofiec, natychmiast, juź dobzie". Chłopie, jak ci kto kiedy
w jaja przykopał, to wiesz, jakim cienkim głosem możesz mówić, ale tamten, bez kopania tak zaiwaniał.
Dżizaz, to się nazywa siła przebicia. Mówiłem ci - lwica.
W tej ciszy, tak ze dwadzieścia, trzydzieści sekund to trwało, muchę było słychać. Nagle!
Szmer, zgrzyt, drzwi się zaczęły uchylać. Stanęły. Popchnąłem. Idą dalej. Za drzwiami zrobiło się pusto.
Żadnego Turka, nawet te spece od nakładania

Obrazek

gdzieś znikły.

Stołówka zamilkła i zamarła. wychodzimy. No, wiesz, ja z teściem to jeszcze tak boczkiem, cichcem,
przemoczeni, przepoceni, no i w nerwach cali, ale kto by tam na nas uwagę zwracał.
Przodem sunie moje bożyszcze. Włosy posklejane, również zapocona, mokra, gorąc od niej bije,
ale głowa w górze. Ktoś się nie bał i nieśmiało talerzyk do niej wyciągnął.
"No co ty, w takim stanie mam jeść? Przebrać się idę! I pod prysznic!" - rzuciła.

Jak ją sala odprowadzała brawami, to tak mi się miło zrobiło.
W sumie, to mięczaki te Turki.
Pod Wiedniem to, jak to było? Lew Lechistanu? Tu moja kocina wystarczyła, żeby się Turki po kątach chowali.
Potem to chyba komórkami do siebie dzwonili, bo ciągle na nas przygotowani byli, a my?
No a my, dla zdrowia, nogami po tych piętrach zaczęliśmy się poruszać.

Jeszcze przy wyjeździe to taki głupi pomysł miałem, żeby zażartować, że z klamotami to ja windą zjadę,
ale wiesz, niby człowiek się na ten wzrok uodpornił, ale zimno jakieś po plerach poszło.
Środek lata, a taki chłód? Schodami poszłem.

Wiesz, wtedy to udawaliśmy, że niby nic, no ale jednak, kto by tam między lwice i zakąskę ...
Kobita do rany przyłóż. Miętkie to, przylepne, pieszczotliwe. Niby tłumaczyła, że się o teścia martwiła,
że gorąco, że nie było czym oddychać, że dwa tysiące kilometrów, a tu nas ma dwa centymetry zatrzymać.
Ale, wyobraź sobie, że ja tam teraz czego nie dopilnuję.
Że o jakie pięć milimetrów gdzieś przejadę.

Inaczej? Co inaczej?
A, między wódkę i zakąskę. Nie, no co ty! Moją drobinę do gorzały przyrównujesz?

Obrazek

No, ale skoro już zacząłeś ...
Dobra, dramaturgię sytułacji ci przedstawiłem. O ostatkach ci opowiedzieć miałem,
ale chyba to przy innej okazji, bo, w sumie, do dziś, jakaś taka trauma pozostała.
Znieczulmy się trochę, bo znów nie będę mógł zasnąć.

Żeby mi się tylko znów koszmary nie zaczęły śnić ...
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 14.02.2010 19:26

7.a Didyma - pożegnanie

Znieczulmy, mówiłem, tylko znieczulmy ...

Trzeba było nie lecieć po trzecią ... Tym bardziej, że cię zatrzymywałem ...

Dobra, póki jeszcze mówić mogę, bo mi chyba te pomarańcze bólem gardła dziś wychodzą ...
Ciii... były, były.
Jak ja mowię, że były, to były!

Moja głowa ...

Ale wróćmy do Didymy, dzisiaj to trochę obrazkami pojadę, żebyś pojęcie lepsze miał.
Kilometraż juz ci wyliczyłem, natomiast drogę na tym lanszafciku obejrzeć możesz:

Obrazek

z Bielska zaznaczyłem, bo jak do Bielska, to wiesz.

Fiszpiknika to tak zaliczaliśmy:

Obrazek

a najbliższe okolice, gdzie spacery uskutecznialiśmy, tak:

Obrazek.

Szrot. Dlaczego szrot. Bo słuchaj, to taki punkt charakterystyczny. Na górce, ogrodzone i tak zakurzone, że marki nie poznasz, samochody stały.
Mówiliśmy szrot na to, ale, równie dobrze mógł to być parking albo komis ichni.
Ale punkt dobry był, żeby o niego zahaczać i mówić:
"na lewo od szrota", więc na planie musowo być musiał.

Jeszcze drogę do Efezu, i powrotna przez Kuşadasi, gdzie lądują te statki wycieczkowe,
co Efez sprintem pokonują ci pokażę:

Obrazek

i obarot, Didyma znów, ale w szerszym kontekście

Obrazek

Starczy. Obrazki obrazkami, ale żegnać się mieliśmy. No to, w Polskę, znaczy się w Turcję czas ruszyć.

Po śniadanku, razem z resztą wycieczki spożytym

Obrazek

na zakupy się udaliśmy, po znajomych już sklepikach. Centrum handlowe odwiedziliśmy
również, główniejszą drogą miasta, ze sklepami nam się bardziej z książkami kojarzącymi,
a tu z meblami powiązanymi

Obrazek

w kierunku Carrefour Express, celem środków higieny itepe nabycia, bo w tym upale to mydło
mi się w dzień kończyło, tyle razy prysznic brałem, no i pranie codziennie trzeba było robić,
bo się człowiek co chwila w suche przebierał.
Po za tym obiadek na mieście, spacer promenadą i dzień zleciał.

Po kolacji wyskoczyliśmy już tylko posiedzieć chwilę ze znajomym Kurdem

Obrazek

Zapalić shishę z Carem ...

Obrazek

No, z carem. Sułtan i Car. Cara juz widziałeś, a oto Sułtan, obok serdecznego druha mego:

Obrazek.

Zebrali się do kupy, Turek i Ukrainiec, otworzyli knajpę z wyszynkiem, z pięknym widokiem na morze,
pensjonat z pokojami, no i sklepik z pamiątkami. Taką ichnia Cepelię. Misz masz, słodycze, pamiątki,
ciuszki. Sympatyczne chłopy. A żebyś ty widział, jak oni Absoluta pili. Car to jeszcze chwile ciągnął,
ale Turek, po pierwszym, to słuchaj ciemniejszy się zrobił. Oni to takie damskie wódeczki pijają,
albo kolorowe. Tez słabe. No a my, wpadliśmy do nich z rana. Buteleczkę do zamrażalnika wsadziliśmy,
no i teraz, to, słuchaj, parowała. I takie zimne to szło. No więc, jak mówię, Car trochę z nami wytrzymał,
ale Sułtana gdzieś pognało. Wrócił potem, ale już colą drinkał z nami. Dla odmiany, a może po złości,
Car poszwargotał tam coś z kelnerem i, w try miga, szisza stanęła. Widzę, że coś się uśmiechają,
woreczek specjalny wyciągają, już węgielek się pali. "Ciągnij"! A że ja jedyny palący, to znaczy Kaśce
się ta faja spodobała i, do dzisiaj, wieczorki z fajką wodną urządza, no ale nie wypadało,
żeby dzieckiem się zasłaniać. No to - ciągnę.

Obrazek

Dało się odczuć, że się chłopina postarał. Faktycznie, te kupne w kioskach Ruchu ichniejszych,
ta takie Kaśkowe. Jabłuszko, mandarynka, jakbys mydełka wąchał, a ten dooobry tytoń. Mocny.
Biedak nie przewidział jednego. Ja na "Tigerach" wtedy jechałem, bo wiesz, albo palić,
albo rzucić. Nigdy te ersatze mnie nie ciągnęły, więc i trening był. Ciągnę. Dobre. Nosem wypuściłem.
Car popatrzył, w łepetynę się podrapał. Zabrał. Powąchał, pociągnął lekko. Pokiwał głową. Oddał.
Ciągnę mocniej, bo, jak widzę, stara się, znaczy się - powinienem docenić.
No, może i powinienem, ale ciągnę, ciągnę tchu mi brak, uszczelkę wciągnąłem.
Nie do gardła, tylko tam takie różne uszczelniacze, żeby woda nie wypłynęła, no i mi się udało
taką uszczelkę do tej fajki, do środka wciągnąć. Oj, wiem, że głupio. Grzeczny być chciałem,
ciągłem mocno to i wciągłem. Ja myślę, że to Cara to trochę ucieszyło. Bo jak zobaczył, że mu Sułtana
spuściliśmy, to i on chciał się odwdzięczyć. Tyle, że nie przewidział co nasz rodzimy przemysł
tytoniowy wyprodukować może. A tak, na braki techniczne zwalił. Ale opłaciło się.
Pomału przenieśliśmy się do sklepiku, a tam już rabaciki, targowanie się, przymiarki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Starczy. Obkupiliśmy się, rodzinę i znajomych. Zbieramy się do hotelu. Jutro znów autokar, jakieś osiemset kilometrów.
Wcześnie wstajemy, czas się zbierać.

Obrazek

Didyma
Ostatnio edytowano 20.02.2012 09:18 przez weldon, łącznie edytowano 1 raz
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe

cron
Środziemnomorska 2.5 - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone