3 Didim - rzut oka pierwszy, po raz trzeci i ostatni na razie
No i, oczywiście, psy, koty, jak wszędzie.
W dzień to cholerstwo spało. Zwłaszcza koty. Dziadowały jak jedliśmy, bo stołówkę to w suterenie mieliśmy.
Okna na wysokości gruntu były, nie otwierały się,to znaczy tak się Turkom przez kilka lat wydawało,
ale ich z nieporozumienia wyprowadziliśmy, bo nam się zaczęły otwierać, no i karmiliśmy te byki.
Wybredne jak nasze. Psy to spokojniejsze były. Tak najbardziej to je widać było wczesnym rankiem,
jak jeszcze nie było tak gorąco. Pytaliśmy się, dlaczego one tak samopas, ale, okazało się,
że tą historię o Mahomecie pogryzionym przez psy, to można włożyć pomiędzy śledzia po japońsku
i rybę po grecku. Psy było zaszczepione, odrobaczone, zakolczykowane i ... bezpańskie.
Dobrze im tak było.
Na plaży piaseczek lux. Banana ciągają, panienki miejscowe - super hiper. Chłopie. Wyobraź sobie taką babcię
w ichnim kurpiowskim stroju, jak ci oponkę lub inne koło na brzuszek, na te wszystkie kiecki zakłada i sru do wody.
Daleko nie szła. Najczęściej siadała przy brzegu i sobie wodą nogi polewała. Zresztą zaraz wychodziła
i się w piachu zakopywała. Nie no, nie cała, tak po nogach sobie sypała.
Ale to tylko te starsze. Te młodsze to za smerfy robiły.
Na przykład, przychodziła taka panienka w takim kombinezoniku, jak u nurka albo jak do jazdy
na lodzie szybkiej. Z kapturkiem , kolorowy, materiał taki lekki, błyszczący, tylko luźniejsze niż do jazdy,
i ona to jeszcze wyglądała jak muzułmanka na plaży. Tyle, że ona przyprowadzała często takie kolorowe,
niebieskie często, stadko takich berbeci, jak ona tak samo ubranych. I jak tu się nie uśmiechnąć?
Wyglądało to jak stado smerfów. Teraz to keszcze te, z czerwonymi torebkami by doszły, ale wtedy mniej już
bajki dla dzieci ogłądałem, to ze smerfami a nie Tele... Tele ...tubisiami! mi sie skojarzały.
Pisałem, że miasto była kiedyś wiocha, ale nudzić się tu, to się nie dało. Wiocha się rozbudowywała.
Wybrzeże długie, promenada, sklepy, knajpy, apartamenty, hotele, karaoke, wielbłądy...
... i tak, chyba, całą dobę.
Spacerować było gdzie, o każdej porze dnia i nocy spokojnie mogłeś coś zjeść, wypić, zabawić się.
No, wieczorkiem to już najbardziej.
Sauna turecka?
Jakoś nam się nie chciało.
Wcześniej naczytaliśmy się, że tam taki peeling robią, że opalenizna schodzi.
A, że my już od pierwszego dnia jak raki się spiekliśmy,
To trochę strach był. Znajomi poszli, ale zachwyceni nie byli. Ot, jakaś piana, jakieś mydełko,
trochę ich tam rózgami potraktowali. Pamiętaj, że saunę to my w Magnusie mamy opanowaną,
a tam, człowieku, w środku zimy, wychodzisz ze 120 stopni i dajesz wióra głową w dół, do takiego baseniku,
co w nim oryginalna, zimna jak na dworzu, woda z Białki. To, to masz efekt, a tu ...
Nakupowałem tylko takich mydełek, olejków, jakichś kremów.
Oooo, taki ogórkowy albo z takich tam orzeszków to na spalenie skóry dobrze robił. Przydatna rzecz.
A mydełka? Trochę jak nasze szare, ale białe i pachnące. Fajne były. Na prezenty poszły.
A no, i szklaneczki na prezenty. Kruche, ale musztardóweczka fajna. Wszędzie w tym herbatkę podawali,
to i warto było do domu przywieźć. No i słodycze. Przysmak sułtana, chałwa w kawałku,
chałwa w takich włosach jakby. Dużo tego nie popróbowaliśmy, bo słodkie, tak jak i te wszystkie owoce,
ciasteczka, ciasta. Z miodkiem, z polewami owocowymi. Jogurt z miodem spróbuj, tylko gęsty taki.
Zalej, wymieszaj ... Miód w gębie.
Lodów nie próbowaliśmy. Baliśmy się. W sumie na ulicy to chyba raz zjedliśmy.
Kebaba.
Ale u nas lepsze.
No nie, żartuję, chodziliśmy do knajpy i wtedy każdy inny założył, a to mięsko z grilla,
a to kurczaczka, a to rybkę ... Tak, żeby wszystkiego popróbować. Palce lizać.
Tylko potem pływać trzeba było dużo.
A nie, tak na co dzień, to w hotelu śniadanko, obiadek na kolację podali
i ciasteczko, i owoca. W zasadzie, to szwedzki stół - brałeś ile chciałeś,
a nawet dołożyć sobie pozwalali. Ale to pod warunkiem, że przyszedłeś przed naszymi zachodnimi sąsiadami.
Ci jak już się zwalili, to jak szarańcza ... Po trzy talerze nakładali, a jedli pół jednego.
Naszych to poznałeś zawsze po tym, że przy stole każdy miał na talerzu inny zestaw, jeden od drugiego
próbował, żeby wszystkiego poznać, a, na końcu, talerze wylizywali tak, że szef kuchni przylatywał
popatrzeć. I wszystko z umiarem.
Z poczatku to taki Turek stał i nam na ręce patrzył, żebyśmy jedzenia nie wynosili, ale mu wytłumaczyliśmy,
że drugie śniadanie i suchy prowiant, to przecież dla jego, tureckich, kotów i psów, a poza tym, taka polska
tradycja, więc oko zaczął przymykać. Zresztą zawsze jak się wodę i winko do kolacji kupowało, to napiwek dostał,
a taki napiwek to, sam wiesz, na oczy wpływ ma.
A no i McTurka raz spróbowaliśmy i ayran się wypiło. Taki jogurcik, letko skwaśniały.
Nie no, świeży, ale kwaskiem podjeżdżał. Ale to tylko w McDonaldzie.
Wiesz, jakiś taki straszek ciągnął się jednak, że to Azja.
W każdym razie, do wody blisko, basenik, morze pod nosem,
po jedzonku wypadało się poruszać, a w tym upale, to - popływać. Oczywiście.
No,a jak już pływać to:
Żar
Było tak gorąco, że aparat zaczynał mi szwankować.
Promenada wieczorem
Promenada w dzień
Nasz hotel
Karaoke
Didim
Didim raz drugi