Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Środziemnomorska 2.5

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Arek
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8749
Dołączył(a): 15.03.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) Arek » 21.01.2010 09:55

Śledzę wpisy w tym temacie :)
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 21.01.2010 10:38

Witam w tym miejscu.

Bardzo podoba mi się forma relacji, zresztą w "3.5" było identycznie :) . Tak myślę, że kolejną swoją relację można by napisać jak niegdyś Pierre Choderlos de Laclos napisał "Niebezpieczne związki" - inaczej trudno już będzie o oryginalną formę :wink: .

Pozdrawiam
Interseal M.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 21.01.2010 15:09

Żądasz ode mnie skandalu i nieobyczajności?

Może i popuściłbym wodze fantazji, ale moja smycz krótka i pod pełną kontrolą chodzę :wink:

Chociaż ... pomarzyć dobra rzecz.

Nic. Jedziemy dalej.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 21.01.2010 15:11

3 Didim - rzut oka pierwszy

Obrazek

"Turcja to jest dziwny kraj", a Didim, mówię ci, jest tego przykładem.
Niedawno to była wiocha. Taka rybacka, nieduża. Największe, co tu było, to ruiny Świątyni Apollina.
A te, to, nie powiem, duże były. Największe z całej okolicy.

Obrazek
Rekonstrukcja świątyni

Jakieś sto na pięćdziesiąt metrów. No i ponad dwadzieścia wysokości.
Jak to nie widać? A co ma być widać, jak to najpierw Persowie zburzyli, potem odbudowywali.
Nie Persowie odbudowywali, tylko zburzyli, a odbudowywał na ten przykład Aleksander.
Nie, nie nasz Aleksander, ale Wielki. Dobra, szkoda gadać. Ten Aleksander to taki facet, co pół świata podbił.
W starożytności. Do Indii doszedł. Nie, nie Kolumb. Jacy Indianie. Nieważne ..
W każdym razie odbudowywali, ale, mniej więcej tak, jak u nas Trasę Toruńską - pięć wieków.
A, to fakt, trochę nam jeszcze brakuje, no ale, wiesz pożiwiom, uwidzim.
Potem zamienili to na kościół, a potem to i tak diab... znaczy się trzęsienie ziemi wzięło i zniszczyło.
Ale to długie to leży, więc można mieć pojęcie jakie było, jak stało.
Zresztą, jedno leży, drugie stoi, możesz sobie wyobrazić.

Obrazek

No, w każdym razie było tu sobie źródełko, potem świątynia, a potem ...,
a potem zaczął się boom budowlany. Anglicy zaczęli budować sobie własną dzielnicę, nazjeżdżało się Niemców.
Zaczęli budować hotele, sklepy, ulice, knajpy, dyskoteki.
Jak przyjechaliśmy to już to wszystko żyło własnym życiem.
Wzdłuż morza ciągnęła się taka długa promenada z palmami, ławeczkami no, i plażą oczywiście.
Obok promenady sklepy, knajpki. Jest gdzie usiąść, gdzie zjeść. Zaraz obok, równolegle, druga ulica.
Karaoke, dyskoteki, "Medusa" najsłynniejsza.

Obrazek

Potem taka część bardziej od morza - Carrefour Express (u nas ich jeszcze nie było),
zwyklejsze sklepy, takie bardziej na miejscowych nastawione.
Po tym wszystkim można chodzić nogami, albo - wersja dla zamożnych - taryfami, żółte Kangoo najczęściej,
albo takie autobusiki - ale to wersja też dla zamożnych ;) Zabierały ludzi z pewnych miejsc, takich a la przystanków.
Załoga składała się z kierowcy i "konduktora". Mówiłeś gdzie chcesz jechać i w ile osób, a ten cię kasował.
Parę razy się tym przejechaliśmy, ale z powodu, że ni cholery się nie mogliśmy najczęściej dogadać
i wywozili nas tam gdzie im pasowało, a nie my chcieliśmy, zrezygnowaliśmy z tego komfortu.
No i gliniarze. Nogami, skuterami, meleksami, rolkami, koniami.
Dyskretnie, ale czujnie. Mówiłem - jest bezpiecznie. Z tego żyją, było nie było.

Obrazek
Ostatnio edytowano 08.02.2010 22:04 przez weldon, łącznie edytowano 1 raz
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 21.01.2010 15:11

3 Didim - rzut oka pierwszy po raz drugi

My mieszkaliśmy na jednym końcu miasta, a, w zasadzie, prawie na końcu, bo zaraz za nami
budowały się już nowe ulice i hotele, a drugi koniec miasta wyznaczony był przez port i meczet.
Z daleka widać też było coś na kształt wesołego miasteczka, ale tam nie udało nam się nigdy dotrzeć.
Jak już mówiłem główną ulicę kurortu zapełniały sklepy, dyskoteki i bary karaoke. Chłopcy się starali.
Śpiewali, zabawiali gości, tańczyli, naganiali z ulicy.

Obrazek

Pod koniec pobytu, niestety, poznaliśmy bardzo sympatycznego Kurda.

Obrazek

Chłopak studiował, w wakacje pracował w knajpie na wybrzeżu, po sezonie miał jechać do pracy w Anglii,
potem Hiszpania jak opowiadał. Nie miał łatwo. Zresztą, tu nikt nie ma łatwo.
Drogę na studia rozpoczyna się podobno już od najmłodszych lat, zbierając punkty,
uprawniające do dalszej nauki. Jeżeli ktoś coś zawali w młodości - nie ma później szans.
Pozostaje nauka płatna. A warto. Turcja jest samowystarczalna. Buduje się strasznie, produkuje i eksportuje.
Przeciętne zarobki osób wykształconych powodują, że nie opłaca się stąd emigrować. To, że jest w NATO
trochę jej przeszkadza (ma na przykład zakaz wykorzystania własnych złóż ropy), ale też i pomaga,
bo wojskowe inwestycje mocno przyczyniły się zarówno do rozwoju jak i poprawy wizerunku w świecie.
Prawda, nieprawda?
Nie wiem. Tak rezydentka mówiła. Siedzi tam na okrągło, czemu miałaby kłamać?
To od niej dowiedzieliśmy się o tolerancyjności religijnej, o historii, o Atatürku,
o młodzieży tureckiej, która, podobnie jak nasze Orlęta we Lwowie ...
Ona też wspominała o kłopotach. O wtórnym analfabetyzmie, o łatwych dostępach do kredytów,
które potem ciężko spłacić, o kłopotach w rządzie, o narastającym poparciu partii populistycznych.
My wtedy dobry kurs mieliśmy, ale nawet słuchaj jak tanio - za dwustumetrową willę nad morzem chcieli,
w przeliczeniu na nasze, jakieś dwieście pięćdziesiąt tysięcy i, słuchaj, gratis dodawali takiego Forda.
Takie Touring czy jak. Takie Kangoo tylko fordowskie. Już się zastanawialiśmy nawet, ale daleko cholera.
Może na starość? Chociaż, podobno oni tu średnio się dają zaadaptować przyjezdnym.
Trochę ich ci Anglicy wystraszyli. No i Niemcy. Tu ich też nie lubią. Ale, z tego co widzę,
to Niemców lubią chyba tylko Niemcy. Zło konieczne.
A nas lubili...

Obrazek

W pingla z chłopakami graliśmy, pośpiewaliśmy, trochę zagadek logicznych Kaśce się dostało.
Fajnie było, no i dziewczyny zadowolone, bo te Turki to sympatyczne chłopaki.
Jak mówiły - było na czym oko zawiesić, tylko wadę jedną mieli - jacyś tacy niewyrośnięci byli.
Może to przez ten boks? Bo, jak się z nimi rozmawiało, to co drugi to bokser.
No nic. Pospacerowalim, pojedli, popilim, pośpiewalim, czas na plażę.

Obrazek

Daleko nie było, tyle co wyjść z hotelu. Palemka prima luks i, słuchaj, zadyma taka przyszła,
Że nam piasek z plaży zdmuchiwało. Przechlapane bracie. Słońce jak ... słońce, wysoko, gorąco,
a ciebie owiewa taka bryza chłodna. Jak to mówią: piekarnik z termoobiegiem. Mocno się smarowaliśmy.
Morze chłodne było. W Grecji, to miałeś zupę, a tu to takie chłodzące bardziej. Na raty wchodziłeś.
Czysto. Chociaż to wiatrzysko nawiewało też trochę syfu, ale brzeg długi, my na końcu, to i nawiać miało prawo.
Zresztą przewiewało zaraz dalej. Woda przejrzysta. I słona. Lepiej mieć okularki. Albo uważać. Bo szczypie.
Tak więc, wiesz, my nigdy na plaży długo nie wytrzymywaliśmy, a tu jeszcze ten żar, ale sucho było i wietrznie,
To i tak się nie czuło tego. Gorzej było między murami, ale i tak życie koncentrowało się tak bliżej morza.
Któregoś dnia scenę na plaży przy promenadzie postawili i był koncert jakiejś lokalnej super hiper gwiazdy.
Ludzi się zlazło, że przejść nie można było. Ale nas tam średnio ciągło. A co? TAkie TRubadury, czy inne File.
Szkoda czasu. No folklor, folklor. Trochę zza płota posłuchaliśmy, razem z tłumem takich samych lewusów jak my.

Kaśka zażyczyła sobie tatuaż.

A jaaaaaaak ...

Z henny taki.

Obrazek

No a jaki?! Dziergany?! Pogło by mnie! Mało mi dziergańców po robocie chodzi?!
Dziecko na zmarnowanie byś mi wysłał?! Jeszcze ci cha...nysie tego kolczyka nie zapomniałem.
Z henny. Zapamiętaj. Hna. Henna. Na taki to się zgodziliśmy.
Stały takie budki i tam ludzie malowali ci takie wzorki.
Tyle, że w ten upał to i dziecko zapocone chodziło, to i trochę jej się rozmył.
Ale i tak, wrażenie było. Jak się tak szerokiej publice pokazała ...

Obrazek
Ostatnio edytowano 08.02.2010 22:06 przez weldon, łącznie edytowano 1 raz
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 21.01.2010 15:13

3 Didim - rzut oka pierwszy, po raz trzeci i ostatni na razie

No i, oczywiście, psy, koty, jak wszędzie.

Obrazek

W dzień to cholerstwo spało. Zwłaszcza koty. Dziadowały jak jedliśmy, bo stołówkę to w suterenie mieliśmy.
Okna na wysokości gruntu były, nie otwierały się,to znaczy tak się Turkom przez kilka lat wydawało,
ale ich z nieporozumienia wyprowadziliśmy, bo nam się zaczęły otwierać, no i karmiliśmy te byki.
Wybredne jak nasze. Psy to spokojniejsze były. Tak najbardziej to je widać było wczesnym rankiem,
jak jeszcze nie było tak gorąco. Pytaliśmy się, dlaczego one tak samopas, ale, okazało się,
że tą historię o Mahomecie pogryzionym przez psy, to można włożyć pomiędzy śledzia po japońsku
i rybę po grecku. Psy było zaszczepione, odrobaczone, zakolczykowane i ... bezpańskie.

Dobrze im tak było.

Obrazek

Na plaży piaseczek lux. Banana ciągają, panienki miejscowe - super hiper. Chłopie. Wyobraź sobie taką babcię
w ichnim kurpiowskim stroju, jak ci oponkę lub inne koło na brzuszek, na te wszystkie kiecki zakłada i sru do wody.
Daleko nie szła. Najczęściej siadała przy brzegu i sobie wodą nogi polewała. Zresztą zaraz wychodziła
i się w piachu zakopywała. Nie no, nie cała, tak po nogach sobie sypała.

Obrazek

Ale to tylko te starsze. Te młodsze to za smerfy robiły.
Na przykład, przychodziła taka panienka w takim kombinezoniku, jak u nurka albo jak do jazdy
na lodzie szybkiej. Z kapturkiem , kolorowy, materiał taki lekki, błyszczący, tylko luźniejsze niż do jazdy,
i ona to jeszcze wyglądała jak muzułmanka na plaży. Tyle, że ona przyprowadzała często takie kolorowe,
niebieskie często, stadko takich berbeci, jak ona tak samo ubranych. I jak tu się nie uśmiechnąć?
Wyglądało to jak stado smerfów. Teraz to keszcze te, z czerwonymi torebkami by doszły, ale wtedy mniej już
bajki dla dzieci ogłądałem, to ze smerfami a nie Tele... Tele ...tubisiami! mi sie skojarzały.

Obrazek

Pisałem, że miasto była kiedyś wiocha, ale nudzić się tu, to się nie dało. Wiocha się rozbudowywała.
Wybrzeże długie, promenada, sklepy, knajpy, apartamenty, hotele, karaoke, wielbłądy...

Obrazek

... i tak, chyba, całą dobę.
Spacerować było gdzie, o każdej porze dnia i nocy spokojnie mogłeś coś zjeść, wypić, zabawić się.
No, wieczorkiem to już najbardziej.
Sauna turecka?
Jakoś nam się nie chciało.
Wcześniej naczytaliśmy się, że tam taki peeling robią, że opalenizna schodzi.
A, że my już od pierwszego dnia jak raki się spiekliśmy,
To trochę strach był. Znajomi poszli, ale zachwyceni nie byli. Ot, jakaś piana, jakieś mydełko,
trochę ich tam rózgami potraktowali. Pamiętaj, że saunę to my w Magnusie mamy opanowaną,
a tam, człowieku, w środku zimy, wychodzisz ze 120 stopni i dajesz wióra głową w dół, do takiego baseniku,
co w nim oryginalna, zimna jak na dworzu, woda z Białki. To, to masz efekt, a tu ...

Nakupowałem tylko takich mydełek, olejków, jakichś kremów.
Oooo, taki ogórkowy albo z takich tam orzeszków to na spalenie skóry dobrze robił. Przydatna rzecz.
A mydełka? Trochę jak nasze szare, ale białe i pachnące. Fajne były. Na prezenty poszły.
A no, i szklaneczki na prezenty. Kruche, ale musztardóweczka fajna. Wszędzie w tym herbatkę podawali,
to i warto było do domu przywieźć. No i słodycze. Przysmak sułtana, chałwa w kawałku,
chałwa w takich włosach jakby. Dużo tego nie popróbowaliśmy, bo słodkie, tak jak i te wszystkie owoce,
ciasteczka, ciasta. Z miodkiem, z polewami owocowymi. Jogurt z miodem spróbuj, tylko gęsty taki.
Zalej, wymieszaj ... Miód w gębie.

Obrazek

Lodów nie próbowaliśmy. Baliśmy się. W sumie na ulicy to chyba raz zjedliśmy.
Kebaba.
Ale u nas lepsze.
No nie, żartuję, chodziliśmy do knajpy i wtedy każdy inny założył, a to mięsko z grilla,
a to kurczaczka, a to rybkę ... Tak, żeby wszystkiego popróbować. Palce lizać.
Tylko potem pływać trzeba było dużo.
A nie, tak na co dzień, to w hotelu śniadanko, obiadek na kolację podali

Obrazek

i ciasteczko, i owoca. W zasadzie, to szwedzki stół - brałeś ile chciałeś,
a nawet dołożyć sobie pozwalali. Ale to pod warunkiem, że przyszedłeś przed naszymi zachodnimi sąsiadami.
Ci jak już się zwalili, to jak szarańcza ... Po trzy talerze nakładali, a jedli pół jednego.
Naszych to poznałeś zawsze po tym, że przy stole każdy miał na talerzu inny zestaw, jeden od drugiego
próbował, żeby wszystkiego poznać, a, na końcu, talerze wylizywali tak, że szef kuchni przylatywał
popatrzeć. I wszystko z umiarem.
Z poczatku to taki Turek stał i nam na ręce patrzył, żebyśmy jedzenia nie wynosili, ale mu wytłumaczyliśmy,
że drugie śniadanie i suchy prowiant, to przecież dla jego, tureckich, kotów i psów, a poza tym, taka polska
tradycja, więc oko zaczął przymykać. Zresztą zawsze jak się wodę i winko do kolacji kupowało, to napiwek dostał,
a taki napiwek to, sam wiesz, na oczy wpływ ma.

Obrazek

A no i McTurka raz spróbowaliśmy i ayran się wypiło. Taki jogurcik, letko skwaśniały.
Nie no, świeży, ale kwaskiem podjeżdżał. Ale to tylko w McDonaldzie.
Wiesz, jakiś taki straszek ciągnął się jednak, że to Azja.

W każdym razie, do wody blisko, basenik, morze pod nosem,
po jedzonku wypadało się poruszać, a w tym upale, to - popływać. Oczywiście.

No,a jak już pływać to:

Obrazek

Żar
Obrazek
Było tak gorąco, że aparat zaczynał mi szwankować.

Promenada wieczorem
Obrazek

Promenada w dzień
Obrazek

Nasz hotel
Obrazek

Karaoke
Obrazek

Didim
Didim raz drugi
Ostatnio edytowano 08.02.2010 22:09 przez weldon, łącznie edytowano 1 raz
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 21.01.2010 22:58

4 Wyprawa statkiem czyli fiszpiknik - tym razem po turecku

Zdjęcie które miałeś okazje powyżej obejrzeć, oczywiście, zdajesz sobie sprawę, że nie przedstawia typowego,
fiszpiknikowego statku w Tureckim wydaniu.
A co przedstawia?
Nie wiem. Jakiś wycieczkowiec. Co ja - Lloyd's jestem?
A tak ci pokazałem.
Czas był, żebym ci się odgryzł.

Obrazek

No dobra, to, żeby cię kompletnie wkurzyć, zamiast fiszpikniku,
będzie teraz wyprawa do Dalyan.
Dlaczego? No bo, chronologicznie tak wychodzi, bo krótsze, ba jest o czym pisać,
bo będą żółwiki ... No, żółwiki. Takie zauropsydy. Ała, nie bij. Nie taki żółwik.
No, gad taki, z domkiem na plecach.
Zaraz! Ty to ze ślimakiem pomylisz. O, no właśnie, zupa!
Nareszcie.

No, ale temat czeka.
Dalyan to taka inna bajka niż te Troje i inne, bo, mimo, że tam też sporo
starożytnych pamiątek (ale o tym - potem), to, przede wszystkim jest to takie miejsce,
gdzie, pomiędzy morzem, rzeką i jeziorem tworzy się niesamowity ekosystem.
Ekosystem! Takie coś, że z saperką latasz i wszystko zakopujesz. Tylko na jajka musisz uważać.
Jak to, twoje. Żółwie jajka, a nie twoje. Litości. Od 1988 roku cały ten teren chroniony jest przez Park Krajobrazowy
który obejmuje właśnie jezioro Koycegiz, plażę Iztuzu oraz, łączącą to jezioro z Morzem Śródziemnym, rzekę Dalyan.
Na tej właśnie plaży żółwie morskie Caretta składają swe jaja.
Ludzie?
No, chyba też?
Może jak się opalają, zwłaszcza faceci? :?

Ale, co mi tu głowę zawracasz. Człowieku, jaki tam jest klimat - najbardziej zielone miejsce w Turcji.
Pełna ochrona, jak chcesz na plażę, to łódką musisz drałować, inaczej cię nie wpuszczą. A jest gdzie pływać. Wpław? No co ty, dwanaście kilosów?
A, z kaczuszką, to może, może ...
Tylko, wiesz, żeby taki uchwyt na napoje miała, no bo jak płyniesz, to wiesz, pić się chce.

Dalyan to taka "turecka amazonka". Jak wpada do morza, to się tak rozlewa i tworzy deltę z dziesiątek wysepek.
Warto na to rzucić okiem z góry. No w guglu. W mapach na przykład. Po za tym - pusto. Ekologia i ty. Żółwie, motylki i ptaki.
Najbliższe hotele to pozwalają, na szczęście, budować dopiero w pobliżu miasta.
Wiesz co, jednak to kawałek drogi. Raczej twierdziłbym, że taki rejsik,
to dużo przyjemniejsza rzecz niż wpław. No i ciuchy suche, i zabrać co ze sobą można.
Po za tym, tam kupe wysepek - zgubić się można. To już lepiej na fachowca się zdać i z kapitanem popłynąć.
Taaa, rejsik fajna rzecz. Nie tak popłynąć! Chlpie, taki sternik jak cię wiezie to on w pracy jest.
Nijak mu nie można d... zawracać, bo go wyleją. No a jeszcze to co, chciałbyś, żeby się zgubił?
Jak już chcesz popłynąć to tam zawsze ktoś się znajdzie ...

Obrazek

W pobliżu tego jeziora to takie błota, że zażyć można "oczyszczających i upiększających" kąpieli.
Robisz chlup, z główką i wychodzisz jak młody bóg. Nooo, na kaca musi być dobre. Tak myślę.

Obrazek

A zabytki, pytasz? Teatr w Kaunos. Z II wieku przed naszą erą. Świątynie greckie i rzymskie,
łaźnie, bazylika bizantyjska z V-VIII wieku, no i, a może przede wszystkim, wykute w skale grobowce likijskie.
A tak, Wyryte. Tam wysoko, to wydają się niedostępne i doskonale zabezpieczone.
Zresztą chyba są, bo przetrwały co najmniej dwa trzęsienia ziemi.
To tu najprawdopodobniej spoczywały ciała najważniejszych obywateli starożytnego miasta.
Po jakimś czasie ciała te były wyciągane i grzebane w bardziej tradycyjny sposób,
aby zwolnić miejsce dla kolejnych zmarłych. Faktycznie. Jak u nas. Może nieopłacone mieli?
Chociaż, potem też się z takimi praktykami spotkaliśmy. Znaczy się, tradycja taka.

Obrazek

Jakbyś chciał coś więcej to rzuć okiem jeszcze na tę galerię, ewentualnie tutaj: Galeria zdjęć Aslematours

Ta pierwsza, to zdjęcia od kumpla, który dał się namówić na tę wyprawę, a druga z internetu,
bo w tej pierwszej mało zdjęć porobił.
No porobił.
Ja? Nie, nie byłem.
Chłopie, wiesz ile ja wtedy kilometrów miałem w butach?
Na plażę chciałem iść, popływać, a nie znów w autokar. Zresztą, mówiłem, fiszpiknik przede mną,
a to wyprawa w męskim (no, damskim też, ma się rozumieć) towarzystwie, więc należało mi się trochę odpoczynku.

No i z rodziną jakiś czas spędzić.
Jak?
No, w Didim.
Tak, jak ci opowiadałem...
Ostatnio edytowano 08.02.2010 22:11 przez weldon, łącznie edytowano 1 raz
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 22.01.2010 11:59

weldon napisał(a):Żądasz ode mnie skandalu i nieobyczajności?


Forma! Forma! Nie treść! :D

Czy ten Pan w błocie to Ty?

Jedziemy dalej!

Pozdrawiam
Interseal M.
Arek
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8749
Dołączył(a): 15.03.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) Arek » 22.01.2010 12:05

Interseal napisał(a):Czy ten Pan w błocie to Ty?


Miałem o to samo zapytać.... :roll:
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 22.01.2010 12:23

Tam, jak pisałem, nie dotarłem ...
Tę część oparłem na relacji właśnie tego Pana, ale, to takie miejsce, że szkoda było nie wspomnieć.

pzdr
taurus
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 698
Dołączył(a): 11.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) taurus » 22.01.2010 17:35

Super opowieść. Już druga , którą śledzę, twojego autorstwa.

Krótko mówiąc - full respect.

Moje córy już mnie męczą, że też chcą takie przygody i znoszą różne katalogi.

Z tym , że my to raczej sami autkiem na parę tygodni.

Jeszcze raz pozdrawiam i dziękuję za twoje opowieści.

p.s.

Czytam je z "narażeniem życia i zdrowia" - ponieważ padł mi kręgosłup i mam zakazane siedzieć przy kompie. ;)
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 22.01.2010 18:30

Może lektor by pomógł? :wink:

Dzięki za uznanie.

Ja, po ostatnim wyjeździe, też już tylko autkiem będę się raczej poruszał.

Ale, póki co, zrobiłem sobie odpoczynek od autokaru i szykuję się do podróży stateczkiem.

pzdr
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 08.02.2010 22:13

5 Wyprawa statkiem na poważnie , a nawet gorzej, bo z męczącym zakończeniem ...

Obiecałem, że popłyniemy, więc, jak to mówią, kobyłka u płota.

Wcześnie, po ciemaku właściwie, wstajemy, śniadanko w suterenie i w autokar.

Port był niedaleko, chodziliśmy już tam, ale klamoty, aparaty, teściowa ...
No juz spoko, spoko. Żadna teściowa. Patrzyłem tylko czy mnie słuchasz.
W każdym razie lądujemy w porcie.

Obrazek

Ptaszki

Obrazek

kotki

Obrazek

Obrazek

rybki

Obrazek

nasz statek

Obrazek

nie no, żartuje, nasz był taki:

Obrazek

Większy niż ten w Grecji. Ładny, zadbany. Pokład ze stołami i ławami, pokład do opalania na dachu,
pokład dziobowy, trap, drewniane, polerowane wykończenia.
Ładujemy się.

Obrazek

Załadowaliśmy. Nikt nie wpadł. Podziwiamy widok na nasz hotel

Obrazek

z zazdrością, na konkurencję

Obrazek

Obrazek

i deptamy w kierunku nieznanego, białego żagla

Obrazek
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 08.02.2010 22:15

5 b Wyprawa statkiem na poważnie - postój

Stateczek płynie, widoczki podziwiamy, słoneczko praży, wiaterek owiewa.

Sielanka!

Gorąco jest, ale, po niedługim czasie, lądujemy w pierwszej zatoczce.
Dzicz. Jesteśmy tak z dwieście metrów od brzegu, woda transparent, jakby jej nie było,
chłopaki spuszczają drabinki, lądujemy w wodzie. Przyjemnieeeeee ... Bosko ...

Na brzegu jakaś buda, jakiś samochód dojechał i to wszystko, pusto. Cisza.

Obrazek

Nikt ci nie chce nic sprzedać, nie chcą cię ogolić, nie ma karaoke, nie ma Niemców - my i woda.

Obrazek

Wracamy pomału na statek. Zrobiło się zbiegowisko, bo, w tej krystalicznej wodzie, kraba znaleźli.

Obrazek

Wszyscy na statku, woda odparowuje momentalnie. Lepiej nie siadać na słońcu, bo można się poparzyć.
Inicjujemy jakieś imieninki

Obrazek

i płyniemy dalej, mijając po drodze wyschnięte wybrzeże, jakieś instalacja wojskowe, skały na brzegu,
jakieś opuszczone budynki

Obrazek

dopływamy do drugiej zatoczki. Większej, gwarniejszej. W pobliżu widać jakieś miasto, czy osiedle.

Obrazek

No i, brachu, surprajz! Siedzimy na tym górnym pokładzie, na ławeczce, konsumujemy jakiegoś lekkiego drinia
(za lekkiego, jak się okazało), podchodzi Turek i mówi "Wypad", to znaczy grzeczny był, ale kazał spadać.
Jeszcze, palcem pokazuje, ławeczkę żebyśmy sobie wzięli. Wiesz, z natury grzeczny jestem, więc ławeczkę
pod pachę i się przesunąłem, natomiast kolega sąsiad pecha miał. Turek go pod łokieć trzyma,
na barierke pokazuje i mówi "właź i skacz". O żesz ty. Strach większy niż przed zemstą sułtana nas chwycił.
Drinie słabe, to i odwagi było mało, zresztą Turek kluczyki w kieszeni schował, więc, jakby co, nie wrócimy.
Odważnie mówię więc: "Skacz"! "Z drugiego piętra - bo my na tym górnym pokładzie byliśmy - chyba cię poj ....".
Turek pokapował się, że w nas słowiańska fantazja lekko się rozleniwiła, i zaczął uspokajać.
Wyszło na to, że to tutejsza rozrywka dla dzieci, więc nie mamy się czego obawiać. No niby nie.
Do wody góra cztery metry. Miasto widać, jakby co, karetkę pewnie przyślą.
"Nie martw się stary, to żadna wysokość - mówię - ty się martw, żeby głębokość była odpowiednia"
pocieszyłem sąsiada i pomogłem stanąć na barierce.

Obrazek

Cisza zapadła. Ci, co byli na górnym pokładzie - zamilkli. Ci z dolnego - również. Wychylają się tylko
i zerkają w górę. Kumpel. Barierka. Ja.
Sukinsyn skoczył!
No, a jak sam. Sam to by się w pokład, po mojej stronie wgruził. Pewnie, że go popchłem, bo inaczej
wstydu by narobił. A odwagę trzeba mieć. Patrzę - leci. Zaje ... falę zrobił , znaczy się.

Obrazek

Wypłynął. Jak wyrwał do drabinki - wyjścia nie miałem, jak w jego ślady spieprzać.
Mówię, jak ja skoczę, to on, jak już wejdzie na pokład, w życiu za mną nie poleci.
Trochę racji miałem, też zdrowo przygruziłem, olimpijskie toto nie było, ale życie uratowałem.

Obrazek

Niepotrzebnie zresztą, ba tamten w takim stresie leciał, że nic nie czuł i wydało mu się,
że on taki odważny. Patrzę, pcha się na góre, drugi raz będzie skakał. Skoczył.
Plery miał czerwone, ale, widzę, spodobało się. No i zaczęło się. Wszyscy na te barierkę skoczyli.

Obrazek

Na hurra. To znaczy wszystkie chłopy, bo kobitki to tradycyjnie, po schodkach.
To znaczy - kłamię. Jak już tak ze dwa razy skoczyłem, patrzę, chłopy się rozstępują, baba idzie.
Moja! Serce mi podeszło. Zabije się! Ale, złego i tak dalej. Popatrzyła, podumała, mówi,
"któraś musi być pierwsza" i sru, leci. Ładnie weszła, tak ze trzy czwórki jej się należały,
ale, popatrz, koleżanki ją olały. Brawa dostała, ale inne, jak zwykle, migrena itp. - po drabince zeszły

Ale nic. Popływaliśmy sobie jeszcze

Obrazek

ponurkowaliśmy, obiadek już czekał, winko miejscowe, humorki dopisywały, słoneczko dowalało,
wiaterek - dmuchał.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 08.02.2010 22:18

5 c Wyprawa statkiem na poważnie - powrót. Szczęśliwy na szczęście

Po obiadku to już nas takie lenistwo ogarnęło. Stateczek cichutko sunął przez fale,
zalegliśmy na górnym pokładzie, z którego, jak dogrzewało chowaliśmy się niżej.
Zimne winko, jakieś napoje. Pomału zbliżaliśmy się do portu.
No i wtedy, komuś, diabli wiedzą, przyszedł do głowy pomysł:
- wcześnie jest. Jedziemy na targ.
Żebym to ja wiedział ...
Pożegnaliśmy się z załogą i wsiedliśmy do autokaru. Jezu. On cały dzień stał na parkingu.
Zanim klima zaczęła działać, dojechaliśmy już w pobliże tego bazaru. W kąpielówkach jechałem.
Jak wyschły, to jakbym stalowe, rozgrzane gacie na dupę założył. Wszystko gorące.
Dodatkowo, to w tych idealnych warunkach dowaliliśmy sobie i spiekliśmy na raka.
Ręką nie mogłem ruszyć, bo mnie rękaw koszuli jak patelnia parzył.
Nic, dolecieliśmy do bazaru - Janek musiał nas wysadzić i pojechał szukać miejsca.
Targ był pod dachem, a dookoła latało kupę takich chłopaczków, co po dwa lira butelki z zimna wodą
sprzedawali. Dobrze, że ich kilku było, bo byśmy się chyba pobili, kto pierwszy.
No więc obrót im zrobiliśmy. To znaczy, wykupiliśmy wszystko, co mieli i wysłaliśmy po jeszcze.
Zlani tą wodą, napojeni, gacie i koszula parzą, ale troszkę się już przyzwyczaiłem, wleźliśmy pod dach.
I to był ten drugi, głupi pomysł. Tam powietrze stało. Nie było czym oddychać. Słuchaj, to trzeba
kobietą być, żeby na łożu śmierci, a tak się czułem zachwycać się tymi koszulkami, spodniami,
dresami, ubraniami, zegarkami, butami. Co chcesz, Adidas, Nike, Puma, Dolce Gabana, ten tam aligatorek.
A ceny takie, podobno, że grzech nie kupić po kilkanaście sztuk w rodzaju. Ja tylko głową kiwałem,
że się zgadzam, bo, chłopie, to był szantaż, musiałem się zgodzić, jeżeli chciałem z tego z życiem wyjść.
Zegarek sobie kupiłem Rolex czy jakoś tak. Leży gdzieś tu w szufladzie. Wiesz, że ja bez zegarka chodzę.
No pewnie, że robię wir jak jest okazja. Już parę spraw załatwiłem, jak takiego cykora na ręku pokazałem.
No, ale teraz dochodzimy, pomału do owoców. Znaczy się, ze cztery razy dochodziliśmy, bo te stoiska,
to takie długie stoły, więc co dojdziemy, to, abarot, wracamy i w drugie alejkę.
Nagle - skończyło się. Chłopie, ja arbuza wtedy pocałowałem. Tym bardziej, że przy warzywach latali z wężami
i po podłodze lali, żeby się nie kurzyło. Oni to w ogóle tacy porządni byli i, z tymi wężami,
to cały czas latali i zamiatali, przed sklepami, knajpami. TAm wszędzie mokro było, żebyś się tylko
kurzu nie nałykał. No i tu lali, to i wozduch taki świeższy był. Chociaż przez chwilę,
bo, po drugiej stronie warzyw i owoców - skóry. Buty, torby, torebki, kurtki. Ale tu już chyba
wszystkim dało popalić, bo to właśnie tu znajoma się z piętnastu na pięćdziesiąt stargowała.
Te skóry to już końcówka była. Wyleźliśmy na zewnątrz. Znów wykupiliśmy całą wodę i zaczęliśmy
rozglądać się za Jankiem. Ludu przybywało, słońce dowalało tak, że zaczęliśmy słabnąć, a autokaru - ni ma.
Zebrałem ich w taką gromadkę i schowałem w cień, za budę strażników, czy jakieś takie coś.
Sam stanąłem na pierwszej czacie. Po pierwsze, reszta gromady dochodziła, po drugie, jakby Janek się pojawił,
albo kogo przysłał. Mieliśmy się zmieniać. To znaczy ja tak myślałem, bo, na wymianę to tylko moje
przychodziły, ale je pędziłem. W sumie to i tak miałem szczęście. Ich Janek znalazł i pokazał, gdzie zaparkował.
O mnie - zapomnieli. Stałem tam jak palant, koło mnie dwóch dyżurnych z wodą, nabiłem im wtedy, nabiłem.
Dobrze, że w tym zamieszaniu, dziewczyny rabanu narobiły, że ja tam stoję i po mnie przybiegły.
Taaaa. To wtedy, chyba, tak mi pierwszy raz myśl przeszła - rzuć palenie. Jako jedyny z całego autokaru
paliłem, więc taka robota ze staniem na czatach, zresztą nie pierwszy raz, idealna jak dla mnie, uważasz.
Tak więc spaleni, odwodnieni, obkupieni, wracaliśmy z rejsu po Morzu Białym, czyli Śródziemnym na nasze.
Z tych wrażeń, zmęczenia, poparzeń, to juz niewiele pamiętam. Wysmarowaliśmy się wszystkim,
co mieliśmy pod ręką. Na drugi dzień skoczyłem do Carrefoure'a i dokupiłem jakieś kremy.
Po omacku brałem, bo wczytać się nie sposób, ale orzecha kokosowego na jednym i ogórka na drugim poznałem.
Dobre były. Nawilżały.
Cały dzień się byczyliśmy, na plaży, w cieniu "naszej palmy". Kremiki, na szczęście, podziałały.
Ale wierz mi, wtedy wydawało mi się, że jeżeli gdzieś istnieje piekło, to wygląda, jak targ w Didimie.

Na morzu
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe

cron
Środziemnomorska 2.5 - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone