Weekend w Słowacji
Dzień pierwszy - sobota - Súľovské skaly - wspomnienie na chorwackie Tulove Grede
Rozpoczynamy zielonym szlakiem z parkingu przy drodze do Sulova.
Po pół godzinie zaczynają się pierwsze skałki.
Dochodzimy i przechodzimy przez znaną - na przykład z relacji Franza - Gotycką Bramę.
Dalej w górę po skałkach zielonym szlakiem
Do Sulovskiego Hradu.
Lęk wysokości na ruinach
Po dojściu do rozstaju przy tzw Luce pod Súľovskym Hradom - dalej nieciekawym czerwonym szlakiem. Momentami jednak są niezłe odejścia na punkty widokowe oraz spotykamy ciekawe formy skalne w lesie.
Kolejny rozstaj - Rohac Ciakov - schodzimy w dół żółtym szlakiem w kierunku wioski Sulov. Po drodze jeszcze jadna brama.
Wchodzimy pomiędzy skały, szlak schodzi ostro w dół.
Jest też małe utrudnienie. Brak drabinki i trzeba starszego dzieciaka zsunąć po kamieniach do szczeliny prowadzącej w dół.
Teraz już bez problemów schodzimy szczeliną.
Po wyjściu z lasu za plecami mamy taki widok. Małe skojażenie z fragmentami skał Tulovego Greda - jak najbardziej na miejscu.
Szlak prowadzi nas teraz na granicy lasu i pastwisk. Szybko schodzimy na parking i pakujemy się do samochodu. Po krótkiej analizie postanawiamy nie zostawać tutaj na noc.
Jedziemy do Rajeckich Teplic. Nie podoba nam się tam a sąsiadujące z miasteczkiem Skalky nie wyglądają interesująco.
Wracamy w kierunku Żyliny i kierujemy się na Terhovą. Z trudem znajdujemy nocleg (Czesi mają ponoć długi weekend i zajeli już wszystkie oficjalne kwatery), znajdujemy przy pomocy jakiegoś Pana kwaterę nieoficjalną . Dwie godziny z gospodarzami przy winie, plotki, dowcipy, językowe chochliki, śmiechy i z ciężkimi głowami kładziemy się spać.
Jutro coś z Małej Fatry - albo Velky Rozsutec, albo Stoh.