Dzień III - Na Zawracie
Tak, tak, po Małołączniaku miało być lekko i przyjemnie a było...hmmm...
Wiola tym razem wymyśliła szlak do Doliny 5 Stawów Polskich (kolejne miejsce, gdzie mnie jeszcze nie było) od strony Wodogrzmotów Mickiewicza. Do Wodogrzmotów dostaliśmy się przez Palenicę, dokąd można dotrzeć busem, który był zatłoczony (koszt przejazdu 8 zł). Kierowca opowiadał ciekawe historie a...i jedna z nich, zasłyszana na CB wywołała moje rozbawienie ileż załamanie. Otóż, jakiś "kumaty" kierowca - turysta zaczyna się nagle wypytywać o parking przy...Dolinie 5 Stawów Polskich. Jak trudno było mu uwierzyć, że tam samochodem nie podjedzie...w efekcie pokierowano go na parking przy Palenicy i dalej kazali iść z buta

.
Szlak do Morskiego Oka z Palenicy jest czasowo zamknięty z powodu osuwisk i otwarty jest tylko w weekend, w resztę dni można przejść drogą gospodarczą do schroniska w Roztoce. Morskie Oko niezmiennie przyciąga tłumy ludzi i nie inaczej było tego dnia, choć rano pogoda było nieco zniechęcająca.
Ile mamy dziś do przejścia???
Od Wodogrzmotów Mickiewicza, gdzie zaczynał się nasz szlak było już bardziej pustawo, jedynie niewielkie grupki...choć i tu spotykamy "piknikowych" turystów - widziałem babcię w sandałkach. Eh...
Szlak ten wiedzie wzdłuż Potoku Roztoki. Jest stosunkowo łagodny, nie przysparza większych problemów, oprócz może stromego początku (tradycyjnie na rozgrzewkę

). Ścieżka, biegnąca przez las wzdłuż szumiącego potoku, to wznosi się trochę pod górę, to opada trochę w dół.
Mimo, że szlak wiedzie wśród gęstego drzewostanu, nieliczne przerzedzenia pozwalają podziwiać widoki zasłonięte nieco przez chmury. Szczególnie ładnym miejscem jest Nowa Roztoka - niewielka polanka, do której docieramy po mniej więcej godzinie drogi licząc od Wodogrzmotów. Dobrze widać stąd Kozi Wierch i jego łagodne, południowe zbocze.
Wodospad Buczynowa Siklawa (?)...
Za Nową Roztoką ponownie przechodzimy na drugą stronę potoku. Pomocą służą dwa drewniane mostki przerzucone nad dwiema odnogami strumienia. Szlak łagodnie prowadzi teraz pod górę lasem, który wyżej zanika przechodząc w piętro kosodrzewiny. Po drodze mijamy Dziadulę - olbrzymią wantę (blok skalny), która leży tuż przy potoku. Po niespełna półtoragodzinnym marszu, licząc od Wodogrzmotów, dochodzimy do rozdroża szlaków dającego możliwość krótszego podejścia szlakiem czarnym od razu do schroniska lub dłuższego przejścia wzdłuż Wielkiej Siklawy pod Wielki Staw. Decydujemy się na wariant drugi (szlak zielony) - podobnie jak większość turystów. W przeciągu kilkunastu minut docieramy na niewielkie wcięcie skalne zwane Wrótkami, skąd doskonale widać główną, liczącą ok. 65-70 m kaskadę największego wodospadu w Polsce. Wodospad spada z progu ściany stawiarskiej oddzielającej doliny: Pięciu Stawów i Roztoki dwoma lub trzema strugami (w zależności od wysokości poziomu wody w Wielkim Stawie). Nachylenie ściany wynosi ok. 35°.
Wiola & Robert przy wodospadzie...
Jest to największy (chociaż nie najwyższy) wodospad w Tatrach. Spadające z dużym impetem olbrzymie ilości wody wytwarzają w powietrzu drobną mgiełkę. Nie odchodząc od ścieżki możemy na własnej skórze poczuć opadające niewielkie krople wody. Szlak wiedzie dalej po lewej stronie wodospadu. Stromy, stosunkowo najtrudniejszy odcinek wyprowadza po śniegu na próg wodospadu przy Wielkim Stawie. Trzeba tam bardzo uważać...
widok na Wielki Staw
Od węzła szlaków przy Wielkim Stawie zostaje nam 10 minut łatwego przejścia za niebieskimi znakami wzdłuż brzegów Wielkiego, a następnie Małego i Przedniego Stawu pod samo schronisko.
schronisko
Tam, robimy sobie krótką przerwę...ciepła herbata, kanapka, rozmowa co dalej (Wiola spotyka też ku zaskoczeniu swojego szefa

). Chcemy iść na Przełęcz Krzyżne. Prawdopodobnie, gdyby szlak był otwarty, poszlibyśmy niebieskim przez Świstówkę Roztocką do Morskiego Oka , ale ten szlak akurat jest zamknięty do 31 maja. Ostatecznie, nasz wybór pada na Zawrat - znaki pokazują nam, że tam tylko 1, 40 godz. a na Krzyżne bodajże 2,10 godz. Zaoszczędzimy dużo czasu

.
...to ile czasu na Zawrat???
Zanim ruszyliśmy do góry podziwialiśmy Dolinę - najrozleglejszą spośród polskich wysokogórskich dolin. Jest to miejsce wyjątkowo malownicze.
Wiola & Robert nad Wielkim Stawem
Robert, w tle Wielki Staw
Wielki Staw
Piękno otaczających dolinę szczytów wzmacniane jest przez urok znajdujących się w dolinie olbrzymich stawów, z których największy - Wielki Staw - ma powierzchnię 34,1 ha i głębokość dochodzącą do 79,3 m. Dolina Pięciu Stawów położona jest na wysokości powyżej 1665 m n.p.m. i stanowi przedłużenie Doliny Roztoki. Jak sama nazwa wskazuje znajduje się tutaj 5 stawów: Przedni, Mały, Wielki, Czarny i Zadni (ten ostatni jeszcze całkowicie skuty lodem). A żeby się upewnić, że dobrze robimy chcąc iść na Zawrat, po drodze pytamy turystów o warunki - nikt nam nie odradza, choć jeden gość idący od Koziego Wierchu, zmierzył nas wzrokiem, czy aby na pewno wiemy, co robimy. Tak, tak, ja w tych swoich spodenkach, to wyglądałem bardziej jak turysta z chorwackiej plaży a nie "taternik"

. Patrząc też na wyposażenie innych turystów, widzimy czekany, raki przyczepione do plecaków - my takiego sprzętu nie posiadamy.
Sam szlak niebieski na Zawrat nie jest trudny - prowadzi łagodnym, południowym stokiem Koziego Wierchu wiedzie przez liczne płaty śniegu i trzeba iść po śladach. W jednym miejscu trzeba uważać na potok - Wiola niemal w niego nie wpadła, w innym zaś trzeba wskoczyć na skałkę...ale za to jakie widoki mamy po drodze. Pogoda znów okazała się dla nas łaskawa J. Przejaśniło się i ukazała się nam przepiękna panorama Tatr

- Kołowa Czuba, po jej prawej stronie Mały Kozi Wierch, Zamarła Turnia i zachodnie, urwiste zbocze Koziego Wierchu i dalej widoki w kierunku słowackich Tatr. Świat jak z bajki, choć podziwiany przy przenikliwym wietrze smagającym nas po całym ciele

.
widok w stronę Wielkiego Stawu...
Zadni Staw Polski
...w drodze
...i coraz bliżej szczytu!
Wiola, w tle...Kozi Wierch (?)
z piękną panoramą Tatr w tle...
..czyżby "Majka: się nam odkrywała??? Nie, nie...to "tylko" Krywań.
Wraz ze zdobywaną wysokością widoki stawały się coraz piękniejsze. W końcu po ok. 1,30 godz. byliśmy na Zawracie

:):). Pierwszy etap nie zmęczył nas za bardzo ani nie przysporzył technicznych trudności...
Na Zawracie...
Widoki z Zawratu:
Najwyższa górka to "święta" góra Słowaków - Krywań (2494m.n.p.m.)
a tak wygląda Krywań na zbliżeniu...
od Krywania po Rysy...
Rysy (?)
Sam Zawrat jest wąską przełęczą położoną w bocznej grani Tatr na wysokości 2159 m n.p.m., oddzielającą Zawratową Turnię od Małego Koziego Wierchu, jednym z dwóch skrajnych punktów szlaku Orlej Perci (drugi to wspomniane już Krzyżne). Widoki z Zawratu mamy przepiękne - choć nasza orientacja, co widzimy, jest praktycznie żadna

. Wypytujemy ludzi, co widać - a widać piękny Krywań (mamy "smaka" na niego

), widać Rysy, nieco przysłonięty chmurami Gerlach, oczywiście po jednej stronie widać Świnicę, po drugiej Kozi Wierch (ten Mały raczej) a jeszcze w przeciwną stronę mamy widok na Granaty. Pytamy też o opcje zejścia w dół. Po rozważaniach decydujemy się na szlak niebieski przez Zawratowy Żleb do Doliny Gąsienicowej. Mamy informacje, że na dół prowadzą lodowo-śnieżne stopnie i że bez raków przy bardzo dużej uwadze da się ten szlak pokonać. Z góry wygląda to jednak na pionową ścianę

.
Wiemy, że będzie cholernie trudno...i tak jest w istocie. Schodzimy wolno w dół, ostrożnie stawiając nogi, podpierając się rękoma i "czterema" literami - mi przytrafia się małe zjechanie na tyłku w początkowej fazie tak ok. 2 metry. Przy końcu zjechałem ok. 5 metrów na 4 literach, ale tam już powoli szlak się wypłaszcza, choć nadal jest to stroma ściana. Dodatkowo, szlak jest zacieniony, wieje, jest zimno - teraz ja czuję się w tych moich spodenkach, bez rękawiczek jak te laski i babcie w japonkach/ sandałkach

. Wiola też schodzi bardzo powoli i ostrożnie. Uważamy na siebie jak chyba nigdy wcześniej w czasie naszych podróży. Wiola ma złe doświadczenia, bo kiedyś zjechała zimą z Wołowca. Gdy docieramy na wypłaszczenie w okolicy Zmarzłego Stawu (chyba nie był aż tak zmarzły jak ten Zadni w Dolinie 5 Stawów...z tego wszystkiego nie zrobiliśmy żadnej fotki tego akwenu), jesteśmy szczęśliwi, że pokonaliśmy tak trudną trasę

.
Robert w tle Zawratowy "zabójczy" Żleb
Jesteśmy porządnie przemarznięci i chcemy jak najszybciej wyjść na słońce, żeby rozgrzać się ciepła herbatą...Z perspektywy czasu, lepiej chyba było zejść tak, jak weszliśmy. Zdecydowanie łatwiejsza trasa - z drugiej strony, po minięciu Zmarzłego Stawu, zza skał zaczął się nam wyjawiać Przedni Staw Gąsienicowy, znany z wycieczki z pierwszego dnia. Jego kolory mieniły się wraz z naszym marszem wzdłuż brzegu.
Wiola & Robert i Staw Gąsienicowy
zejście nad Staw...
I ponownie ujrzeliśmy Kościelca

.
...z mała wysepką po środku.
Tym razem, nie robimy żadnego odpoczynku nad brzegiem stawu. Po prostu, chcemy jak najszybciej wrócić na kwaterę...już nawet widoki nas tak nie zachwycają, zdjęć też robimy zdecydowanie mniej

.
Wracamy szlakiem niebieskim do Przełęczy między Kopami, skąd decydujemy się schodzić żółtym do Kuźnic, którym podchodziliśmy pierwszego dnia. Pod wieczór wróciliśmy do siebie...oj, ten dzień dał nam mocno w kość. Powiedziałbym, że w du...ę też, w przenośni i dosłownie, bo na 4 literach przecież też trochę schodziliśmy. Ta wyprawa dużo nas nauczyła i...z Wiolą postanowiliśmy się nieco doposażyć (na razie jednak raków i czekana nie kupujemy), ale inny sprzęt/ odzież na pewno się przyda

.
PS tego dnia i poprzedniego nad Tatrami w rejonie Orlej Perci często latał śmigłowiec:
Najprawdopodobniej były to tylko jakieś ćwiczenia, bo nic nie słyszeliśmy o żadnych wypadkach...dopiero po naszym powrocie jakiś narciarz spadł z Niebieskiej Przełęczy.