Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Podróże RobaCRO - Lutalicy iz Novogardu

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 13.02.2009 20:43

RobCro - Kiedy to było?
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 14.02.2009 18:46

Gdańsk
Obrazek

Na niedzielę zaplanowaliśmy sobie całodzienne zwiedzanie Gdańska. Niestety, pogoda się niewiele poprawiła, nadal było mglisto a dodatkowo przenikliwie mroźno wiało. Do dziś odczuwam tego skutki, bo jestem na L4 (ale dzięki temu mogę napisać moją relację :)).

Gdańsk należy do moich ulubionych miast w naszym kraju. Wiola też wysoko ceni Gdańsk, choć znała go nieco gorzej niż ja. Ja już kilkakrotnie bywałem w stolicy Pomorza. Dla Wioli była to druga wizyta, ale np. dla Gabi pierwsza. Zwiedzanie zaczęliśmy od Bramy Wyżynnej spacerując ul. Długą podziwialiśmy malownicze kamieniczki. Mieszkali tu najzamożniejsi patrycjusze gdańscy i niemal każda kamienica ma swoją własną ciekawą historię. Najstarsze zachowane domy powstały już w średniowieczu, ale większość zabudowy pochodzi z czasów nowożytnych. Kamienice przy Długiej są typowymi domami gdańskimi o wąskich fasadach zwieńczonych szczytami bądź attykami, bogato zdobionych herbami, figurami alegorycznymi i postaciami antycznych bohaterów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ulica prowadzi pod sam Ratusz, który jest najokazalszą i najcenniejszą budowlą świecką dawnego Gdańska, siedzibą władz miasta. Budowany był od 1379 do 1492 roku. Hełm wieży o wysokości 80 m, stworzony przez mistrza Dirka Danielsa z Zelandii, wieńczy metalowy, złocony posąg króla Zygmunta Augusta. Pod koniec XVI wieku na jednym z narożników umieszczono zegar słoneczny z łacińską sentencją "Cieniem są dni nasze". Doszczętnie wypalony w 1945 r. odbudowywany był do 1970 r. Jest obecnie siedzibą Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.

Obrazek

Niestety, w niedzielę Ratusz jest zamknięty. Ubolewaliśmy nieco z tego powodu, gdyż istnieje możliwość wejścia na wieżę, skąd roztacza się piękna panorama miasta. To akurat wiem, bo pamiętam z mojej pierwszy wizyty w Trójmieście w bodajże 1997 roku (z może nawet rok czy dwa wcześniej). Tuż za Ratuszem stoi jego najznakomitszy obywatel - sam Neptun - od 1633 r. jest symbolem Gdańska. Postać Neptuna nawiązuje do związków Gdańska z morzem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Według jednej z gdańskich legend to właśnie Neptun przyczynił się do powstania słynnej gdańskiej nalewki Goldwasser. Oburzony, iż do fontanny wrzucane są monety, uderzył trójzębem w wodę i rozbił złoto w drobne płatki, które odtąd zdobią swym blaskiem wspaniały ziołowy likier. Goldwassera nie spróbowaliśmy :(, choć może przy takim przenikliwie mroźnym wietrze byłoby to wskazane, ot tak dla zdrowotności i być może dziś zamiast siedzieć w domu, byłbym na jakiejś wycieczce...

Obrazek

Przy okazji, żałuję, że nasz JacYamaha wcześniej nie zamieścił informacji, że jest takie miejsce, skąd widać aż trzy posągi Neptuna :). Chętnie byśmy poszukali tego miejsca...Za fontanną znajduje się kolejny ważny obiekt - Dwór Artusa. Przez wiele lat był jednym z najwspanialszych tego typu obiektów w Europie północnej. Dwory Artusa powstawały licznie w całej Europie a szczególnie w miastach hanzeatyckich, jako miejsca spotkań zamożnego patrycjatu, kupców i rzemieślników na wzór legendarnego Okrągłego Stołu rycerzy króla Artura. Tak sobie teraz myślę, gdzie jeszcze widziałem dwór Artusa i oprócz Torunia żadne inne miasto nie przychodzi mi na myśl. Zapewne nie ma takiego domu ani w Szczecinie ani w Kołobrzegu...Idąc dalej Długim Targiem doszliśmy do Zielonej Bramy, za którą znajduje się rzeka Motława, która stanowi naturalną granicę Głównego Miasta. Nad Motławą warto zwrócić uwagę na dwa obiekty - Żuraw, który wygląda tak:

Obrazek

Nie...nie...naprawdę to on jest taki:
Obrazek

To największy dźwig portowy średniowiecznej Europy, jedna z najbardziej charakterystycznych budowli Gdańska. Położony nad Motławą, służył do przeładunku towarów i stawiania masztów na statkach. Pełnił zarazem funkcję bramy miejskiej. Obecną formę uzyskał w latach 1442-1444. W jego wnętrzu znajduje się zrekonstruowany i czynny mechanizm napędowy - ogromne drewniane koło, poruszane dawniej siłą ludzkich nóg. A na rzece stoi sobie SS Sołdek (z portu w Szczecinie :)) - pierwszy statek zbudowany całkowicie w Polsce po wojnie (wcześniej został dokończony i zwodowany statek pozostawiony przez Niemców na pochylni w Szczecinie).

Obrazek

Po drodze weszliśmy również na wieżę w Muzeum Archeologicznym. Skoro nie udało się nam zobaczyć panoramy miasta z Ratusza, udało się stamtąd. Widok piękny, choć szkoda, że pogoda nie taka...ale mimo wszystko naprawdę warto wspiąć się na górę, co by mieć takie widoki :). No, i widać Ratusz, którego nie byłoby widać z jego wieży...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Muzeum Archeologiczne znajduje się przy ul. Mariackiej, która jest niewątpliwie jedną z najpiękniejszych ulic w mieście. Prowadzi ona od kościoła Mariackiego do Długiego Pobrzeża, a zamyka ją średniowieczna Brama Mariacka. Jest wspaniałym przykładem dawnej zabudowy gdańskiej z przedprożami i wąskimi, bogato dekorowanymi fasadami kamienic, należących niegdyś do zamożnych kupców i złotników. Zimą jednak trudno dostrzec jej charakter, zwłaszcza przed południem, gdy jest tam pusto, cicho i nie ma wystawionych gablot z biżuterią, bursztynem etc. Kolejnym punktem na trasie naszego spaceru był budynek Poczty Polskiej i pomnik jej obrońców.

Obrazek

Miejsce związane z początkiem II wojny światowej i naszą, tragiczną historią. Tak samo z historią związane były następne miejsca, które odwiedziliśmy - Kościół św. Brygidy (księdza prałata nie spotkaliśmy :(), Stocznia Gdańska i Pomnik Poległych Stoczniowców oraz wystawa "Droga do wolności" - opisana przez JacYamaha w innym wątku.

Obrazek

Obrazek

Warto poświęcić trochę czasu i zwiedzić wystawę umieszczoną w 7 salach tematycznych. Od pierwszej "Życie codzienne PRL" po siódmą "Czas zmian".

Obrazek

Można się sporo dowiedzieć o Solidarności, ruchach niepodległościowych w innych krajach, o strajkach, o roku 1956, 1968...z pewnością pożyteczna lekcja współczesnej historii. Wychodząc z wystawy przypadkowo spotkaliśmy ekipę filmową i Mirosława Bakę. Ciekawi mnie, co wtedy akurat kręcono...Gdy zbliżała się godzina 15, pojechaliśmy do Oliwy. Tam w każdą niedzielę o tej porze można posłuchać słynnego koncertu organowego - w dzień powszedni o godz. 9.00. Na koncert, który trwa ok. 20 minut trzeba stawić się punktualnie, bo drzwi wejściowe są zamykane. Koncert wygrywany jest na rokokowych organach z lat 1763-1788, które w chwili powstania uchodziły za największe w Europie (chyba równie słynne są jedynie te z katedry w Kamieniu Pom. na moich ziemiach).

Obrazek

A Katedra Oliwska jest trzynawową sklepioną bazyliką, zbudowaną na rzucie łacińskiego krzyża, mierzącą 107 m. i jest zarazem najdłuższym kościołem w Polsce.

Obrazek

Dla mnie był to niestety ostatni punkt programu wizyty w Trójmieście. Podobnie jak dla Gabi, oboje musieliśmy wracać do domu :(. Reszta grupy kontynuowała zwiedzanie była jeszcze np. na Westerplatte. Oni do siebie pojechali w poniedziałek rano. Tylko Maciek został dłużej, bo do środy, tego dnia w Gdańsku zagrał Marillion. A nam wszystkim Trójmiasto bardzo się spodobało. A co istotne również, fajnie znów było spotkać się w takim gronie...

PS wszelkie informacje historyczne pochodzą z tej strony

PS JacYamaha, w Twoim mieście byliśmy dokładnie tydzień temu...
Ostatnio edytowano 01.03.2012 09:38 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 14.02.2009 19:07

...i mnie serce mocniej zabiło, jak wszystkie znajome kąty zobaczyłam :D
Skwer Kościuszki jakoś smutnie będzie wyglądał bez Błyskawicy :cry: Nie mówiąc już o wartości sentymentalnej (podobno stawiałam tam pierwsze kroki - co do dziś moi rodzice mi wypominają :wink: :D) No i ten widok z wieży Muzeum Archeologicznego... ach :D :D :D i Katedra w Oliwie... a organy grały?

Wędrujcie dalej :D

pozdrawiam
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 14.02.2009 20:12

Rob, uświadomiłeś mi jak dawno mnie w Gdańsku nie było. Całych kilka lat. Zatęskniło mi się... :D




Pozdrav
Jola
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 16.02.2009 08:24

A na wieżę w kościele Mariackim też nie można było? Polecam na przyszłość.
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 16.02.2009 08:54

Gdańsk jest moim ulubionym polskim miastem, dlatego fajnie że mi go przypomniałeś :D

Podobnie jak i Jola stwierdziłem fakt, że ładnych parę lat już mnie tam nie było........ 8O :( , ostatni raz chyba w 2003 :?

Też zdziwiłem się czemu nie zawędrowaliście na wieżę kościoła Mariackiego tam jest się znacznie wyżej, ale widzę na zdjęciu, że jest ona w remoncie, może w związku z tym nie jest obecnie udostępniona do zwiedzania....... :?:

No i ciekawe jak postępują prace remontowe w kościele św Katarzyny (a może już je zakończono 8O :oops: )

Chyba trzeba będzie się znów do Gdańska wybrać, :!: tylko, że z Wrocławia jadąc na wakacje na południe, trudno o niego zahaczyć :wink:
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 16.02.2009 10:29

kulka53 napisał(a):...No i ciekawe jak postępują prace remontowe w kościele św Katarzyny (a może już je zakończono 8O :oops: )
...

Prace trwają choć sama świątynia jest otwarta dla wiernych (odbywają się nabożeństwa). Dach położony - wiecha wisi. Jest pomysł, że braciszkowie będą wykorzystywać nowy strych na muzeum (zegarów) lub magazyn. Nie wiem jak carillon. Trwają prace osuszeniowe + izolacja. Cała świątynia zarusztowana i zasiatkowana. Kiedy koniec? Tego nie wie nikt....

Pozdrawiam z mroźnego Wybrzeża.
Jacek
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 24.02.2009 19:06

Zimowy...Jadran, tfuu Bałtyk - Kołobrzeg - luty 2009

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Ostatnio edytowano 01.03.2012 09:39 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 21.03.2009 17:45

Bajkowe Skrzyczne

Po zdobyciu w styczniu Pilska ciągle czułem niedosyt na zimowe wyprawy w nasze górki. Stale marudziłem Wioli, że przydałby się nam jeszcze jakiś wypad (tym bardziej, że niedawno zainwestowałem w nowe buty, które chciałem wypróbować w trudniejszych warunkach). Wiola generalnie zgodziła się na taki wypad (raczej od początku wiedzieliśmy, że chcemy iść na Skrzyczne - najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego - 1257 m.n.p.m.)., ale pod warunkiem, że będą zapowiadać ładną pogodę. Mnie martwiło to, że prędzej skończy się zima niż my doczekamy się "lampy" w Beskidach. Zacząłem naciskać Wiolę, żeby iść nawet mimo nieco gorszej pogody. Do tego planu nie podchodziła zbyt zapalona...niemniej jednak, na ostatni weekend (14-15.03) zapowiadali niezłą aurę. Każdego dnia śledziliśmy prognozę pogody w TV i Internecie i każdego dnia była inna - gdzieś ostatnio, bodajże na TVN chwalili się "trafnością" na poziomie 86%. Gdy to zobaczyliśmy, mieliśmy ubaw, bo stwierdziliśmy, że dla nas trafne jest te 14%, które się nie sprawdza :(. Po wielu negocjacjach, rozważaniach i zmianach, ustaliliśmy, że idziemy na Skrzyczne w niedzielę. Ale, tuż przed wyjazdem na Śląsk, oglądam pogodę i co widzę? W sobotę ma być ładnie, a w niedzielę już niebardzo. Rano, gdy dojechałem do Tychów, zacząłem nakręcać Wiolę, że mimo wszystko lepiej byłoby pójść w góry właśnie w sobotę. Obejrzeliśmy pogodę i faktycznie, sobota zapowiadała się lepiej, choć za oknem tego wcale nie było widać (mgła, chmury - ogólnie brzydko...). Ale, gdy włączyliśmy kamerkę internetową ze Szczyrku, ukazało się...błękitne niebo :). I zaczęło się szukanie połączeń, których niestety nie było, żeby dostać się do Szczyrku w miarę szybko. Podjąłem decyzję, żeby spróbować dojechać stopem. Wiola nie były do tego pomysłu zbyt przekonana. Postawiłem jednak na moim i szybko się spakowaliśmy, żeby nie tracić już więcej czasu. Wyszliśmy na drogę na Bielsko, gdzie bardzo szybko 3 samochodami dojechaliśmy do tego miasta. Tam, równie szybko udało się nam złapać busa (z firmy przewozowej o fajnej nazwie - "Żądło" :)) do Szczyrku (3 zł/ os. - a z takiej Jeleniej Góry do Karpacza kasują 10 zł a odległość jest podobna). Już przed Szczyrkiem wypogodziło się na dobre :). Ok. godz. 11 byliśmy już na szlaku - wybraliśmy zielony, prowadzący z centrum miasta. Początkowo szlak był przetarty i wznosił się lekko w górę. Podziwialiśmy w słońcu piękne, beskidzkie widoki - ośnieżone stoki, drzewa, ale to był dopiero przedsmak tego, co na nas czekało później :). Co chwilę robiliśmy przerwę na zrobienie zdjęć :).

Obrazek
widok w stronę Klimczoka

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niestety, po pewnym czasie szlak stawał się coraz mniej przetarty aż doszliśmy do takiego miejsca, gdzie to my musieliśmy go przetrzeć. I z wolna zamiast przyjemności z chodzenia, mieliśmy ciężką "orkę" w śniegu po pas wypatrując na drzewach oznaczeń naszego szlaku. Wiola już była bliska rezygnacji i wycofania się, ja też mocno zaciskałem zęby, bo zaczęły łapać mnie skurcze mięśni. Ale, nie poddaliśmy się i doszliśmy do miejsca, w którym nasz szlak zielony łączył się z czerwonym prowadzącym z Buczkowic.

Obrazek
tutaj nie sposób zgubić szlak...:) - to ten czerwony szlak na Buczkowice

Ten odcinek pokonaliśmy w 1 godzinę, co było zgodne ze znakami. Czas był więc całkiem dobry zważywszy na panujące warunki. Od tego miejsca na Skrzyczne wg znaków była 1 godz. 40 min. Szlak ponownie był lekko przetarty. Po krótkiej chwili wyjaśniło się, kto go przecierał dla nas :). Spotkaliśmy parę starszych Polaków z Litwy, którzy ułatwili nam zadanie przecierając trasę i oszczędzając niepotrzebnego spaceru. To oni nie chcąc iść po nartostradzie, szli gdzieś bokami i zbłądzili. Wiola i ja już tego błędu nie popełniliśmy...Wspólnie zdecydowaliśmy iść trochę nartostradą, a po dojściu do wyciągu wzdłuż niego. Wtedy też zaczęły się nam ukazywać bajkowe widoki. Ośnieżone choinki i okoliczne szczyty Beskidu Śląskiego, błękitne niebo, gdzie nie gdzie jakaś chmurka, która tylko dodawała kolorytu. Po prostu, jak w jakiejś krainie marzeń...a aparat był w ciągłym użyciu :).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
w tle widać charakterystyczną wieżę RTV na Skrzycznem...

Obrazek
tu też ją widać...

Obrazek
Uwaga...nadciąga lawina!

Obrazek

Obrazek

Obrazek
tak też można "zejść" ze szczytu...

Obrazek
tuż przed szczytem...w tle Szczyrk

Po około 1,5 godz. byliśmy już na szczycie :). Nieco zatłoczonym przez narciarzy i piknikowych turystów, którzy wjeżdżali na Skrzyczne kolejką/ wyciągami ze Szczyrku.

Skrzyczne:
Obrazek

Obrazek
Wiola & Robert

Widoki ze szczytu i na szczycie:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Wiola & Robert

Obrazek
Wiola

Obrazek
schronisko na Skrzycznem

Odpoczęliśmy dłuższą chwilę w schronisku - ceny bardziej niż europejskie np. piwo po 7,5 zł, grzane o 1 zł droższe :(. A ludzi tam całe tabuny...odpoczywając zastanawialiśmy się też nad zejściem. Początkowo, planowaliśmy iść na Malinowską Skałę i dalej na Przełęcz Salmopolską, ale zrezygnowaliśmy, bo byliśmy zmęczeni :(. Zdecydowaliśmy, że na dół...zjedziemy kolejką. Dojechaliśmy jednak tylko do stacji pośredniej (5,50 zł - za całość 11 zł/os.), a dalej do miasta schodziliśmy niebieskim szlakiem. Tu też szlak nie był przetarty i znów w śniegu po pas męczyliśmy się z zejściem...co dla mnie jednak było łatwiejsze niż wchodzenie.

Obrazek
"Nurkowanie" - większe niż na Pilsku...

Ostatni odcinek pokonaliśmy pod wyciągiem w nieco lepszych warunkach śniegowych. W Szczyrku szybko złapaliśmy busa do Bielska (ten sam kierowca) :), tam krótka przerwa na kawę/ herbatę i powrót do Tychów. W domu byliśmy ok. 19. Akurat zdążyliśmy na Gladiatora. Muszę powiedzieć, że ja to czułem się jak taki mały Gladiatorek, bo mimo tych różnych trudności udało mi się przekonać Wiolę, udało się wejść na Skrzyczne (moje pierwsze wejście, dla Wioli już trzecie, ale pierwsze zimowe), i last but not least, mieliśmy rewelacyjną pogodę. Nawet wtedy, gdy szliśmy na Sokolice i Trzy Korony nie było tak bajkowo. Nie wspominając pogody z Wysokiej, Pilska...Skrzyczne wynagrodziło nam to wszystko z nawiązką :). A jeszcze okazało się, że buty spisały się dobrze ...mimo, że byłem mokry po sam niemal pas, to w butach miałem sucho :). Tylko trochę prawa kostka bolała...ale to mam nadzieję, że nie będzie występować, jak się buty rozchodzą.

PS Przyjaźń polsko-albańska w Szczyrku:
Obrazek
Ostatnio edytowano 01.03.2012 09:40 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15078
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 21.03.2009 18:06

Robercie, fotki rewelacja :!: Ale się Wam pogoda udała :D
Byłam na Skrzycznym dwa razy, ale latem i jesienią, a po Twoich zdjęciach nabrałam ochoty na zimową wyprawę.
A jakie to buty się tak dobrze sprawiły? Jeśli możesz, to zdradź nazwę firmy, bo oboje z mężem szukamy dobrych nieprzemakalnych butów na górskie wędrówki ( najlepiej w umiarkowanych cenach :wink:).

Pozdrawiam serdecznie :papa:
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 21.03.2009 18:16

Fajna wycieczka, a jakie samozaparcie w realizacji pomysłu :D tylko podziwiać i brać przykład.
Pokazujesz jakie piękne mogą być góry zimą 8O , naprawdę super.

RobCRO napisał(a):udało się wejść na Skrzyczne (moje pierwsze wejście........

......... i to zimowe . No, no, nadrabiasz zaległości :lol:
Chyba powoli szykujecie formę na lato :wink: .

My zdobyliśmy kiedyś tę górę szlakiem niebieskim z m. Twardorzeczka, wracaliśmy przez Małe Skrzyczne i Malinowską Skałę zielonym i potem w dół prawie nieuczęszczanym żółtym. Miło tę wycieczkę wspominam.

Pozdrawiam
magiana
Turysta
Avatar użytkownika
Posty: 13
Dołączył(a): 13.11.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) magiana » 23.03.2009 16:12

piękna wyprawa, piękne widoki. jednak nie ma to jak góry zimą! :D

zdradź proszę, o co chodzi z tą albańską flagą?
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 15.04.2009 17:26

Świąteczne Tychy i Pszczyna

Tychy-Paprocany:

Obrazek

Pszczyna - zamek ( tutaj info o zamku i jego historii):

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
dawnych wspomnień czar...


Powoli nadchodzą:
Obrazek

Obrazek

...dwa żubry:
Obrazek

Obrazek

...i spokój.

PS tak na marginesie, to tam żyją sobie 3 osobniki, ten trzeci i największy nie bardzo chciał mi pozować do aparatu :)
Ostatnio edytowano 01.03.2012 09:41 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 29.04.2009 18:40

Tam, skąd wypływa Wisła - Barania Góra - 25.04.2009 r.

Po zdobyciu Skrzycznego nieco ponad miesiąc temu, tym razem postanowiliśmy wybrać się na Baranią Górę (drugi co do wysokości szczyt Beskidu Śląskiego - 1220 m.n.p.m.). Podobnie jak wtedy chcieliśmy iść przy dobrej pogodzie. Taka nadarzyła się w zeszłą sobotę. Przed wyjazdem, trochę rozmawialiśmy o szlakach i ostatecznie padło na wersję Wioli tzn. na wejście szlakiem czerwonym z Węgierskiej Górki. Do tej miejscowości dojechaliśmy wczesnym rankiem (ok. 8.00). Szlak zaczyna się w zasadzie przy dworcach PKP/ PKS (trzeba iść w prawo za Sołę, skąd zaczyna się ten właściwy szlak). I od tego miejsca znaki pokazują 4,5 godziny na Baranią Górę.

Obrazek

Przez większość trasy szlak wiedzie łagodnie pod górkę (dlatego można polecić go każdemu miłośnikowi górskich klimatów :)). Można cieszyć się widokami - początkowo idzie się przez las, później wychodzi się na otwartą przestrzeń, skąd przy dobrej pogodzie widać Pilsko, Skrzyczne i inne okoliczne górki, jezioro Żywieckie a także miejscowości położone w dolinach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
widok na Pilsko

Obrazek
widok na Skrzyczne

Obrazek
autor a za nim Skrzyczne

Obrazek

Obrazek

Jedynym utrudnieniem, o ile można to tak określić były powalone drzewa - niestety w kilku miejscach krajobraz Beskidu przypominał Tatry po słowackiej stronie - kikuty drzew, jakieś tylko małe krzaki...smutny bardzo widok :(.

Obrazek

Na trasie do Magurki Wiślańskiej (1140 m.n.p.m.) nie spotkaliśmy absolutnie nikogo :). Dopiero tam ujrzeliśmy pierwszego turystę...tam też szlak czerwony łączy się z zielonym prowadzącym od Skrzycznego.

Obrazek
Wiola na Magurce Wiślańskiej

W stronę najwyższej górki Beskidu Śląskiego podążało więcej osób. W przeciwną nikt oprócz nas...Najtrudniejsze było podejście pod samą Baranią Górę. Gdzieś od wysokości +/- 1150 m.n.p.m. zalegała jeszcze spora warstwa śniegu (wcześniej na szlaku też było go trochę, ale głównie w lesie i to niemal wyłącznie w miejscach zacienionych).

Obrazek

Przed godz. 12 byliśmy już na szczycie. Wejście zajęło nam mniej niż czas orientacyjny podawany na znakach :). Na Baraniej zaczęło przybywać turystów - nadchodzili szlakiem niebieskim prowadzącym z Wisły. Wdrapaliśmy się na znajdującą się na górze platformę widokową. Z niej, przy dobrej pogodzie, jaką mieliśmy, widać cały Beskid Śląski...

Obrazek

Obrazek
widok w stronę Czantorii...

A po godzinnym odpoczynku, zrobieniu kilku fotek zdecydowaliśmy się na zejście w dół. Tym razem wybraliśmy wspomniany już szlak niebieski. Wiola zaproponowała ten właśnie szlak ze względu na tzw. Kaskady Rodła. To najpiękniejszy zespół naturalnych progów wodnych na terenie Beskidów. Wysokość wodospadów na Białej Wisełce waha się od 0,5 - 5 m. Są to najwyższe wodospady Beskidu Śląskiego. Nachylenie koryta jest tu duże i wynosi od 8 do 10%.

Kaskady Rodła:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zejście na dół do Wisły Fojtula zajęło nam ok. 2 godz. Tam chwilę odpoczęliśmy przy jez. Czerniawskim (heheh, z widokiem na zameczek naszego Prezydenta RP), następnie pociągiem wróciliśmy do Tychów. Był to bardzo przyjemny dzień. Dopisała pogoda, widoki bardzo fajnie...a i po całym tygodniu za biurkiem aż miło jest zmęczyć organizm fizycznie :). Tego nam było potrzeba :). A teraz czeka nas najprawdopodobniej przerwa w górskich wypadach aż do wakacji letnich...ale, będą inne podróże :).
Ostatnio edytowano 01.03.2012 09:43 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 08.05.2009 18:12

Szlakiem orlich gniazd czyli 3 majowe dni na Jurze

Dzień I

Po ostatnich wycieczkach jednodniowych przyszła kolej na nieco dłuższy wypad i w szerszym gronie. Taką okazję stworzył nam weekend majowy. Co prawda w tym roku nie był taki długi, jak by się chciało :(, ale zawsze to 3 dni. Jura była dla mnie od dawna na liście priorytetów do zwiedzenia. Teraz dostałem niepowtarzalną szansę zobaczenia tych wszystkich miejsc :), które znałem ze zdjęć i przewodników i z tego się bardzo ucieszyłem. Z powodu, że plan podboju Jury powstał tak późno, mieliśmy spore problemy ze znalezieniem noclegu. Wiola i ja wykonaliśmy sporo telefonów i jakoś się udało :). Trafiliśmy na kwaterę w Podlesicach (25 zł/ os. / nocleg), z której byliśmy zadowoleni (łazienkę, kuchnię dzieliliśmy z gospodarzami).

Zbiórkę wyznaczyliśmy sobie na piątkowy poranek w Katowicach. Gabi dotarła z kilkoma przesiadkami z Łęcznej. Wiola z Tychów, Zosia i Paweł z Wojkowic, gdzie odwiedzali znajomych a autor relacji wiadomo skąd (pociąg relacji Świnoujście - Kraków nabity na maksa. W moim przedziale 9 pasażerów, w tym wielki owczarek niemiecki, który ze swoimi opiekunami wybierał się na...zlot właścicieli owczarków niemieckich. Hehe, zloty to nie tylko CRO-maniacka tradycja :)). Ale skoro, to nie wątek dot. PKP, więc resztę lepiej przemilczeć.

Z Katowic ruszyliśmy na północ i głównie ze względu na Gabi, pierwszy przystanek zrobiliśmy w Będzinie, o którym już pisałem w swoich relacjach. Warto tam było się zatrzymać choćby z tego powodu, że wcześniej byłem tam zimą...Teraz miałem zupełnie inne widoki :).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Wiola & Robert na tle będzińskiego zamku...

Obrazek

Po obejściu zamku, pojechaliśmy dalej i już po kilku kilometrach zrobiliśmy kolejny postój, tym razem w Siewierzu - jego główną atrakcją jest gotycki zamek biskupów krakowskich, który stanowił w przeszłości ich letnią rezydencję (to oni przebudowali go na renesansową rezydencję). A w wyniku prowadzonej od przeszło półwiecza konserwacji siewierski zamek stanowi obecnie tzw. trwałą ruinę z zachowanym pełnym obwodem murów, wieżą bramną i zrekonstruowanym barbakanem. Zamek jako jeden z niewielu na tym terenie należy do grupy zamków nizinnych. Dawni budowniczowie wykorzystali naturalne obronne walory szerokiej polany pełnej w tamtych czasach bagien i rozlewisk.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruiny siewierskiego zamku bardzo się mi spodobały...i mieliśmy duże szczęście, gdyż po obejściu zamku nadjechał autokar z turystami. A wtedy zdjęcia bez ludzi w tle byłoby praktycznie niemożliwe :). Co ciekawe, później jeszcze kilkakrotnie trafialiśmy na ten sam autokar...Po Siewierzu przyszła kolej na Żarki i...zespół stodół.

Obrazek

Obrazek

W bezpośrednim sąsiedztwie targowiska miejskiego znajduje się zespół zabytkowych stodół, które stanowią swoistego rodzaju atrakcję turystyczną. Stodoły powstawały w drugiej połowie XIX wieku i w początkach XX, aż do drugiej wojny światowej. Budowano je w skupisku, z dala od zabudowań mieszkalnych. Pierwotnie stodoły były drewniane i kryte słomą. Pożar, który wybuchł w 1938 roku, strawił budynki. Zaraz po tym zdarzeniu stodoły odbudowano, z kamienia i cegły, a dachy pokryto dachówką. Tak niezwykłe miejsce, będące wielkim spichlerzem, sprzyjało rozwojowi handlu. Dzisiaj przy stodołach mieści się jedno z największych targowisk w regionie. W pobliskim Leśniowie mieliśmy następny punkt programu - sanktuarium, które jest częścią zespołu klasztornego OO. Paulinów. Jest ono ważnym ośrodkiem pielgrzymkowym na trasie z Krakowa oraz ze Śląska na Jasną Górę. Najstarsza część, z 1559 r. ma charakter gotycko-renesansowy.

Obrazek

A za ostatnimi zabudowaniami Leśniowa, jadąc już częściowo leśną drogą (czego nie polecamy, bo widzieliśmy jak Audi utknęło w piachu...lepiej zostawić samochód wcześniej i podejść), można podjechać pod strażnicę w Przewodziszowicach. Strażnicę wzniesiono na trudno dostępnym wapiennym ostańcu (390 m n.p.m.) w XV wieku jako siedzibę rycerza-rozbójnika. Na wysokiej skale widoczne są obszerne fragmenty 1,5-metrowej grubości murów. Budowla została tak wkomponowana w skalne otoczenie, że trudno rozpoznać (jak w większości jurajskich budowli), gdzie kończy się skała a zaczyna mur...tam tez zobaczyliśmy pierwszych majowych, piknikowo (grillowo)-skałkowych turystów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ujrzeliśmy też trochę rowerzystów. Jura to dobry teren dla sympatyków dwóch kółek. Trasy dobrze oznakowane, nie za trudne technicznie, można coś wybrać stosownie do swoich możliwości. Kolejny przystanek zrobiliśmy przy ruinach zamku Ostrężnik. Z murowanego zamku do czasów nam współczesnych przetrwały bardzo skromne fragmenty murów o wysokości nie przekraczającej jednego metra, oraz relikty czworobocznej baszty. Widoczne są również otaczające podzamcze ziemne wały. Cały teren porośnięty jest młodym, gęstym lasem. Skała, na której wzniesiono warownię stanowi częsty cel wycieczek grotołazów. Znajduje się w niej bowiem jaskinia Ostrężnicka z korytarzami o długości ok. 90 metrów; na tyle ciekawa, że wraz z otoczeniem stanowi obszar rezerwatu ścisłego.

Ostrężnik:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po Ostrężniku ruszyliśmy dalej do Potoku Złotego z Pałacem Raczyńskich (zbudowanym w 1856 r.) i Dworkiem Krasińskich (z 1829 r.) otoczonych prawie czterdziestohektarowym parkiem w stylu angielskim, przez którego środek przepływa Wiercica (zdecydowała ona o nadaniu parkowi romantycznego charakteru). Pałac zbudowany został na polecenie gen. Wincentego Krasińskiego w stylu klasycystycznym, tak jak i sąsiadujący z nim dworek, w którym latem 1857 r. mieszkał Zygmunt Krasiński.

Obrazek

Obrazek
Pałac Raczyńskich

Obrazek
Dworek Krasińskich

Dalej dojechaliśmy do Św. Anny, gdzie znajduje się zabytkowy pobernardyński zespół klasztorny, obecnie sióstr Dominikanek. Barokowy kościół powstał na początku XVIII w. W kaplicy klasztornej z XVII w., znajduje się, otoczony kultem, obraz Świętej Anny.

Obrazek

A na następne dwa punkty programu tj. Mirów i Bobolice czekałem od samego rana :). Najpierw podjechaliśmy pod Mirów. Już z drogi dojazdowej widać było piękną sylwetkę zamku wyrastającego ze skał - tak, byłem w swoim żywiole :).

Obrazek

Na miejscu mieliśmy nieco problemów ze znalezieniem przestrzeni do zaparkowania samochodu. Tu po raz pierwszy w czasie tej majówki spotkaliśmy może nie tłumy ludzi, ale ich sporą liczbę. Zamek w Mirowie zbudowany został prawdopodobnie na miejscu drewniano-ziemnego grodu w czasach Kazimierza Wielkiego. Warowny zespół Mirownik przypuszczalnie miał pełnić rolę strażnicy chroniącej zachodnie rubieże Rzeczypospolitej przed najazdem Czechów. Podczas Potopu Szwedzi zniszczyli i spalili piękną mirowską twierdzę. I choć została ona częściowo odbudowana przez swoich właścicieli, to w XVIII wieku ostatecznie popadła w ruinę i w roku 1787 pożegnała ostatnich lokatorów. Potem była systematycznie rozbierana przez mieszkańców wsi, a jej cząstki posłużyły do budowy domów i drogi. Kolejny dramat wydarzył się w 1937 roku, kiedy zawaliła się południowo-zachodnia ściana prostokątnej wieży. Pierwsze prace sondażowo-remontowe przeprowadzono w latach 1960-62, podczas których zamek odgruzowano i zabezpieczono w formie trwałej ruiny. Przypominająca swym kształtem okręt piękna jurajska warownia należy do grupy najbardziej malowniczych tego typu obiektów w naszym kraju. Dziś jest już tylko ruiną, ale szczególnie zamek górny zachował się na tyle dobrze, że bez trudu można wyobrazić sobie, jak wyglądał w przeszłości. Położony jest on na niewielkim, pozbawionym drzew wzgórzu, dzięki czemu jest doskonale widoczny z dalszej perspektywy.

Obrazek
nasza ekipa (od lewej): Paweł, Wiola, Zosia, Gabi, Robert

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dookoła rozpościerają się tzw. Skały Mirowskie, urozmaicone "dywanami" kwiatów, kolorowymi krzewami i kępami jałowców, czyniąc z okolicy miejsce magiczne, urzekające swym baśniowym urokiem. Przez skałki wiedzie szlak prowadzący do Bobolic (tego dnia dosyć zatłoczony). Zamek w Bobolicach zbudowany został w połowie XIV wieku z inicjatywy Kazimierza Wielkiego jako kolejna warownia strzegąca południowej granicy Państwa Polskiego. Od niedawna postać okazałej niegdyś warowni określały jedynie niewielkie fragmenty zamku górnego, wśród nich najlepiej zachowana ściana wschodnia, a także skromne pozostałości zewnętrznych murów obwodowych. Po odsprzedaży ruin podejmowane są próby ich ratowania. W roku 2001 pod kierunkiem krakowskich archeologów rozpoczęto starania, mające na celu rekonstrukcję muru zewnętrznego, baszty bramnej i części pomieszczeń, połączone z badaniami w gruncie. Prace te trwają nadal i nie wiadomo dokładnie, kiedy się zakończą a zamek "zdobią" rusztowania, co widać na moich fotkach...

Obrazek
widok na Bobolice ze szlaku...

Obrazek
Wiola & Robert na tle bobolickiego zamku...
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Bobolice były ostatnim przystankiem na trasie dla całej grupy. Paweł podwiózł nas na kwaterę do Podlesic (a wraz z Zosią wrócił do Wojkowic). Tam po krótkim odpoczynku, dzięki rekomendacji Zosi poszliśmy na zachód słońca na Górze Zborów.

Obrazek
widok ogólny na Górę Zborów

Jej bezleśny wierzchołek, zakończony zbudowaną przez nazistów wieżyczką triangulacyjną, jest znakomitym punktem widokowym, jako że jest najwyższym wzniesieniem w byłym województwie częstochowskim - 462 m n.p.m.. Zjawiska krasowe ukształtowały liczne wapienne ostańce, jaskinie i leje krasowe. Na zboczach znajdują się skałki o wysokości do 30 m. ściany których pokryte są gęstą siatką dróg wspinaczkowych. W pobliżu najwyższego punktu leży Wielbłąd z wybitną, północną ścianą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Wiola

Obrazek
Wiola & Robert

Obrazek
Wiola w czasie wspinaczki...

Obrazek

Obrazek

I faktycznie zachód słońca na Górze Zborów to wyjątkowe zjawisko. Piękna panorama okolicy, czerwone niebo, skałki, nić drogi na Żarki - po prostu rewelacja :) :).

Obrazek

Obrazek
...z widoczną nitki drogi na Żarki

Obrazek

Obrazek

Zdecydowanie polecam...Wiola stwierdziła, że ten zachód był dla niej jednym z najlepszych punktów naszego programu z całych 3 dni. Po zachodzie wróciliśmy na kwaterę, gdzie trochę posiedzieliśmy i poszliśmy spać...tego dnia była masa atrakcji, a przecież przed nami kolejne, równie ciekawe dni :).
[size=18:3319a3854b][/size:3319a3854b][size=12:3319a3854b][/size:3319a3854b]
Ostatnio edytowano 01.03.2012 09:44 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Podróże RobaCRO - Lutalicy iz Novogardu - strona 23
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone