Byliśmy 8 dni w Żulianie (Peljeszac). Dokładnie tak jak mi polecaliście. Wszystkim, a w szczególności koledze Januszowi Bejcerowi, ogromne i wielkie podziękowania!!!
Nasze oczekiwania zostały zaspokojone w 100 %!!! Niesamowite. Byłoby 120 %, ale niestety w tym roku była wyjątkowo zimna woda (przez 2 lub 3 dni woda miała ok. 20 stopni.. br.. a myśmy się nastawiali na obiecane 30 st. he he he. ale to praktycznie nam w niczym nie przeszkodziło, bo przez 19 dni pobytu nad Adriatykiem (Cro i Monte) mieliśmy tylko 2 dni kiedy to na niebie rano pojawiło się trochę chmurek.. ale po południu było już bezchmurnie. Pozostałe dni - lazurowo czyste niebo... ech...
Żuliana to wymarzone zadupie, ale nie brak cywilizacji. Tam po prostu czas zatrzymał się ileś tam lat temu i sobie tak powolutku płynie.. a może wogóle nie płynie tylko stoi?..
Miejscowość przeurocza, zatoczka, trochę domków z kamienia, jeden sklep (ceny normalne), jedna jadłodajnia w stylu "lata 70-te".. he he .. smaczne jedzonko. Druga jadłodajnia przy Diving Center (jakieś 10 minut spacerkiem od "centrum"). Chyba 3 kawiarenki z przepyszną kawą i malutki port.
Miejska plaża czysta, z prysznicem z słodką wodą. Tylko raz pojawiła się w morzu jakaś plama smaru, ale po chwili miejscowe babki zrobiły raban i awanturę, przylecieli panowie z portu i generalnie plama po nie długim czasie zniknęła. Na plaży żadnych resztek smarów czy brudów (jak ktoś tu opisywał), czyściutko i spokojnie.
Byliśmy na Camp "Maslina" (to tuż obok campu "Sunce"). Rewelacja! Jakieś 10 do 13 stanowisk, zacieniony, 2 minuty od plaży. Za samochód, namiot (przybudówka do autka), 3 osoby, + prąd zapłaciliśmy 13 euro na dobę!!! Sanitaria nie nowe ale czyściutkie i zadbane. Właściciele bardzo sympatyczni, ale bez żadnych tam "w dupę wlazł"; rzeczowi, mili, uśmiechnięci, zero problemów. Zarządza pani Jelena, a mąż generalnie snuję się leciutko wstawiony po campie i się uśmiecha i coś tam burmocze pod nosem (z wyglądu - stary rockers lub bitnik). O 22-giej na campie panowała cisza, ktoś tam pobrzękiwał co najwyżej cichuteńko na gitarce. Rano do 9-tej też pełen szacunek dla śpiochów. Potem to już tylko cykady nadawały.
Pierwszy raz nie zawiodłem się na rodakach. Na prawdę rewelacja. Być może takie miejsca nie przyciągają ludzi hałaśliwych i uważających, że 24-ta to godzina imprezowania, a nie spania; być może po prostu stajemy się powolutku narodem kulturalnym, a może po prostu mieliśmy farta.. W każdym razie było kilka sympatycznych rodzinek z dzieciakami, z którymi b. mile spędzaliśmy wieczorne pogawędki. Żadnych "góralu czy ci nie żal"!
Było też trochę Słowenów, Chorwatów i Francuzów.
No i co jeszcze? Na razie tyle.
Jeszcze raz dzięki wszystkim za wasze rady i za polecenie nam Żuliany.
PS
Aha.. i jeszcze. Na prawdę jest b. miło przez 3 tygodnie nie widzieć rozbujanych łysych małolatów w dresach z pozbawionymi jakichkolwiek śladów inteligencji wyrazami twarzy.
Dlaczego chorwacka, czarnogórska, serbska i węgierska młodzież nie goli sobie głów na łyso, nie nosi nagminnie dresów, nicków, czy adidasów!? Dlaczego ich laski nie ubierają się w stylu "Doda' na różowo? Tego nie wiem.
siema