W Plitvicach pogoda nam nie dopisywała.
Zresztą nie tylko pogoda, jak się okazuje, bo i woda jakoś cienko leciała, co akurat nas nie zmartwiło
, ale jeszcze całe moje plany na przejście wzięły w łeb.
Zaplanowałem wsiąść w wagonik przy wejściu drugim, wjechać do Stacji 3 i spokojnie zejść w dół.
Oczywiście Chorwat (no chyba Chorwat) spytany, czy wagonik jedzie do Staszjonery tri, odpowiedział, że tak i kazał się biegiem pakować, co też niezwłocznie uczyniliśmy i ... pojechaliśmy do jedynki
Kurde, pod górkę będzie ...
W ten sposób na Veliky Slap trafiliśmy, bo małżonce łażenie po ciemnych jaskiniach w środku lata niezbyt w smak było.
Korciło mnie, skoro Slunj nie obejrzałem, zejść jeszcze niżej, ale fakt, czas trochę gonił, wypadałoby tez coś zjeść, albo kawy się napić.
Byliśmy niemal na dnie więc trzeba było pod górkę, w stronę przystani się udać.
Węża spotkaliśmy po drodze ...
I kawę, w końcu, dali ...
Przy kawie powspominam wczorajszy dzień ...
Mówiłem, że wody mieliśmy dość.
Idealnie na tym szczątkowym kawałki słowackiej autostrady, kosztującej kilka złotych w końcu, złapało nas urwanie chmury.
Urwanie nie byle jakie, bo nie dość, że wycieraczki ledwo nadążały, to jeszcze w koleinach porobiły się takie kałuże, że czułem, jakby mi się samochód przedzierał przez śnieżne zaspy.
No i jeszcze te samochody, ledwo widoczne w deszczu, a potem, jak burza ucichła, wlokące się niemiłosiernie w zalanych koleinach.
Nie dało rady. Czas upływał, plany brały w łeb, musiałem przyspieszyć.
Nawet się udało, tylko ... no, delikatnie mówiąc, lekko chlapałem na boki
No, ale w końcu udało się - dojechałem.
Most pewnie poznajecie ...
Swego czasu
Atrakcji od groma przywiodło Maslinkę do Esztergoma.
Nas, niby, też ...
Nawet się zatrzymaliśmy na trochę ...
Zatrzymaliśmy, połaziliśmy chwilę, czego dowodem są fotki, ale ni cholery nie mogliśmy znaleźć jakiegoś wejścia na górę.
Zresztą i tak gonił nas hotel.
Jeszcze kawałek mieliśmy do przejechania, no i chmurzyska się zbierały ...
Winietę trzeba było kupić ...
O Ostrzychomiu u Maslinki sobie poczytajcie, bo mi ta wizyta niespecjalnie się udała
No to ruszyliśmy w kierunku, skąd ... ptaki wracały
Jeszcze, po drodze, mieliśmy spotkanie z węgierskimi ... mewkami
Fajna knajpa, lotnisko nieduże, niezłe samochody.
Zatrzymaliśmy się na jakąś kawę i zaraz wyrosła koło nas fajna laska.
Ciepło było ... Mi nawet gorąco
Tym bardziej, że z samochodu obok wystawała inna ... To znaczy wystawały jej nogi no i ten, no ... Głowy widać nie było
- Wiesz Kotu - rzuciłem - mam wrażenie, że to jest przydrożny ... burdel. Jedziemy - podjąłem męską decyzje.
W końcu jeszcze forintów nie mieliśmy ....
Miło tak, przy kawce, w oczekiwaniu na statek, powspominać takie przygody.
Co prawda minęła nas kaczka sycząc przez zaciśniemy dziób:
- Kurde, ale zimno ....
No, ale w końcu nie mieliśmy płynąc wpław ...
Przypłynął stateczek, baba siedząca na ładnym pieńku w końcu sobie poszła
Odblokowali przystań
Na statku byliśmy pierwsi.
W asyskie niezliczonych rybek, kaczek, kaczorów pomału odbiliśmy od brzegu
Rozpogadzało się, a więc podjęliśmy decyzję, że jednak dotrzemy do tej trzeciej stacji.
Nogami.
I pod górkę
************************************************
To muszę, żonie pokazać.
Ale to:
mysza73 napisał(a):... jak Twoja żona rządziła
Już niekoniecznie
Pozdrawiam