-------------------------------------------------------------
Dolomity Brenta, Val di Sole, luty 2020 - KLIK
-------------------------------------------------------------
Dolomity - marzec 2019 - KLIK
-------------------------------------------------------------
Dolomity - marzec 2011
Sezon narciarski zbliża się wielkimi krokami. Ku mojej przeogromnej radości zresztą. W oczekiwaniu na pierwszy śnieg zapraszam na kilka słów (i pstryków) wspomnień z zeszłosezonowych szusów w Dolomitach.
W zasadzie te Dolomity wyskoczyły nam w ostatniej chwili. Zamiast nich miała być ponownie austriacka dolina Zillertal, którą szczegółowo przedstawiły w swojej relacji maslinka i Roxi. Austria przez długi czas była górą ze względów ekonomicznych, bo po pierwsze bliżej, a więc tniemy koszty na paliwie i autostradach, a po drugie Zillertal Super Skipass jest jakieś 40 euro tańszy niż Dolomiti Superski. No i za Austrią przemawiał też sprawdzony portal, dzięki któremu w sezonie 2009/2010 szybko i nie drogo znaleźliśmy fajny apartament w Mayrnhofen.
Przeglądałam więc regularnie wspomnianą stronę, ale żadna z ofert jakoś na kolana nie powalała, bo w zakładanej przez nas cenie mniej lub bardziej odbiegła od oczekiwanego standardu i porządanej lokalizacji. A planowany na wyjazd początek marca zbliżał się nieubłagalnie. Wtedy z ciekawości postanowiłam się przyjrzeć co oferują Włosi i wysłałam kilkanaście zapytań ze strony fassaappartamenti. Odzew mile nas zaskoczył, bo wcale nie było drożej niż w Austrii. Następne parę kliknięć w sieci i okazało się, że Dolomiti SuperSki jednak nie jest do szczęścia potrzebny. I tak w ciągu tygodnia nie objedziemy wszystkich dolin, a dwu- trzydniowe karnety na poszczególne doliny kosztować będą w sumie podobnie jak Zillertal Super Skipass. Pozostało tylko upchnąć w budżecie ok. 30 euro dodatkowych opłat drogowych i dodatkowe 20 litrów splonego ON
Tym samym moje wymarzone Dolomity stały się faktem
Na często stawiane pytanie czy na narty lepiej jechać do Austrii czy do Włoch teraz bez wahania odpowiem, że zdecydowanie do Włoch. Wcześniej włoskie szusowanie mogłam oceniać tylko z perspektywy Livigno, mało jednak reprezentatywnego, stąd nie byłam tak radykalna w ocenach. Potwierdzam obiegową opinię, że Włosi biją Austriaków o głowę przygotowaniem tras, a to dla mnie priorytet i na tym w zasadzie mogłabym skończyć. Jest sztruksik jest jazda. Poza tym mają lepszą kawę, pizzę i pasty w ogromnym wyborze . I statystycznie więcej słonecznych dni no i generalnie jest sympatyczniej i atmosfera jakaś taka luźniejsza. Na plus dla Austriaków natomiast zaliczyć mogę nieco lepszą infrastrukturę i świetnie zorganizowane skibusy, które w Livigno jeszcze śmigały, ale już w Val di Fassa i Val di Fiemme było ich zdecydowanie za mało i nie pozwalały na swobodne przemieszczanie się na stoki.
Tyle tytułem przydługiego wstępu. 05 marca, po przejechaniu ok. 1050 km, zameldowaliśmy się w Moenie. Miejscowość bardzo przypadła nam do gustu. Zadbane domki, dużo knajpek, sklepów, sklepików, ładny deptak, do pełni szczęścia brakowało tylko śniegu, który podkreśliłby górski klimat.
W następnym odcinku ruszymy na stoki.